"Przed nami poważne problemy już wkrótce z budżetem, inflacja, która wbrew tym śmiesznym ocenom pana premiera wcale nie zaczęła spadać już w trwały sposób. Przed nami jest okres prawdopodobnie kilkuletniej inflacji dwucyfrowej" - mówił w rozmowie 7 pytań o 7:07 w internetowym Radiu RMF24 prof. Witold Orłowski, ekonomista.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Prof. Witold Orłowski był pytany o drastyczny spadek przyznawania kredytów hipotecznych. To sygnał, że mieszkanie i kredyt wydawało się bezpieczne dla ludzi, ale teraz to gdzieś odpłynęło. Ludzie w Polsce dość masowo stwierdzili, że kredyt trudno dostać, że jest to dość ryzykowna rzecz - mówił ekonomista. A w dzisiejszych czasach, biorąc pod uwagę niepewność dotyczącą zwłaszcza cen, dochodów, lepiej być ostrożnym. Z drugiej strony przynajmniej równie silne, a może i silniejsze jest drugie działanie, to znaczy działanie samych banków, które mają pewne techniczne metody oceniania wygodności klientów - dodał ekspert.
Jak to wpłynie na rynek mieszkaniowy? Pytanie na ile długo to będzie trwało, w końcu mówimy o jakimś zawirowaniu, które minie i sytuacja się ustabilizuje. I wróci większa liczba kredytów. Natomiast boom mieszkaniowy, jaki mieliśmy w ostatnich latach, jest możliwy jedynie dzięki kredytom, mało kto jest wstanie kupić mieszkanie ze swoich oszczędności - tłumaczył prof. Orłowski.
Na jak długo więc ten rynek może być zamrożony? Czeka nas teraz epoka lodowcowa? Epoka lodowcowa będzie na pewno, pytanie czy będzie długa, czy krótka. Nie ukrywam, że o to również należałoby pytać rządzących. Dlatego, że nie da się ukryć, że mamy pewną trudną sytuację, z której trzeba gospodarkę wyprowadzić. Mamy sytuację, którą się określa mianem stagflacyjnej, czyli słabnący wzrost, rosnące ceny, rosnące stopy procentowe, a jednocześnie spadającą zdolność kredytową ludzi i jeśli nie uda się z tego dobrze wyprowadzić gospodarki, to może trwać dość długo - przewiduje profesor Orłowski.
Już teraz niespłacone kredyty podwoiły się w ciągu pół roku z 200 do 450 mln zł. Ludzie mieli wyliczone pod korek, ile są w stanie zapłacić. Nagle okazało się, że jest więcej i jest problem. Tak się nie zaciąga kredytów, tak nie wolno zaciągać kredytów. Również tak nie wolno udzielać kredytów. Winne są i banki, i kredytobiorcy. I ci, co zapewniali kredytobiorców, że nie będzie wzrostu stóp procentowych - mówił prof. Orłowski.
Jednocześnie, jak wiadomo, rosną ceny. Czego? Wszystkiego - co oznacza, że z jednej strony mamy większe raty do spłacenia, a z drugiej strony mamy coraz większe wydatki na inne rzeczy - mówił ekspert. Wszystko to pokazuje, że z jednej strony ludziom jest coraz trudniej utrzymać ten poziom życia, do którego się przyzwyczaili - dodał.
Prowadzący rozmowę Bogdan Zalewski dopytywał, czy nie miała na to wszystko wpływy sytuacja wojenna, w której się znajdujemy. Zdaniem prof. Orłowskiego " do tej sytuacji weszliśmy mając już budżet, który już był rozregulowany". Tak naprawdę to się zaczęło jakieś trzy lata temu. Wtedy budżet był w niezłym stanie, chociaż oczywiście on tak strukturalnie się pogarszał, bo rząd coraz więcej wydawał na bieżące usługi, na bieżące transfery, na kolejne podwyżki emerytur - przypominał. Natomiast był taki moment jesienią 2019, kiedy sytuacja finansowa była jaka jest i potem wystąpił prezes Kaczyński i powiedział: obniżamy podatki, zwiększamy wydatki. I w ciągu 15 minut sytuacja naszych finansów się dramatycznie pogorszyła. Zanim jeszcze się jakakolwiek wojna pojawiła - mówił prof. Orłowski. Kto się przygotowuje do ciężkich czasów, to potem w tych ciężkich czasach radzi sobie lepiej. A kto działa na zasadzie "póki nie grozi załamanie to zwiększajmy pieniądze, wydawajmy, bo w ten sposób ludzie będą bardziej nas lubić", to oczywiście potem płaci - stwierdził ekonomista.