Cezary Grabarczyk wykombinował, że radiowca najłatwiej przechytrzyć nic nie mówiąc. Reporterowi zostają na taśmie tylko jego własne pytania, nie ma szansy na złapanie za słowo czy rozliczenie ministra z jakiejś deklaracji. Sprytnie. Tylko czym minister różni się w takiej sytuacji od gaśnicy, paprotki czy parkometru?
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Cezary Grabarczyk stosuje uniki tylko w określonych sytuacjach - kiedy jest z dziennikarzem sam na sam, i kiedy pytania reportera wymagają wytłumaczenia się z jakiejś wpadki. Jeśli wokół jest jeszcze kilka osób, które podobne zachowanie w dość oczywisty sposób uznałyby za tchórzostwo czy lekceważenie – minister na pytania odpowiada. Jeśli nie – nie.
Tak się składa, że dziś kolejny raz wystąpiliśmy w roli tych, którzy zakłócają ministerialny błogostan. Czekając na ministra Grabarczyka z kłopotliwymi dla niego pytaniami coraz częściej rezygnujemy z użycia mikrofonu. Kamera lepiej uwiecznia arogancję, a zaraz potem tył głowy.
I pokazuje plecy ministra Grabarczyka wszystkim, tak jak on nam.
Pasażerom, kierowcom.
I wyborcom, którzy na szczęście też mogą mu pokazać plecy.
Za niecały rok.