Nikt dziś nie wie na pewno, czy kuratorzy, sędziowie, prokuratorzy i urzędnicy UOKiK czy fiskusa, którzy popełnili błędy w sprawie Amber Gold i Marcina P., byli tylko nieudolni czy działali z rozmysłem. To być może się wyjaśni. Faktem jest jednak, że je popełnili. A skoro tak, to chyba warto byłoby wiedzieć, jak się nazywają?

REKLAMA

Na tę osobliwą ochronę zwróciła mi uwagę znajoma sprzed lat, spotkana na sejmowym korytarzu. Wszyscy wiedzą, jak nazywa się Marcin P., jednak jego nazwisko ze względu na status podejrzanego pozostaje pod ochroną do czasu, aż zapadnie w jego sprawie wyrok. Ochrona dóbr osobistych, domniemanie niewinności, kardynalne zasady prawa, wiadomo.

Urzędnicze winy kuratora, który nie dochował, prokuratora, który nie zażądał, sędziego, który nie sprawdził, naczelników urzędów skarbowych, którzy nie ściągali, urzędników Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, którzy nie ochronili - całą galerię podobnych postaci przedstawili wczoraj w Sejmie ich przełożeni - zostały już jednak oficjalnie stwierdzone! Część wymienionych została odwołana, wobec innych toczą się postępowania dyscyplinarne. Z wypowiedzi premiera, ministrów sprawiedliwości i finansów oraz Prokuratora Generalnego wynikało jednak jasno, że wątpliwości, co do ich winy - nie ma. Można tylko rozważać, czy była to wina umyślna, za którą stało świadome ochranianie oszusta, czy niedbalstwo, zła rutyna bądź niekompetencja.

Niezależnie jednak od tego, jaka była przyczyna - wina jest ewidentna, co najwyżsi przedstawiciele państwa potwierdzili już wielokrotnie, publicznie bijąc się w piersi. Dlaczego więc nie znamy winowajców? Z nazwiska?

Jako obywatel chciałbym wiedzieć, czy urzędnik skarbowy, z którym się stykam, nie jest tym, który przez lata odpuszczał płacenie podatków firmie Marcina P. Czy prokurator, prowadzący jakąś sprawę, nie jest tym, który odpuszczał sobie surowe potraktowanie oszusta-recydywisty. Czy wyrokujący w imieniu Rzeczpospolitej sędzia to nie ten sam sędzia, który nie dopatrzył się w dokumentach, z kim właściwie ma do czynienia i łagodnie, w zawieszeniu wyrokował w sprawie szefa Amber Gold.

Oczywiście chciałbym wiedzieć, dlaczego się tak zachowywali, i czy np. nie byli przez Marcina P. opłacani. Jeśli tak, to z pewnością nie chciałbym, by nadal pełnili swoje urzędy, bo ich miejsce jest w celi, sąsiadującej z celą szefa Amber Gold.

Żeby jednak to wszystko wiedzieć, musiałbym znać nazwiska tych, którzy pokpili sprawę. Tych jednak najwyżsi przedstawiciele państwa nie ujawnili, mimo że co do winy nie mają wątpliwości.

Jako obywatel chciałbym mieć zaufanie do urzędników państwa. Przez utajnianie nazwisk tych, którzy w imieniu państwa co najmniej dopuścili do afery wiem, że na razie zaufanie do państwa mogą mieć tylko jego urzędnicy.

Ono chroni ich imię (wcale nie dobre) i nazwisko. Nie wiem, dlaczego.