Jeśli w jakimś kraju dopuszcza się istnienie dwóch sprzecznych ze sobą systemów prawnych, jest całkiem naturalne, że obywatele wybierają sobie te, które są dla nich korzystne. Polska chyba właśnie przechodzi ze stanu, w którym te sprzeczne systemy tylko istnieją, do stanu, w którym zaczynają się rozwijać.

REKLAMA

To musiało się stać

Postanowienie zabezpieczające Trybunału Konstytucyjnego, mające na celu zablokowanie działania sejmowej komisji śledczej, od początku nie było teoretyczną koncepcją, której istnienie można zignorować. Było oczywiste, że podporządkuje mu się zarówno grupa posłów opozycyjnego PiS, którzy przecież o nie w TK wnioskowali, jak świadkowie, którym Trybunał podarował podstawę do uchylania się od współpracy z organami śledczymi.

To musiało się skończyć skandalem i spiętrzeniem kolejnych komplikacji prawnych.

Co dalej?

Do sądu trafi teraz pewnie wniosek o nałożenie na Mikołaja Pawlaka kary porządkowej. Cokolwiek orzeknie sąd - wyrok zostanie zapewne zaskarżony. Część sądów może uznać wydane przez Trybunał zabezpieczenie, co może skutkować odwróceniem ostrza oskarżenia, i w opałach prawnych znajdą się posłowie, działający w myśl tej koncepcji bezprawnie.

Dwie wersje prawdy

Sprawa nie tylko może rozwinąć na dwa sposoby, wóz albo przewóz. Oba rozwiązania będą mogły wystąpić równolegle, jak dwa sprzeczne ze sobą orzeczenia dwóch izb tego samego Sądu Najwyższego w tej samej sprawie b. szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego, który może jednocześnie nadal być posłem, i od grudnia już nim nie być. Dlaczego? Bo dwa zainstalowane w tym samym sądzie (najwyższym!) systemy prawne tę samą sprawę oceniają skrajnie różnie.

Powrót do równowagi

Tyle że niecierpiąca podobnych niekonsekwencji rzeczywistość z czasem doprowadzi do stanu równowagi: Kamiński zostanie posłem do Parlamentu Europejskiego, co automatycznie pozbawi go mandatu posła na Sejm - problem będzie rozwiązany. Mimo batalii prawnych i zabezpieczeń ustaliły się jakoś rozwiązania kwestii "przejęcia" przez obecny rząd kontroli nad publicznymi mediami, kontroli nad działaniami Prokuratury Krajowej, odwoływania prezesów sądów itp.

Zwykle podstawą jest po prostu to, że któraś ze stron "odpuszcza", przestaje walczyć.

Jak długo można się kopać z koniem?

Sęk w tym, że wytrzymałość walczących jest wprost związana z ich motywacją, celami i zasobami.

W wypadku wydarzeń przed komisją śledczą motywacje są oczywiście potężne, bo związane zarówno z zagrożeniem karą jak celami politycznymi, mówiąc najkrócej - odzyskaniem władzy. Zasobem jest zaś z jednej strony poważna siła w parlamencie i wpływ na potężne grupy wyborców, z drugiej - Trybunał Konstytucyjny, jak widać gotów orzec niemal każdy rodzaj zabezpieczenia i wydać niemal każdy wyrok zgodny z oczekiwaniami tej grupy.

To nie ludzie, to ideologie

Może niestosownie, ale i tak można to określić. Nie mówimy tu bowiem o pojedynczych, indywidualnych sprawach sędziów czy prokuratorów, którzy walczą raczej dla własnego wizerunku, nie ryzykując przy tym raczej odpowiedzialności karnej. Mówimy o zdeterminowanych, wpływowych i licznych środowiskach, które zdolne są prowadzić długofalową, bezwzględną walkę o swoje przetrwanie.

Wniosek z tego, że wzajemne kopanie się z użyciem zwalczających się systemów prawnych może trwać w nieskończoność. Jeśli któraś ze stron nie odpuści albo z jakichś powodów nie zniknie.