Senat nie uchwalił wczoraj ustawy o obniżce uposażeń posłów i senatorów. Marszałek Karczewski wyjaśnił, że na czas nie wpłynęło do niego sprawozdanie komisji w tej sprawie. Tłumaczenie brzmi jak kolejny wybieg parlamentarzystów, żeby opóźnić obniżkę.

REKLAMA

Oczywista niechęć posłów i senatorów

Podejrzenie jest uzasadnione kilkoma faktami. Choćby tym, że dokładnie tak samo pośpiesznie uchwalane ustawy o sądach i Centralnym Porcie Lotniczym Senat jednak uchwalił, bo sprawozdania na czas wpłynęły. Warto też wiedzieć, że obie (i nie tylko one) są znacznie obszerniejsze, bo ustawa obniżkowa ma tylko dwa artykuły i mieści się na jednej stronie tekstu. Cała.

Ponieważ i w Sejmie były z jej uchwalaniem kłopoty, bo posiedzenie komisji gdzie była omawiana trzeba było odwołać przez brak quorum, a prace przeprowadzono dopiero na następnym - można wnioskować, że parlamentarzyści mają z obniżką swoich poborów jakiś kłopot i zwyczajnie grają na czas.

To kpina z nas wszystkich, ale wygrywają, przynajmniej kilka dodatkowych tysięcy złotych uposażenia dla każdego z nich. Zamierzony efekt zostanie bowiem osiągnięty:

Czyli wreszcie kiedy?

Senat zbiera się dopiero w czerwcu, i dopiero wtedy będzie mógł tę jednostronicową ustawę uchwalić. Potem zacznie biec trzytygodniowy czas na jej podpisanie przez Prezydenta. Jeśli Andrzej Duda to zrobi, kilka dni później zaś ustawa zostanie opublikowana - nastąpi to albo w lipcu, albo już w sierpniu.

I tu kolejna osobliwość - ustawa o obniżce uposażeń posłów i senatorów nie wejdzie w życie natychmiast, ani np. dwa tygodnie od momentu publikacji. Ma to nastąpić w dziwacznym terminie "pierwszego dnia drugiego miesiąca następującego po miesiącu ogłoszenia" - każdy dzień zwłoki może więc mieć wymierna wartość finansową. Jeśli bowiem prezydent na czas podpisze, a redakcja "Dziennika Ustaw" ogłosi ustawę jeszcze w lipcu - obniżka uposażeń wejdzie w życie we wrześniu. Jeśli jednak publikacja nastąpi dopiero w sierpniu, pierwszym dniem drugiego miesiąca po jej opublikowaniu będzie 1 października.

Gdyby nie chodziło o nader szczerze opisane przez szefa klubu PiS działanie "pod publiczkę", a rządzącym na obniżce uposażeń naprawdę zależało, ustawa mogłaby wejść w życie już w czerwcu, kilka miesięcy wcześniej.

Pod publiczkę i bez związku

W skrajnym przypadku zaanonsowana przez prezesa PiS na początku kwietnia obniżka uposażeń parlamentarzystów wejdzie w życie dopiero pół roku od zapowiedzi. Co dość znamienne, znacznie wcześniej (bo już pojutrze, 19 maja) wejdzie w życie rozporządzenie, ograniczające pensje samorządowców.

A co przy tym najistotniejsze - ani posłowie, ani senatorowie czy samorządowcy nie mają właściwie żadnego związku z nagrodami, jakie wypłacali sobie przez ostatnie lata członkowie rządu. A przecież ujawnienie tych nagród jest powodem tych wszystkich obniżek. Obniżki zarobków w żaden sposób nie dotykają jednak tych, którzy są ich powodem - nagradzających się wielotysięcznymi, regularnymi premiami członków rządu.

(ph)