"Wspólne rosyjsko-białoruskie manewry lotnicze mogą być przygotowaniem do operacji z kierunku północnego. Po drugie tego typu manewry muszą mocno związać ukraińską uwagę i Ukraina musi w jakiś sposób zareagować, nawet przerzutem wojska czy obserwacją. To spowoduje, że siły ukraińskie będą coraz bardziej rozciągnięte. Tego typu działania powodują również, że Ukraina musi patrzeć w obu kierunkach. Gdyby się okazało, że Łukaszenka się złamał i przystąpił do takiego sojuszu, ale aktywnego z Rosją, to byłby to bardzo zły sygnał dla Ukrainy. Bo Ukraina musiałaby w zasadzie bronić się na całej długości swojej granicy, a nie jak dotychczas tylko tej części wschodniej i południowej" - mówił w rozmowie 7 pytań o 7.07 w internetowym Radiu RMF24 gen. Tomasz Drewniak, były inspektor sił powietrznych i ekspert Fundacji Stratpoints.
Posłuchaj całej rozmowy Tomasza Weryńskiego z gen. Tomaszem Drewniakiem:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Tomasz Weryński pytał swojego gościa również o ostanie słowa szefa Fundacji Dom Białoruski w Warszawie. Aleś Zarembiuk uważa, że "z terytorium Białorusi planowana jest nowa operacja na Ukrainę". "Przez pierwsze dwa tygodnie wojsko będzie ćwiczyć, a potem może zaatakować" - mówił Zarembiuk. Jeżeli Łukaszenka zostałby w jakikolwiek sposób zmuszony, żeby się przyłączyć do tego w taki aktywny sposób, to byłby to zły znak dla Ukrainy. Wtedy Ukraina będzie musiała się bronić na dwa fronty. Na ten front, który już dziś istnieje i ten front, który zostałby otwarty na całej granicy północnej z Białorusią - mówił gość Radia RMF24.
Generał Tomasz Drewniak był również pytany o atak na Dniepr. Na pewno strzelanie rakietą w miasto, bo Dniepr nie jest obiektem wojskowym tylko miastem, samo w sobie już jest zbrodnią - mówił wojskowy. Rosjanie do tego ataku użyli pocisku H22, którego nazywa się zabójcą lotniskowców. Rosjanie od samego początku stosują metody, które pamiętamy raczej z książek historycznych o II wojnie światowej niż z jakiś współczesnych wojen. Nie rozumiem tego, bo wydaje się, że ta taktyka, próba terroryzacji Ukrainy czy terroryzowania ludzi na Ukrainie, nie przynosi żadnego efektu - zauważył gość RMF24. A Rosjanie się cięgle tego trzymają. Dla mnie to jest bardzo dziwne i niezrozumiałe w kontekście prowadzenia działań wojennych - dodał generał.
Tomasz Weryński pytał swojego gościa również o to, czy państwa zachodnie zdecydują się na przekazanie samolotów i myśliwców Ukrainie. To jest dość długi proces, bo przeszkolenie pilota jest chyba najdłuższym procesem we wszystkich tych rzeczach, które mogą się wydarzyć - mówił gen. Drewniak. Przeszkolenie personelu naziemnego, wkomponowanie samolotów w cały system obrony przeciwlotniczej jest dużo trudniejszy niż jakikolwiek inne zadanie - dodał ekspert Fundacji Stratpoints.
Jak długo mogłoby trwać takie szkolenie? Według mnie to jest przynajmniej pół roku - mówił.
A jaka liczba i typ samolotów byłby najbardziej potrzebny Ukrainie? Każda ilość i każdy typ - stwierdził. Oczywiście mówię o samolotach bojowych. Nawet polskie MIG-29 byłyby jakimś solidnym wzmocnieniem. Każdy typ statku powietrznego, który jest w stanie zwalczać bezpilotowe aparaty latające, który jest w stanie wytworzyć częściową przewagę w powietrzu po to, żeby Rosjanie nie mogli właśnie latać swobodnie i terroryzować Ukrainy. Każdy typ statku powietrznego jest jak najbardziej pożądany - mówił ekspert.
A czy wysłanie tych samolotów mogłoby radykalnie zmienić obraz wojny w Ukrainie? Tak, ale tu cały szkopuł tkwi w szczegółach - mówił gen. Drewniak. Wysłanie 5, 10 samolotów nie zmieni radykalnie sytuacji, ale wysłanie 60 czy 80 już tak, więc tu tak naprawdę pytanie jest nie tylko o to, jakie typy statków powietrznych, ale w jakiej ilości i jak ono będzie wspierane przez producenta czy kraj, który je wysłał po to, żeby przez dłuższy czas mogło działać skutecznie - dodał ekspert.
Gość Radia RMF24 był również pytany o to, czy Niemcy dadzą zielone światło, żeby Polska czy Finlandia mogły wysłać czołgi Leopard na Ukrainę? Nie wiem, jakie rozmowy prowadzi Finlandia, ale wydaje mi się, że najpierw trzeba było siąść do rozmów z Niemcami, a potem składać deklaracje - zauważył. Żeby to nie było tak, jak z naszymi MIG-29, gdzie też była deklaracja, a potem był problem. Myślę, że trzeba było siąść do stołu i rozmawiać z Niemcami i dopiero potem składać deklarację. Na razie Niemcy dość twardo trzymają się swojej polityki i nie wiem, czy taką zgodę dadzą. Gdyby dali, to byłoby to naprawdę bardzo dobra wiadomość dla Ukrainy - dodał gen. Drewniak.