Zapowiadaną jako przełom inicjatywę Andrzeja Dudy jej główny adresat nazwał "strzelaniem politycznymi ślepakami". Prezydent zaprosił wczoraj liderów Konfederacji, PSL i Kukiz’15 do stworzenia Koalicji Polskich Spraw.
Andrzej Duda zaproponował politykom spotkanie po 12 lipca i wspólne działanie w oparciu o to, co ich łączy, mimo różnic w wielu innych sprawach: "Chciałbym być patronem takiej właśnie wielkiej Koalicji Polskich Spraw, chroniącej najważniejsze polskie wartości: rodzinę, godność Polski i Polaków, nasz honor, pamięć o naszych bohaterach, o różnych momentach naszej historii (...), a przede wszystkim dumę i ambicję rozwijania Polski dla przyszłych pokoleń".
Wygląda na to, że inicjatywa nie tylko nie wypaliła wyborczo, ale wręcz zaszkodziła, bo zaproszeni do współpracy politycy uznali ją za mało wiarygodną, a nawet wręcz z lekka wykpili, przypominając, co na ich temat ten sam przecież prezydent mówił jeszcze kilka dni temu.
Prezes PSL jasno oświadczył, że "nie da wciągnąć PSL w kampanię prezydenta Andrzeja Dudy", a samą inicjatywę uznał za strzelanie politycznymi ślepakami. Zasugerował też, by prezydent zamiast tworzenia Koalicji Polskich Spraw po prostu się tymi sprawami zajął, wymieniając dla przykładu upadającą służbę zdrowia, rosnącym bezrobociem, bankrutującymi firmami. To jest odpowiedzialność prezydenta, a nie wyimaginowane koalicje.
Szef klubu parlamentarnego Konfederacji z kolei kurtuazyjnie oświadczył, że jego ugrupowanie chętnie porozmawia z prezydentem Polski na temat ważnych dla kraju spraw, jednak dodał, że wolę taką deklaruje "bez różnicy, kto tym prezydentem po 12 lipca będzie".
To że prezydent wprost deklaruje, że chciałby być patronem koalicji wskazanych przez siebie ugrupowań, nie tylko poświadcza jego osobliwą skromność. Andrzej Duda wyraźnie miesza też rolę głowy państwa, stojącej ponad politycznymi sporami partii i pełniącej w nich rolę arbitra, z osobistym w tych sporach uczestnictwem.
Co więcej, prezydent nie tylko nie zdradza chęci łączenia Polaków, a wręcz sam tworzy kolejny podział. Proklamując tworzenie Koalicji Polskich Spraw wyraźnie poza nią zostawia tych, którzy nie podzielają lub inaczej rozumieją wyznawane przez niego wartości. Podsuwa też debacie publicznej łatwą narrację, a której opozycją do Koalicji Polskich Spraw jest zapewne grupa tych, dla których istotne są sprawy inne, w domyśle niepolskie.
Otoczka absurdalnej ustrojowo propozycji, by urzędujący prezydent tworzył koalicję partii jest zaś jeszcze bardziej niepokojąca. Jacek Sasin - postać w rządzie dość znacząca, wprost mówi, że w istocie chodzi o skierowaną do części opozycji ofertę współrządzenia Polską. W domyśle więc pojawia się oferta wejścia zaproszonych do koalicji polityków do rządu. Mogę sobie wyobrazić poszerzenie bazy politycznej rządu, ale to by wymagało w tej chwili rzeczywiście daleko idących rozmów politycznych - stwierdził dziś w Polsacie wicepremier. To zaś oznacza nie tylko pomieszanie ról prezydenta i lidera partyjnego, ale także powiązanie go z tym, co zwykle nazywamy korupcją polityczną.