Jak to możliwe, że teczka tajnego współpracownika SB Kazimierza Kujdy nie została ujawniona przez dziesiątki już lat? Kazimierz Kujda, dziś szef Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, a wcześniej parokrotnie prezes spółki Srebrna, należy do najbliższych współpracowników prezesa PiS. Jak mogło dojść do tak skutecznego zatajenia jego przeszłości, że zaskoczony jest nawet lider PiS?
Teczka Kazimierza Kujdy, czyli TW Ryszarda, w tajemniczy sposób trafiła w 2002 do tzw. Zbioru Zastrzeżonego IPN. To zestaw akt, których zachowanie w tajemnicy wg ustawy lustracyjnej "było konieczne dla bezpieczeństwa państwa". Takie przynajmniej było oficjalne wyjaśnienie jego utworzenia. Akta kierowane do tego zbioru mogły być na określony czas zastrzegane przez szefów ABW, Agencji Wywiadu oraz Ministra Obrony Narodowej. Zastrzeżenie oznaczało, że nie może mieć do nich dostępu nikt poza wyznaczonymi do tego osobami.
Badający potem te akta prof. Antoni Dudek mocno w to jednak wątpi. Praktycznie nie przypominam sobie przypadku, żebym zobaczył jakiś dokument, którego ujawnienie na początku lat 2000 zagrażałoby bezpieczeństwu państwa - mówi.
Zdaniem prof. Dudka kierowanie danych do Zbioru Zastrzeżonego oparte było na samowoli szefów służb specjalnych, którzy umieszczali w nim akta "po uważaniu". To skutek błędu pierwszego prezesa IPN Leona Kieresa, który "taśmowo" akceptował wszystkie wnioski służb o umieszczanie danych w tym zbiorze. W efekcie trafiło tam 1800 metrów bieżących teczek personalnych.
Podejrzewam, że jednym z kryteriów, które sprawiały, że teczki określonych ludzi mających przeszłość agenturalną w czasach PRL trafiały do Zbioru Zastrzeżonego, był fakt, że ci ludzie kontynuowali swoją współpracę ze służbami specjalnymi po roku 1990 - mówi pracujący w IPN od początku istnienia Instytutu prof. Dudek.
Podejrzenie jest niesprawdzalne, bo akta nie zawierają powodów umieszczenia jakiejś teczki w Zbiorze Zastrzeżonym. Ujawnienie tych powodów byłoby zaś złamaniem tajemnicy działania służb specjalnych.
Gdyby jednak podejrzenie było trafne, Kazimierz Kujda mógłby być agentem tych służb także jako prezes spółki Srebrna i prezes Funduszu, aż do ujawnienia jego teczki.
Kolejną osobliwością związaną z postacią Kazimierza Kujdy jest fakt, że stanowisko które sprawuje - prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska - zostało wyjęte z obowiązku poddania się lustracji. Podlegają mu parlamentarzyści, sędziowie, radni, prokuratorzy, także szefowie instytucji takich jak ZUS, KRUS, NBP i Narodowego Funduszu Zdrowia, jednak prezes NFOŚ nigdy oświadczenia składać nie musiał. Kazimierz Kujda był prezesem Funduszu trzykrotnie, w latach 2000-2002, 2006-2008 i ponownie - od 2015, lustracji jednak nie podlegał.
Kłopot z jednym z najbliższych współpracowników prezesa PiS, który po wielu latach okazuje się byłym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa, ma przynajmniej kilka wymiarów. Dwa pierwsze to opisane powyżej umieszczenie jego teczki w Zbiorze Zastrzeżonym i pominięcie funkcji prezesa NFOŚ w ustawie lustracyjnej. Jeden z tych elementów może być przypadkiem, oba występujące jednocześnie to nasuwający potężne wątpliwości, poważny ewenement.
Skoro oba jednak wystąpiły, warto uświadomić sobie ich potencjalne skutki.
Konsekwencje ujawnienia przeszłości Kazimierza Kujdy nawet przy ścisłym przestrzeganiu dyscypliny związku ze znanymi faktami pozwalają puścić wodze fantazji na imponującą skalę.
Po pierwsze - zaskoczenie, jakim dla PiS i samego prezesa partii było ujawnienie przeszłości Kazimierza Kujdy, wyraźnie podważają ich wizerunek - osób szczególnie wyczulonych na związki z poprzednim systemem. Zwłaszcza zaś wystrzegających się związków tajnych i kojarzonych z działalnością biznesową w swoim otoczeniu. Mówiąc wprost, TW to w tym środowisku starannie umieszczona mina.
Po drugie - o przeszłości Kazimierza Kujdy wiedziały służby specjalne RP, które z niejasnych powodów postanowiły tę wiedzę zataić. Nie można także wykluczyć, że były już PRL-owski agent, TW Ryszard, był przez te służby wykorzystywany także w czasie, kiedy pełnił funkcję prezesa Srebrnej, tuż pod bokiem samego Jarosława Kaczyńskiego. Co i komu mógł w tej roli przekazywać i jak od dziesiątków lat mógł tym wpływać na poczynania środowiska bliskiego PiS? Nie sposób ocenić.
Po trzecie wreszcie - zdumiewającym zrządzeniem losu żadna z nowelizacji ustawy o IPN nie objęła lustracją stanowiska, jakie Kazimierz Kujda zajmował, kiedy tylko PiS sprawował władzę. Tego również nie da się racjonalnie wyjaśnić bez popadania w podejrzenia.
Np. dotyczące tego, czy w samym PiS nie istnieje powiązana ze służbami specjalnymi grupa, od lat dyskretnie kontrolująca poczynania prezesa partii przez bliskiego współpracownika, osobę, do której prezes od lat ma zaufanie tak duże, że prowadzi interesy spółki Srebrna.