W Polsce wydatki socjalne zostały nadmierne rozdęte w stosunku do możliwości gospodarki. I to jest problem - mówi Bogdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. I dlatego - dodaje gość RMF - bez cięć socjalnych się nie obejdzie.
Konrad Piasecki: Dlaczego rynek jest tak niełaskawy dla złotego?
Bogdan Wyżnikiewicz: Rynek rządzi się swoimi prawami. Zawsze jak coś się dzieje wbrew temu rynkowi czy coś czego rynki nie lubią, czego rynki się boją, nawet jeśli miałoby się to wydarzyć w przyszłości, to reagują w taki właśnie sposób.
Konrad Piasecki: Czego te rynki się boją, czytają wielkie tytuły, że plan Hausnera jest rozmiękczany, rozwadniany i to ich tak przestrasza?
Bogdan Wyżnikiewicz: Tak, bo plan Hausnera - po pierwsze - jest spóźniony, po drugie - dosyć blisko idący, mógłby iść znacznie dalej i wszelkie próby jeszcze rozmiękczania, ograniczania, stępiania tego planu są przyjmowane bardzo niedobrze.
Konrad Piasecki: Czyli będzie to tak, że będą ustawy planu Hausnera w Sejmie i każde odrzucenie jakiejś poprawki, jakiegoś fragmentu, będzie w ten sposób przez rynek odbierane, że będziemy mieli kolejne upadki złotego, kolejne coraz niższe kursy?
Bogdan Wyżnikiewicz: Tego nie można zupełnie wykluczyć, chociaż po pewnym czasie ten kurs się ustabilizuje, bo już nie będzie sensu go zmieniać ani reagować.
Konrad Piasecki: A jakiej granicy może to sięgnąć?
Bogdan Wyżnikiewicz: Nie ma takiej granicy. 5 – to jest jakaś granica psychologiczna, która nawet może nie być osiągnięta, ale jeżeli wydarzenia będą szły w złym kierunku czy bardzo złym, to ja bym tego nie wykluczył.
Konrad Piasecki: 5,6, 7?
Bogdan Wyżnikiewicz: Nie, złoty jednak nie zachowuje się jak waluta w egzotycznym kraju, jest walutą dość stabilną. Poza tym jest jeszcze nacisk na umacnianie się złotego, więc tutaj niebezpieczne są wahania i obserwowany od dłuższego czasu trend osłabiania złotego – to jest problem.
Konrad Piasecki: Czy zgadza się z tymi, którzy mówią, że ze skromnego planu Hausnera zastał już tylko planik, wydmuszka i kadłubik?
Bogdan Wyżnikiewicz: Właściwie sytuacja jest cały czas płynna i nie wiadomo, co zostanie z planu Hausnera. Ale może ważniejsze od tego, co zostanie, jest - kiedy zaczniemy odczuwać jego efekty. Bo wszystko wskazuje na to, że zaczniemy je odczuwać dopiero za 2 lata pierwsze, a do tej pory to będą efekciki.
Konrad Piasecki: A mówi pan o tych bolesnych efektach czy o tych korzystnych? Bo bolesne też będą. Emeryci i renciści specjalnie zachwyceni planem Hausnera nie są.
Bogdan Wyżnikiewicz: Wydaje mi się, że lepiej przełknąć plan Hausnera, który oznacza drobne uciążliwości w porównaniu, gdyby plan Hausnera został całkowicie odrzucony i gdyby nastąpiła ta niedobra sytuacja, czyli relacja długu publicznego do PKB przekroczyła 60 proc. i wtedy trzeba byłoby zakazać w Polsce deficytu budżetowego – wydatki musiałby się równać przychodom. I dopiero wówczas emeryci i ci wszyscy, którzy narzekają, odczują skutki tej nowej sytuacji, kiedy – krótko mówiąc - realna wartość wypłat, które dostaną będzie się kurczyła. Lepiej więc wybrać mniejsze zło, nawet jeśli jest uciążliwe i bolesne, niż narażać się na dużo bardziej poważne konsekwencje.
Konrad Piasecki: Zapytam pana z pozycji lewicowej. Dlaczego plan Hausnera czy plany oszczędności, które w Polsce powstają, muszą dotykać tych i tak już nie mających się najlepiej – emerytów, rencistów, którzy mają zasiłki chorobowe, czy nie może być tak, że trochę ci bogaci zostaną zaatakowani przez plan Hausnera i wszystkie inne plany?
Bogdan Wyżnikiewicz: Oszczędności powinny dotknąć wszystkich w mniej więcej równym stopniu. Tak się składa jednak, że w Polsce wydatki socjalne zostały nadmierne rozdęte w stosunku do możliwości gospodarki. I to jest problem. Aspiracje nasze są dużo bardziej rozbudowane, niż możemy sobie pozwolić na ich zaspokojenie. I stąd wziął się problem.
Konrad Piasecki: Jest tak, że bez uderzania w rencistów i emerytów nie wyjdziemy z kryzysu budżetowego?
Bogdan Wyżnikiewicz: Trudno o temu zapobiec, dlatego że trzeba pamiętać o tym, że proporcjonalnie do wydatków budżetowych jest to znacząca część i z drugiej strony – jeśli byśmy uderzali w te grupy „bardziej zamożniejsze” np. w przedsiębiorców, banki, to odbije się to rykoszetem na tych warstwach ubogich również.
Konrad Piasecki: I tak źle i tak niedobrze