"Od ponad 20 lat jest tzw. system Renegade. W związku z tym minister obrony ma uprawnienia wręcz do zestrzelenia statku powietrznego, nad którym nie ma kontroli, który podejrzewamy, że może przeprowadzić zamach terrorystyczny" – mówił w rozmowie 7 pytań o 7.07 w internetowym Radiu RMF24 generał Jarosław Stróżyk. Były zastępca szefa zarządu wywiadu w Kwaterze Głównej NATO w Brukseli, a także były attaché obrony przy Ambasadzie RP w Waszyngtonie odniósł się także do relacji pomiędzy szefem resortu obrony a dowódcą wojsk operacyjnych. "Oczywiście mają swoje obowiązki, ale w takiej sytuacji brak zaufania wyrażony werbalnie przez obydwu panów, również poprzez oświadczenie pana generała, jest bardziej deprymujący" – powiedział. Jak dodał, „minister Błaszczak dosyć nerwowo reaguje na krytykę”.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Gen. Stróżyk w internetowym Radiu RMF24 był pytany m.in. o wnioski po wczorajszej naradzie w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. W komunikacie szefa BBN Jacka Siewiery pojawił się element, że będą ćwiczenia, które poprawią procedury komunikacji między ministrem obrony a szefem dowódców operacyjnych. To konieczne właśnie w takim przypadku, gdy coś po naszym niebie lata, a nie wiemy, co to jest - powiedział gość rozmowy 7 pytań o 7:07.
Jak dodał, od ponad 20 lat jest tzw. system Renegade. To specjalne uprawnienia ministra obrony narodowej, po zamachach 11 września (2001 r.) - samolotach lecących na Nowy Jork i Pentagon. Minister obrony ma uprawnienia wręcz do zestrzelenia statku powietrznego, nad którym nie ma kontroli, który podejrzewamy, że może przeprowadzić zamach terrorystyczny. Zatem ta komunikacja przy szybkości latania samolotów, rakiet musi być wręcz natychmiastowa - podkreślił.
Siewiera mówił wczoraj też, że oczekuje, że szef MON Mariusz Błaszczak i gen. Tomasz Piotrowski podadzą sobie ręce i dojdą do porozumienia. To jest ten element zaufania i pewnej dobrej atmosfery współpracy, choć ona nie jest konieczna. Oczywiście panowie mają swoje obowiązki, ale w takiej sytuacji brak tego zaufania wyrażony werbalnie przez obydwu panów, również poprzez oświadczenie pana generała, jest bardziej deprymujący - mówił były zastępca szefa zarządu wywiadu w Kwaterze Głównej NATO w Brukseli.
Mam wrażenie również, że - znając czy obserwując ministra Błaszczaka, który dosyć nerwowo reaguje na krytykę również ze strony moich kolegów, nazywając kiedyś generała Różańskiego "tym typem" - nie skończy się na tym elemencie i pan minister będzie chciał udowodnić, że pan generał Piotrowski nie nadaje się na to stanowisko - dodał gen. Stróżyk.
Były attaché obrony przy Ambasadzie RP w Waszyngtonie był też pytany, czy dziwi go fakt, że śledztwo ws. rosyjskiej rakiety prokuratura cywilna odebrała prokuraturze wojskowej.
Mnie mało już dziwi w tej sprawie. Dziwi mnie tylko, że nie mamy do tej pory pełnej informacji na temat tej rakiety, osób ewentualnie, które nie dopełniły swoich obowiązków, bądź też przede wszystkim poniosły konsekwencje - mówił gen. Stróżyk. Ale przede wszystkim interesuje mnie, czy już zmieniono procedury tak, że będziemy wiedzieć o następnych rakietach dużo więcej, szybciej i we właściwym momencie. Co więcej - będziemy mogli je zestrzelić - dodał generał.
Prowadzący rozmowę Paweł Balinowski zauważył, że ze strony rządowej padają argumenty, że to są informacje tajne i klauzulowane. Czy według gościa Radia RMF24 to jest rzeczywiście dobry powód, żeby nie mówić nam, co tam się tak naprawdę wydarzyło?
Myślę, że albo mówimy wszystko, albo nic. I tu rzeczywiście po części zgadzam się z tymi osobami - argumentował generał. Tylko to minister obrony o tym mówił, a wczoraj o samym fakcie i o spotkaniu z generałami mówił prezydencki szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, zatem powiedziałbym, że to strona rządowa ten temat "ujeżdża" - mówiąc kolokwialnie. Mówi dość sporo, ale niestety bez podania faktów, które mógłby opinii publicznej pomóc zrozumieć ten niezrozumiały do tej pory fakt, że nie wiemy nic w praktyce o pochodzeniu rakiety, kiedy dokładnie ona wleciała. I na razie poruszamy się, mam wrażenie, w pewnych dużych znakach zapytania - tłumaczył były zastępca szefa zarządu wywiadu w Kwaterze Głównej NATO w Brukseli.
Czy generała Stróżyka dziwi, że jeszcze nie doszło do dymisji ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka? Dymisje ministrów to jest zawsze element politycznego podwórka. Ja się staram do niego nie mieszać, natomiast brakuje mi jakichkolwiek konsekwencji tej sprawy - mówił.
Gość RMF FM odniósł się również do sytuacji ewentualnej dymisji generała Tomasza Piotrowskiego. Już sama dyskusja czy generał zostanie odwołany, czy nie, to już jest nadwyrężanie jego statusu, jego możliwości. Odpowiem w ten sposób: nie ma generałów niezastępowalnych, tak jak nie ma ministrów niezastępowalnych - tłumaczył. A jeżeli w jakimś stopniu ktoś jest niezastępowalny, to jest też jego wina, że nie wychował swoich następców. Zatem nie dajmy się zwariować. Każdy w którymś momencie może być zastępowalny, a nawet powinien być, bo w przypadku kryzysu, wojny, straty również na wysokich szczeblach czasem się zdarzają - wyjaśniał.
Więc wymiana, jeżeli podjęta byłaby taka decyzja, ale też bez dyskusji, bez jakiegoś nadmiernej egzaltacji, może nastąpić, następuje i będzie następowała pewnie na wyższych szczeblach. Pamiętajmy - to nie tylko o generała Piotrowskiego chodzi, bo też tajemnicą poliszynela jest również brak zaufania ministra do najważniejszego żołnierza, do szefa sztabu generalnego - stwierdził generał Stróżyk.
Jednak - jak zauważył Paweł Balinowski - prezydent Andrzej Duda pojawił się ostatnio na ćwiczeniach Anakonda, co mogło oznaczać gest zaufania dla wojskowych. To bardzo dobry ruch prezydenta jako zwierzchnika sił zbrojnych. Rzeczywiście taki gest jest bardzo potrzebny, bo nie ma miejsca na jakieś niesnaski pomiędzy niektórymi osobami. Jest tu nadrzędny cel, czyli bezpieczeństwo Polski. Potrzebujemy ponadpartyjnej zgody co do tego. To są więc bardzo potrzebne gesty. Wojsko zresztą, myślę, że je docenia. A ćwiczenia to jest klucz do sukcesu - mówił.
Prezydent Andrzej Duda rozmawiał też z szefem NATO Jensem Stoltenbergiem o zmianie procedur NATO.
Nie znam szczegółów. Ale nie jestem tym zaskoczony, procedury sprawdzamy podczas ćwiczeń. Procedury dopinamy przed zdarzeniem. Przypominam, ze rakiety gdzieś pojawiające się, to nie jest żadna nowość w historii wojskowości. Balony w miarę są nowe, ale pamiętajmy, że trzy miesiące temu historię z balonami zaprzątały Stany Zjednoczone przez kilka dni. Zatem wyobrażam sobie, że po takiej historii również my dokonujemy sprawdzenia procedur - mówił Stróżyk.
Ale oczywiście nie neguje takiego faktu, że w NATO potrzebne jest lepsze współdziałanie. NATO wciąż się rozwija i reaguje skutecznie na to, co się dzieje w Ukrainie i ze strony agresora rosyjskiego. Zatem mamy czas, choć trzeba to robić pewnie szybko, być może decyzje polityczne są potrzebne w tym względzie. I mamy szczyt NATO w Wilnie w lipcu tego roku, który być może będzie mógł podjąć decyzje wyższego szczebla - dodał gość RMF24.