Karol Nawrocki dogania w sondażach Rafała Trzaskowskiego. Jego wyniki mogłyby pewnie być lepsze, gdyby nie zawód, jaki sprawia zwolennikom PiS zachowanie prezydenta. Dlaczego Andrzej Duda zachowuje tak zauważalną rezerwę wobec obywatelskiego kandydata PiS?
Objawów niedostatecznego z pewnością entuzjazmu prezydent nawet nie markuje. Zaczęło się od publicznych problemów z przypomnieniem sobie nazwiska Karola Nawrockiego. Chwilę później padła deklaracja także mało zadowalające sztab kandydata słowa "to jest z całą pewnością bardzo... bardzo ciekawy kandydat. Mogę powiedzieć, jeżeli chodzi o podejście do spraw naszych, kwestii historycznych, kwestii państwowych bliski mojemu sercu. Mogę tak śmiało powiedzieć osobiście od siebie" - mówił prezydent, zauważalnie męcząc się przy tym doborem słów.
I jeśli chodzi o wsparcie dla kandydata PiS to na początek w zasadzie tyle. Prezydenckie wsparcie jest dość, można rzec, oszczędne. Kiedy ktoś nie urzeka urodą i nie zachwyca innymi cechami, to przychylnie mówi się, że jest "ciekawy", a jego cechy "interesujące".
Współpracownicy prezydenta nieoficjalnie mówią, że Andrzej Duda miał wprost zapowiedzieć, że nie zamierza udzielić oficjalnego wsparcia Karolowi Nawrockiemu mimo "obywatelskości" i tego, jak bardzo "ciekawy" to kandydat. Zresztą poparcia prezydent ma nie zamiaru udzielić nikomu, a częściej niż o Karolu Nawrockim mówił ostatnio o Sławomirze Mentzenie.
Krążą przy tym słuchy, że te uznane za niezręczność zachowania prezydenta dość mocno poirytowały sztab wyborczy Karola Nawrockiego i centralę PiS przy Nowogrodzkiej. Zabiegano o spotkanie z Nawrockim, Andrzej Duda się zgodził. Przyjął prezesa IPN w gabinecie, co wg specjalistów od protokołu jest objawem większej serdeczności i bliższych stosunków niż w wypadku spotkań w innych salach pałacu prezydenckiego. Efektem spotkania było jednak tylko zdjęcie kandydata z Andrzejem Dudą, opublikowane zresztą natychmiast przez Nawrockiego.
Tak miał orzec, tłumacząc prezydencką powściągliwość, jeden ze współpracowników. Dwa dni temu jednak szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Paprocka ujawniła, że o spotkanie prosił sam sztab Nawrockiego, ale też nie było to ani pierwsze, ani ostatnie spotkanie Andrzeja Dudy z prezesem IPN. Trudno dyplomatycznie zrobić więcej, żeby podkreślić, jak bardzo prezydent zachowuje dystans do kandydata PiS.
Czemu prezydent tak oszczędnie gospodaruje swoim poparciem? Przecież niczego mu od jego wyrażenia nie ubędzie, nikt mu tego nie zabroni, a kandydatowi mógłby pomóc... Np. w USA urzędujący prezydent Biden nie ma skrupułów we wspieraniu kandydatki swojej partii. Karolowi Nawrockiemu poparcie Andrzeja Dudy pewnie by pomogło. Warto jednak zapytać, czy byłoby ono korzystne dla prezydenta.
Wydaje się, że w krajowej polityce Andrzej Duda osiągnął szczyt; dwie pełne prezydenckie kadencje. Na kolejną kandydować już nie może. Wydaje się więc, że nie ma już o co walczyć.
Warto jednak pamiętać, że Andrzej Duda skończy urzędowanie jako 53-latek, a więc osoba stosunkowo młoda, z poważnym doświadczeniem politycznym - co miałby potem robić? Oczywiście może odpuścić sobie dalszą karierę. Być może jednak były prezydent chciałby się ubiegać o jakieś funkcje w instytucjach międzynarodowych, niekoniecznie politycznych.
Robieniu kariery za granicami kraju wspieranie nieprzesadnie chyba cenionego kandydata partii, która najbliższe 3 lata spędzi w opozycji, pomóc raczej nie może, a zaszkodzić - i owszem. Przy nasilaniu się i tak wciąż szybciej narastającego konfliktu politycznego w kraju niebawem cenne może być nawet nieprzeszkadzanie w objeżdżaniu świata z serią gościnnych wykładów. W tym także nie pomoże ani nie zaszkodzi już PiS, który w obecnej sytuacji nie jest Andrzejowi Dudzie do niczego potrzebny. Nawet jednak nie przychylność a tylko brak wrogości obecnie rządzących pewnie by się przydał.
Prezydent zauważalnie dystansuje się nie tylko od Karola Nawrockiego, ale od całego PiS. Można to połączyć z zaskakującą propozycją pojednawczych rozmów z rządem, zapowiedzianą wczoraj przez nowego prezesa Trybunału Konstytucyjnego Bogdana Święczkowskiego. Jego poprzedniczka, blisko związana z prezesem Kaczyńskim, nigdy by się na to pewnie nie zdobyła, a Święczkowskiego wybrał przecież na to stanowisko właśnie Andrzej Duda. Prezydent nie wybrał podsuniętej mu także kandydatury faworyta Julii Przyłębskiej, a więc i prezesa PiS.
Bardzo podobnie dzieje się właśnie z kandydatem PiS do prezydentury.
Związki Andrzeja Dudy z PiS stopniowo słabną. Być może chodzi jedynie o poprawienie na końcu urzędowania swojego wizerunku. Możliwe też jednak, że kończący niebawem jeden rozdział w życiu prezydent przygotowuje się do otwarcia kolejnego.