"Mamy skłonności do wyolbrzymiania, do dramatyzowania wypowiedzi Camerona. Mamy wrażenie, że to właśnie o nas Polaków chodzi, że cały czas się o nas rozmawia i nas się wytyka palcem na Wyspach. Tak wcale nie jest" - mówi w rozmowie z korespondentem RMF FM analityk i były dziennikarz BBC Leszek Wielgo. W ten sposób między innymi odnosi się do wypowiedzi premiera Wielkiej Brytanii, który ponad tydzień temu opowiedział się za pozbawieniem pracujących na Wyspach imigrantów z krajów UE dodatku rodzinnego na dzieci, jeśli te przebywają w swych krajach ojczystych.

REKLAMA

Bogdan Frymorgen: Jak odbiera pan pod kątem analitycznym wypowiedź Davida Camerona?

Leszek Wielgo: Nie sposób mówić o tych sprawach bez znajomości kontekstu brytyjskiego, to jest tutaj naprawdę bardzo ważne. Wielka Brytania boryka się z poważnym kryzysem, oczywiście względnie poważnym, no bo jest ciągle państwo rozwinięte, ale jak na swoje standardy ma problemy, szuka gwałtowanie oszczędności od kilku lat, obcina zasiłki ludziom, jest wiele niezadowolenia. Krótko mówiąc - jest bardzo intensywna debata na temat imigracji, która jest postrzegana jako obciążenie dla państwa brytyjskiego i w tym kontekście padają rożnego typu wypowiedzi. Nie należy ich wyolbrzymiać. My mamy skłonności do wyolbrzymiania, do dramatyzowania takiej wypowiedzi Camerona, mamy wrażenie że to właśnie o nas chodzi, że cały czas się o nas rozmawia i nas się wytyka palcem. Tak wcale nie jest. W tej chwili już głównie się mówi o Rumunach i o Bułgarach, bo to oni właśnie wchodzą teraz na brytyjski rynek pracy. Także sprawa nie jest z brytyjskiego punktu widzenia tak dramatyczna, jak wydaje się z polskiego punktu widzenia, i należy też zrozumieć to, że Wielka Brytania jest w kryzysie i szuka oszczędności. To stąd biorą się tego typu wypowiedzi.

Jest jeszcze oczywisty kontekst unijny, bo przecież premier David Cameron może podać przykład Polaków, którzy biorą zasiłki na dzieci mieszkające w Polsce, ale zmiana tej zasady oznaczałaby ponowną negocjację traktatów unijnych, co jest praktycznie niemożliwe.

Oczywiście, to jest absolutnie kluczowa kwestia. Wczoraj słuchałem popularnego programu "Question Time", gdzie nie tylko politycy, ale również znane osoby z życia publicznego odpowiadają na pytania publiczności. Tam przedstawicielka partii konserwatywnej, czyli współrządzącej, bo mamy oczywiście w Wielkiej Brytanii rząd koalicyjny, powiedziała wprost, bez żadnych ogródek, w czasie debaty na temat imigracji: ile to kosztuje brytyjskiego podatnika? Powiedziała to de facto w tych słowach: "Premier Wielkiej Brytanii jest w tej sprawie bezsilny, bo Wielka Brytania jest członkiem Unii Europejskiej. Wielka Brytania nie może zamknąć swojej granicy jako członek Unii Europejskiej. Te decyzje zostały podjęte w Brukseli. Pod takimi zasadami Wielka Brytania podpisała się wstępując do Unii Europejskiej, wiec jeżeli to się większości brytyjskiego społeczeństwa nie podoba, że granice są otwarte, to jedynym sposobem jest wyjście z Unii Europejskiej. Tutaj partia konserwatywna oferuje taką opcję. Obiecuję, że jeżeli wygra wybory w przyszłym roku- 2015, to da Brytyjczykom w referendum możliwość opowiedzenia się za tym, czy chcą sami decydować o swoich granicach, czy nie".

Czyli zbijamy tutaj kapitał polityczny. Te kilka słów rzucone podczas wywiadu dla BBC przez premiera Davida Camerona może zdobyć całkiem sporą liczbę niezdecydowanych głosów eurosceptyków, ludzi, którzy wahają się na co albo za kim głosować.

Absolutnie i w tym kontekście należy zwrócić uwagę na to, że rząd i premier Cameron są pod dużą presją. Rośnie w siłę skrajnie prawicowa partia, która stała się możliwym do przyjęcia obliczem brytyjskiej nacjonalistycznej prawicy, czyli partia UK Independence Party, która przede wszystkim zbija kapitał na niepokoju związanym z imigracją. Jej notowania wzrosły do tego stopnia, że ona staje się znaczącym graczem na scenie politycznej Wielkiej Brytanii i jeżeli rząd, czyli umiarkowana prawica, tego problemu nie rozwiąże, a przynajmniej w percepcji wyborców nie weźmie się za bary z tym problemem, to ci wyborcy po prostu uciekną do skrajnej prawicy. Zatem premier Cameron wygłaszając wspomniane wczesniej słowa, też o tym myśli.