To pytanie-klucz, wyjaśniające podstawy wątpliwości ws. powołania Dariusza Korneluka na stanowisko prokuratora krajowego. Odpowiedź opartą na obowiązujących przepisach trudno uznać za korzystną dla premiera i ministra sprawiedliwości.
Bałagan w stosowaniu przepisów w dużym stopniu wynika z tego, kto je akurat stosuje. W wypadku zasad powołania prokuratora krajowego rzecz sprowadza się jednak do stosunkowo prostej zasady, ujętej w art. 14 ustawy Prawo o prokuratorze, który stwierdza, że prokuratora krajowego "powołuje się po uzyskaniu opinii prezydenta".
Co istotne, nie chodzi więc o samo wystąpienie o nią, ani o uzyskanie opinii na temat możliwości wydania opinii, ani też wydanie opinii chybionej i nie na temat. Chodzi po prostu o samo wydanie opinii na temat przedstawionej kandydatury.
Fakt, że opinia prezydenta nie jest wiążąca dla premiera, który dokonuje powołania nie ma tu znaczenia. Opinia może być skrajnie negatywna, a premier ma prawo powołania tak ocenionej osoby. Problem pojawia się jednak w sytuacji, kiedy opinii po prostu nie ma, a tak jest właśnie w wypadku wniosku o powołanie Dariusza Korneluka.
Że jej nie będzie, prezydent zapowiadał kilkukrotnie, jako powód podając wynikający z własnej interpretacji spornych przepisów fakt, że zdaniem Andrzeja Dudy nie trwa obecnie procedura powoływania szefa prokuratury, bo funkcję tę pełnił i nadal pełni prokurator Dariusz Barski. To, czy jest to pogląd słuszny, czy nie, nie jest istotą sprawy Korneluka, a jedynie powodem zachowania prezydenta, który odmawia udziału w niej.
Będący zdecydowanie odmiennego zdania minister sprawiedliwości Adam Bodnar, pytany o brak wymaganej prawem prezydenckiej opinii odpowiadał dziś tak. Absolutnie pan prezydent wyraził swoje zdanie. Przedstawił stanowisko, że nie wyda swojej opinii ze względu na spór kompetencyjny. Ja uważam, że tego sporu kompetencyjnego nie ma... - i tu minister przywołał kwestię sporu kompetencyjnego, dotyczącego nie powołania prokuratora Korneluka, ale stwierdzenia nieważności powołania prokuratora Barskiego.
Minister, opisując zachowanie prezydenta, użył określeń "zdanie" i "stanowisko", czyli słów znaczeniowo zbliżonych do opisu wydania opinii. Uczciwie przy tym jednak dodawał, że opisywały powody faktycznego niewydania opinii.
Próbując przy tym sprawiać wrażenie, że do tego jednak "absolutnie" doszło, Adam Bodnar chwilę później podważył jednak znaczenie tego fałszywego twierdzenia.
Minister stwierdził bowiem, że: stanowisko pana prezydenta nie ma znaczenia z punktu widzenia tej decyzji, która została podjęta przez pana premiera na mój wniosek, czyli powołania pana Dariusza Korneluka na stanowisko prokuratora krajowego.
Nawet więc gdyby założyć, że zdanie czy stanowisko prezydenta odnoszące się do sprawy prokuratora Barskiego stanowią jakiś rodzaj opinii w sprawie powołania prokuratora Korneluka, to minister sam ten właśnie osobliwy rodzaj opinii zdyskwalifikował, jako w niej nieistotny.
Reasumując zatem, zarówno obraz sprawy, jak przytaczane powyżej argumenty, słowa ministra nic nie zmieniają; przepisy nadal stanowią, że prokuratora krajowego "powołuje się po uzyskaniu opinii prezydenta", co jednak zgodnie z zapowiedziami prezydenta nie nastąpiło. Sam minister przyznał przecież, że słowa prezydenta nie miały związku ze sprawą, w której opinię miałby przedstawiać.
Prawdopodobnie mamy więc kolejne pole sporu między rządem a prezydentem. Andrzej Duda zapewne nie będzie uznawał działań prokuratury krajowej kierowanej przez Dariusza Korneluka tak jak rząd nie uznaje działań Dariusza Barskiego, który kieruje prokuraturą krajową według prezydenta.
Obawiam się, że tam, gdzie każdy ma własną prokuraturę, trudno będzie o sprawiedliwość.