Rozumiem żal Polaków z powodu wydarzeń w Przewodowie, mi też jest przykro – powiedział mer Lwowa Andrij Sadowy w rozmowie 7 pytań o 7:07 w internetowym radiu RMF24. Dodał, że w tej sprawie potrzebna jest maksymalna otwartość, tak żeby dojść do prawdy. Gość Bogdana Zalewskiego relacjonował też jak wygląda obecnie sytuacja we Lwowie. Miasto – jak mówił – stara się funkcjonować normalnie, choć władze przygotowują je na wariant, w którym prądu zabraknie na tydzień.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Gospodarz 7 pytań o 7:07 zapytał Andrija Sadowego o oczekiwania w sprawie śledztwa, które toczy się po wybuchu w Przewodowie na Lubelszczyźnie. Przedstawiciele strony ukraińskiej - zgodnie z deklaracjami władz polskich - mają zostać dopuszczeni do miejsca eksplozji.
Sadowy wyraził przekonanie, że w kwestii dochodzenia potrzebna jest maksymalna otwartość, bo tylko w ten sposób uda się poznać prawdę na temat przyczyn zdarzenia.
Jestem przekonany, że musi być maksymalna otwartość, żeby poznać prawdę. Rozumiem ten żal Polaków, ale musicie zrozumieć, że my w samym tylko Lwowie mamy po trzy, cztery ceremonie pogrzebowe dziennie. Podczas tej wolny zginęło już ponad 200 mieszkańców miasta, a w całej Ukrainy - już tysiące - powiedział mer Lwowa.
Rozumiem ten żal, mi też jest bardzo przykro, ale ta otwartość w śledztwie jest bardzo potrzebna - powtórzył ukraiński samorządowiec.
Sadowy ocenił zarazem, że gdyby Zachód na początku wojny dostarczył Ukrainie pomoc militarną, nie byłoby tylu ofiar.
Teraz pomoc jest mocniejsza, ale jeszcze nie jest taka, jakiej potrzebujemy. Powinniśmy mieć nowsze uzbrojenie - dziś mamy broń zdolną strzelać na 70 km. Gdybyśmy mieli rakiety o zasięgu 300-400 km, wojna byłaby już skończona - przekonywał mer.
Jak mówił, Ukraina dokonuje na froncie niemożliwego.
Jesteśmy jak Dawid, który walczy z Goliatem, nikt nie wierzył, że osiągniemy przewagę nad Rosją. Musimy jednak dobić tego ‘niedźwiedzia’, bo on nie daje żyć ani nam, ani wam - podkreślił Sadowy.
Jego zdaniem Ukraina "na tysiąc procent" pokona Rosję, pytanie tylko za jaką cenę.
Jeżeli do Ukrainy przyjadą rakiety Patriot, wówczas oczywiste, że zginie mniej ludzi. Jeżeli świat będzie tylko obserwować i dyskutować: dawać, czy nie dawać, to codziennie będziemy mieć pogrzeby we Lwowie - zaznaczył mer.
Bogdan Zalewski pytał też swego gościa o sytuację w jego mieście. Andrij Sadowy relacjonował, że miniona noc we Lwowie była spokojna, ale - jak przyznał - władze przygotowują się na wariant, w którym miasto zostanie całkowicie pozbawione prądu.
Trwają duże przygotowania, bo może być taki moment, że prądu nie będziemy mieć nawet przez tydzień. Przebudowujemy wszystkie nasze schrony tak, by miały ogrzewanie - przekazał Sadowy.
Dodał, że wszystkie szpitale miejskie mają własne generatory prądu i źródła ciepła, dlatego mogą funkcjonować nawet wtedy, gdy w mieście prąd jest wyłączony.
Miasto przeżyje, choć będzie bardzo ciężko. Kiedy nie ma prądu przez trzy, cztery godziny, to jeszcze jest znośnie, ale przygotowujemy się na sytuację, gdy nie będzie go tydzień - powtórzył samorządowiec.
Zaapelował też o pomoc w dostarczeniu generatorów do Lwowa. Kupujemy większą ilość generatorów, żeby mieć rezerwę. Prosimy też o pomoc - generator jedzie już do nas z Wrocławia. Miałem też rozmowę z prezydentami innych miast polskich w sprawie pomocy. Pracujemy razem, jestem przekonany, że nam się to uda - zaznaczył Sadowy.
Według mera, we Lwowie mieszka obecnie ponad milion ludzi, w tym 150 tysięcy uchodźców z innym części Ukrainy. Mamy grupy ludzi z Mariupola, Melitopola, Zaporoża, Charkowa - powiedział.
Dodał, że miasto stara się funkcjonować normalnie - prąd i woda na razie są, działa transport, sklepy, restauracje. We Lwowie nie brakuje także paliwa, żywności i leków.