Założyciela WikiLeaks zatrzymano po tym, jak stawił się na posterunku. W związku z oskarżeniem o gwałt ściga go szwedzki wymiar sprawiedliwości. Podobno nie ma to nic wspólnego z publikowaniem kolejnych części przecieku z Departamentu Stanu USA. I rzeczywiście nie ma - publikowania dokumentów to nie wstrzyma.

REKLAMA

Oczekiwanie, że złapanie Juliana Assange’a (który nie tyle został pojmany, co po prostu stawił się na wezwanie na posterunku), powstrzyma działanie demaskatorskiego portalu - byłoby naiwnością. Działanie Scotland Yardu potwierdza co najwyżej determinację służb specjalnych i policji całego świata, by pojmać człowieka od dawna grającego na nosie największemu mocarstwu świata.

WikiLeaks nie powstrzyma fakt tak banalny i nieuchronny jak zatrzymanie jednego człowieka. Natura Internetu jest taka, że osadzone gdzieś w sieci pliki bardzo łatwo skopiować i rozesłać, i to już się dokonało. Notabene trzy dziś opublikowane depesze, pochodzące z ambasady USA w Warszawie, na stronie, którą ja sprawdzam (a nie jest jedyna) pojawiły się dopiero przed południem, a więc już PO zatrzymaniu Assange’a. I to nie dziwi - nie on je tam przecież umieścił.

W publikowaniu przecieku zatrzymanie lidera i głównej twarzy WL nic nie zmieni. Warto się jednak zastanowić, co będzie dalej. Zwłaszcza nad samymi zarzutami, jakie są mu stawiane. Gwałt, agresja i przemoc seksualna – to brzmi bardzo źle.

Jednak źle brzmią także bliższe informacje, związane ze sprawą. Assange miał się tych czynów dopuścić wobec dwóch obywatelek Szwecji, w połowie sierpnia. Nie kolejno, a jednocześnie. Obie panie zgłosiły jednak przestępstwo dopiero po sześciu dniach od jego popełnienia. Zatrzymany twierdzi zaś, że był wcześniej informowany o zamiarze zdyskredytowania go.

Europejski Nakaz Aresztowania wydany został dopiero po rozpoczęciu publikowania przez WL amerykańskiej korespondencji dyplomatycznej. Zastanawiający zbieg okoliczności - wcześniej szwedzki wymiar sprawiedliwości Assange’a tak zdecydowanie nie szukał, ba – nakaz aresztowania został bodaj nawet wycofany. A ponowiono go po tym, jak Australijczyk nie pojawił się na rozprawie.

Assange zostanie zapewne wydany Szwecji, gdzie wcześniej czy później odbędzie się jego proces. Bardzo jestem ciekaw, czy zostanie ukarany za to, za co go oficjalnie ścigano.

Czy może jakieś inne państwo wykorzysta czas zatrzymania cyberanarchisty dla zgromadzenia dowodów, które pozwolą płynnie przenieść go ze Szwecji do tegoż państwa.

Tak czy inaczej jednak - Julian Assange już dziś jest dla wielu ikoną Wolności Prasy, a wszelkie stawiane mu zarzuty dla jego wyznawców zawsze będa sfabrykowane przez służby specjalne Wielkiego Brata.

Warto też pamiętać, że z 250 tysięcy dokumentów Departamentu Stanu USA poznaliśmy jeden tysiąc, więc pociąganie lwa za ogon w tym tempie potrwa jeszcze bardzo długo.

Nawet jeśli nie Assange będzie to robił.