Minister Środowiska był łaskaw oświadczyć, że jeżdżenie autem na krótkich dystansach jest głupotą, bo „ileż czasu spędzamy w tych piekielnych korkach”. Jeśli tak ma wyglądać PRZEKONYWANIE do używania innych środków transportu, to Panu Ministrowi już dziękuję. Będę jeździł czym i jak będę chciał, bo to ja utrzymuję i samochód i, jako podatnik – ministra.

REKLAMA

Minister Andrzej Kraszewski poszedł po bandzie. Bardzo namawiam: używajcie rowerów, zostawcie samochód w domu – powiedział, po czym przejechał się rowerem po warszawskim Placu Defilad.

Radę ministra przyjąłbym, gdyby minister pokonał tym rowerem jakąkolwiek istotną trasę w centrum Warszawy. Z resortu przy Wawelskiej do Kancelarii Premiera na przykład, raptem ze trzy kilometry. Jeśli przeżyje, i powie z przekonaniem, że mu się podobało, czuł się bezpieczny i jest od oddychania tym, czym będzie oddychał na trasie zdrowszy – zrezygnuję z auta i sam będę na rowerze jeździł do pracy, kilkanaście kilometrów.

Ale dopóki minister na rowerze kręci przed kamerami kółka na parkingu wokół Pałacu Kultury, gdzie grozi mu najwyżej kolizja z ratlerkiem albo rozbieganymi studentami – nie ma o tym mowy.

Nie ma mowy o tym, żeby bezpiecznie przemieszczać się po Warszawie na rowerze. Na jednego obywatela stolicy przypada około 10 cm ścieżki rowerowej, z reguły umieszczonej na obrzeżach miasta. Są mosty, którymi nie da się przejechać na rowerze bez zsiadania z niego dla wyminięcia słupa, czy taszczenia po schodach. Nie ma miejsca, w którym można bezpiecznie zostawić rower, nie zastając po godzinie samej ramy – jeśli oczywiście przypięliśmy ją do czegoś łańcuchem. Nie ma stojaków, przechowalni, warunków do przejechania przez miasto… jest za to minister, którego utrzymują podatnicy, nazywani przez niego głupcami. Korzystanie przez obywateli z ich własnych aut w dowolny, dopuszczalny przez prawo sposób jest dla członka rządu głupotą.

Przypominam - akcyza w paliwie, podatki w cenie samochodu, coroczne PIT-y – to nie ten energiczny członek rządu „płaci i żąda”. To my mu płacimy, i mamy prawo żądać przynajmniej szacunku, a nie połajanek.

U nas w Polsce świadomość, czym są szkody środowiska, jak wiele to nas kosztuje pieniędzy i zdrowia, dopiero raczkuje - mówił dziś Kraszewski. Takie sztandarowe akcje są potrzebne, ponieważ budzą w nas tę wrażliwość. Wrażliwość?!

Idea "Dnia Bez Samochodu" ma na celu przekonanie do wybierania alternatywnych środków transportu oraz pokazanie, że w mieście można żyć bez samochodu. Minister Kraszewski ze swoją wrażliwością nie przekonał mnie ani do jednego, ani do drugiego.

I po dzisiejszym wystąpieniu mało co będzie mnie mogło przekonać do samego ministra Kraszewskiego.