Nie da się podsumować kończącego się roku bez wpadania w skrajności. Opis tych samych wydarzeń w zależności od autora wygląda albo jak folder raju na ziemi albo relacja z frontu wojny domowej. To nieznośne i w obu wersjach fałszywe.
Z jednej strony mamy do czynienia z obrazem krainy, w której naprawiane są społeczne krzywdy i pobudzana jest narodowa duma. Więcej - krainy śmiało kroczącej drogą rozwoju i nowoczesności, a jednocześnie wspierającej rodzinę i przywiązanej do tradycji. Z istotnym i dumnym, suwerennym krajem, prowadzącym jednolitą i przemyślaną politykę. Krajem, w którym jedyni niezadowoleni służą bliżej nieokreślonym, obcym interesom. I to oni zatruwają rajskie obrazy własnymi - histerycznymi i awanturniczymi.
Ta druga wizja opisuje kraj z trudem mieszczący się w standardach demokracji. Państwo rządzone przez despotyczną, zachłanną władzę, realizującą wbrew prawu swoje obłąkane, anachroniczne pomysły, ulegającą obsesjom i fobiom rodem z XIX-wiecznej wsi. Państwo nieudolne i stosujące bez umiaru przymus, dławiące swobody obywatelskie i szydzące ze zasad, obowiązujących w Europie.
Oba te obrazy jako opisy całości są fałszywe, ale i oba częściowo odpowiadają prawdzie. Gdyby debata publiczna dopuszczała w szumie hałaśliwych skrajności także głosy wnikliwsze, być może dałoby się z jawnie sobie zaprzeczających ocen skompilować obraz rzeczywisty. Spróbujmy:
Jest prawdą, że rządzący wprowadzili sprzyjający rozwojowi rodziny program 500+. Wprawdzie premier Szydło ogłaszając go w lutym "Największym sukcesem pierwszych 100 dni rządu" nie sprecyzowała, że był to sukces jedyny z na tych pierwszych 100 dni obiecanych, jednak był. Można mnożyć zastrzeżenia do jego kosztowności, podkreślać, że rozdawnictwo to najprostszy i najszybciej zauważalny sposób działania, ale nie da się zaprzeczyć, że program 500+ realizuje założone cele. Nie było w nich mowy o kosztowności, ani podkreślania, że to proste, bo to było oczywiste dla wszystkich.
Nie da się zaprzeczyć, że rząd częściej interweniuje w sprawach, dotykających narodowej godności. Tu znów nie podkreślano, że nie muszą to być działania skuteczne (ileż potrafi zdziałać dwóch polskich policjantów, wysłanych po pobiciach i zabójstwie Polaka do angielskiego Harlow?).
Nie można kwestionować spełnienia oczekiwań przynajmniej części obywateli w sprawie sprawiedliwego ich zdaniem zrównania świadczeń byłych SB-ków z przeciętnymi emeryturami. I tu jednak przedstawiony obraz naprawiania społecznych krzywd nie uwzględnia tych, którzy najpierw przeszli weryfikacją przez odrodzoną po czasach PRL Rzeczpospolitą, a potem jej przez kilkadziesiąt lat służyli.
Nie da się podważyć tak chętnie podkreślanej suwerenności prowadzonej przez Polskę polityki zagranicznej. Nie sposób też jednak nie zauważyć, że jej jednolitość mogłaby objąć także opowiadających banialuki ministrów, zajmujących się rzekomym handlem Mistralami albo przypominających kto kogo i kiedy uczył posługiwania się widelcem. Także zaplecze intelektualne tej polityki powinno lekko te działania powściągnąć, jeśli jednocześnie Polska poważnie myśli o niestałym członkostwie w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.
Dyktatura, rządy sprawowane faktycznie przez pozakonstytucyjny organ, jakim jest prezes rządzącej partii - z jednej strony przesada, bo dyktatury nie liczą się z głosem wyrażanym w wolnych wyborach, a w Polsce właśnie w wolnych wyborach należy upatrywać źródeł dzisiejszej monowładzy. Z drugiej strony - oczywistość, bo prezes PiS de facto pełni funkcję mentora wszystkich VIP-ów rządu, Sejmu i pałacu prezydenckiego. Na niego się powołują i wskazują, na jego prośby robią coś bądź nie, z nim konsultują projekty, na dodatek mówiąc o tym bez ogródek.
Pozakonstytucyjny ośrodek władzy? Nawet jeśli, i nawet jeśli nie można go postawić przed Trybunałem Stanu - to są ośrodki władzy konstytucyjne, które TS podlegają. I to one (Prezydent, premier, ministrowie), jeśli do tego dojdzie - będą ponosić konsekwencje tego, z czyim zdaniem tak bardzo się liczą. To przypisane do ich stanowisk, wiedzą co robią.
Władza despotyczna, zachłanna? Warto więc wspomnieć o tym, kto tej władzy nie pozwolił na kłujące obywateli w oczy podniesienie zarobków? Dwukrotnie? I kto wymógł na nagradzanych premiami wicemarszałkach Sejmu przekazanie tych środków na cele charytatywne.
Działania wbrew prawu? Niestety, mimo ewidentnie częstego chodzenia na granicy prawa rządzącym niełatwo wytknąć jego łamanie wprost. To oczywiście możliwe, jednak znacznie częściej prawnicy stwierdzają, że prawo jest zręcznie omijane, albo (o co łatwo, kiedy w jednym de facto ręku ma się i władzę ustawodawczą i wykonawczą) tworzone na nowo, wg własnych potrzeb. Niewiele się to różni od np. zastosowanego przez PO w poprzedniej kadencji zabiegu powołania 5 zamiast 3 sędziów TK - przez zmianę prawa właśnie.
Patrząc na wydarzenia roku 2016 mało kto jest zadowolony. Orędownicy obrazu sielskiego widzą i mówią o "radykalnej opozycji" przyznając tym samym, że nie wszystko idzie jak by chcieli. Gdyby szło, nie używaliby tak często słowa "pucz" które do obrazu raju na ziemi pasuje jak pięść do nosa.
Opozycja z kolei wie, że przynajmniej w kilku sprawach sama dała dziś rządzącym pretekst do reakcji. Tak było w sprawie I jedni i drudzy na dodatek dość regularnie się ośmieszają, obiecując gruszki na wierzbie: na dostarczenie obiecanych przez szefa MON dwóch Black Hawków z Mielca zostało ledwo kilka godzin. O "Gabinecie cieni PO", który miał się zbierać równie często jak rząd ostatni raz słyszano na początku grudnia. Walczący o demokratyczne standardy posłowie okupują mównicę sejmową, gdzie nagrywają publikowane potem w internecie nieprzesadnie mądre śpiewanki. Zapewniający o uczciwości głosowań rządzący nie potrafią z kolei wyjaśnić czemu prowadzący je Marszałek wzywał w ich trakcie posła, o którego nieobecności rzekomo wiedział i dlaczego stenogram różni się od protokołów głosowań.
Rok 2016 spędziliśmy między innymi na obserwowaniu jak wzajemnie znoszą się i przytłaczają dwa obrazy - fajny i niefajny. W istocie jednak są to obrazy przenikające się i składające na jeden; dość mroczny i groteskowy zarazem, zabawny przez samoośmieszanie się twórców i przerażający przez świadomość, że to nie iluzja. To rzeczywistość.
I to taka, która - wszystko na to wskazuje - będzie trwała także w 2017.
Szczęśliwego Nowego Roku...