Coraz bardziej piętrzy się kaskada problemów wokół dostępu do środków z polskiego Krajowego Planu Odbudowy. Mimo że plan został zaakceptowany rok temu, polski rząd wciąż nie złożył wniosku o wypłatę pieniędzy. Bieżące problemy rządzących oddalają to w coraz dalszą przyszłość.
Wystąpienie z wnioskiem o wypłaty według rządzących zależy od wejścia w życie ustawy, przekazującej dyscyplinarne sprawy sędziów z Sądu Najwyższego do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Mówiącą o tym ustawę o Sądzie Najwyższym prezydent Andrzej Duda przed podpisaniem zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego - i tu pojawił się potężny problem.
Grupa sędziów Trybunału Konstytucyjnego, twierdzących, że prezesura Julii Przyłębskiej wygasła w grudniu ub. roku, nie podporządkowuje się jej zarządzeniom. Bez nich Trybunał nie może rozpoznać wniosku prezydenta. Wymaga on orzekania w pełnym składzie TK, co wg przepisów oznacza 11 sędziów. Ustawa o Sądzie Najwyższym nie może więc wejść w życie, a to z kolei nie pozwala rządowi na złożenie wniosku o wypłaty z KPO.
Posłowie partii rządzącej złożyli w Sejmie projekt zmniejszenia uznawanej za pełny skład Trybunału z 11 do 9 sędziów; tylu właśnie sędziów gotowych jest orzekać w sprawie wniosku prezydenta. Prace nad projektem odblokowującym TK zostały jednak sparaliżowane przez sprzeciw posłów Suwerennej Polski. Poza nimi PiS nie może w Sejmie liczyć na nikogo więcej, bo cała opozycja uznała pomysł za polityczną grę i niedopuszczalne majstrowanie w prawie obliczone na uzyskanie doraźnych efektów.
Projekt niemal gotowy do przegłosowania na ostatnim posiedzeniu Sejmu także został więc zablokowany, na etapie złożenia przez samych autorów poprawki... przedłużającej okres jego wejścia w życie.
Tym samym zablokowana została możliwość odblokowania Trybunału, co mogłoby prowadzić do odblokowania ustawy o Sądzie Najwyższym i w efekcie - według rządu - odblokowania możliwości złożenia pierwszego wniosku o wypłatę z KPO.
Terminy każdej z prób przełamywania tych blokad stopniowo przesuwają się na później. Rząd liczył, że prezydent podpisze ustawę o SN i to rozwiąże problem pół roku temu. Zamiast tego prezydent wysłał ustawę do Trybunału, a Trybunał nie dalej jak wczoraj kolejny raz nie zebrał potrzebnej liczby sędziów i przełożył rozprawę na koniec czerwca.
Z kolei Sejm odblokowanie Trybunału przełożył z poprzedniego na następne posiedzenie, w połowie czerwca, ale umożliwiająca to ustawa musi jeszcze trafić do Senatu (który ma na jej ocenę 30 dni), a potem kolejny raz do Sejmu.
Jeśli sędziowie TK się nie "odkłócą", ustawą o SN zajmą się najwcześniej w czasie wakacji.
Opisana powyżej kaskada kłopotów, z którymi od pół roku nie radzą sobie wywołujący je rządzący (reprezentowani przez Sejm, prezydenta i Trybunał) daje chociaż możliwość przewidywania wydarzeń i terminów. Trzeba jednak trzeba pamiętać o czynnikach zewnętrznych, także mających istotne, o ile nie kluczowe znaczenie.
Należy do nich wydanie w najbliższy poniedziałek przez unijny Trybunał Sprawiedliwości wyroku w sprawie sądownictwa dyscyplinarnego w Polsce. To sprawa, w której niestosowanie się do zabezpieczeń TSUE już teraz kosztuje Polskę ponad 2,5 miliarda złotych (chodzi o dzienną karę miliona, a od kwietnia 0,5 miliona euro).
Wyrok nie będzie dla Polski korzystny, m.in. właśnie przez wielomiesięczne ignorowanie przez Polskę postanowień TSUE i wciąż brak oczekiwanych przez KE i TSUE regulacji, dotyczących praworządności. Komisja Europejska nie może go zignorować przy rozważaniu ew. wypłat z KPO, tym bardziej, że praworządności dotyczy kilka tzw. kamieni milowych zapisanych jako warunki korzystania z planu.
Z pewnością nie da się też przejść do porządku nad powołaniem w Polsce niepokojącej nie tylko Komisję Europejską, ale też Stany Zjednoczone komisji do badania rosyjskich wpływów. Ona również budzi potężne wątpliwości prawne. W tej sprawie rządzący twardo obstają przy pełnej zgodności z Konstytucją i zasadami demokratycznego państwa prawnego, jednak rzeczywistość wcale taka nie jest.
Komisarz Didier Reynders poprosił wczoraj polskiego ministra ds. europejskich "o niezwłoczne dostarczenie analizy i wszystkich istotnych dokumentów związanych z procesem legislacyjnym. Obejmowałoby to również opinie odpowiednich interesariuszy, w tym Rzecznika Praw Obywatelskich oraz biur legislacyjnych Sejmu i Senatu, a także wszelkich innych dokumentów uznanych za istotne."
To nie są dokumenty tajne, zatem unijny komisarz otrzyma zapewne opinię RPO, stwierdzającą, że ustawa o komisji jest sprzeczna z co najmniej kilkoma przepisami Konstytucji, zestaw opinii największych autorytetów prawnych uznających, że naruszeń Konstytucji jest w niej znacznie więcej, czy wreszcie niemal niespotykane słowa kapitulacji, zawartej w opinii Biura Legislacyjnego Senatu: "Wobec rangi i charakteru zasadniczych zastrzeżeń, które ustawa wzbudza w perspektywie konstytucyjnej - zrezygnowano z przygotowywania propozycji poprawek. Opiniowana ustawa jest dotknięta wadami konstytucyjnymi nieusuwalnymi na etapie prac legislacyjnych w Senacie, a w obecnym kształcie nie powinna stać się częścią polskiego porządku prawnego".
Właśnie w takim kształcie ustawa została jednak podpisana przez prezydenta, i wczoraj weszła już w życie.
Wszystkie wymienione powyżej przyczyny łącznie i każda osobno mogą zamknąć Polsce dostęp do środków zaakceptowanego przed rokiem Krajowego Planu Odbudowy. Niezależnie od tego, że gdyby nie popełnienie przez rząd szeregu błędów, nasz kraj od dawna mógłby już z nich korzystać.