Firmy, które współpracowały z PZU prowadziły potem kampanię wyborczą Lecha Kaczyńskiego na prezydenta - ujawnia Grzegorz Schetyna, sekretarz generalny PO w Kontrwywiadzie Kamila Durczoka w RMF.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Kamil Durczok: Za 5 dni Donald Tusk ma przedstawić kandydata na nowego sekretarza generalnego partii. Czy przedstawi pańską kandydaturę?
Grzegorz Schetyna: Trudno powiedzieć. Nie tylko na sekretarza generalnego, ale i na skarbnika. Będzie wybierany także zarząd partii.
Kamil Durczok: Skarbnikiem – jak sądzę – nie chce pan zostać. Ale chce pan pozostać na stanowisku sekretarza?
Grzegorz Schetyna: To jest decyzja Donalda Tuska.
Kamil Durczok: Nie, nie. To jest pańska decyzja.
Grzegorz Schetyna: Ale on zgłasza. To są dwa stanowiska, które należą do przewodniczącego.
Kamil Durczok: A jak panu zaproponuje, to pan się zgodzi?
Grzegorz Schetyna: Podejmę to wyzwanie.
Kamil Durczok: Wczoraj „Newsweek” napisał o dwóch młodych ludziach, m.in. o pańskim asystencie, którzy mieli wyprowadzać pieniądze z partyjnych kont. Myśli pan, że jest to coś, co uniemożliwi panu objęcie tej funkcji?
Grzegorz Schetyna: To jest sprawa, którą należy wyjaśnić, ona zbulwersowała nas w Platformie. Ta osoba, która była moim asystentem, teraz pracuje w klubie parlamentarnym. Sprawa jest trudna, trzeba ją wyjaśnić. „Newsweek” kilkakrotnie piórem Jerzego Jachowicza atakował PO, mnie także osobiście, za co musiał przepraszać. Chcemy poważnie sprawdzić te zarzuty.
Kamil Durczok: Ale z tego, co wczoraj się okazało, te zarzuty potwierdzają także inni świadkowie. Mówią, że pan wiedział, co działo się z partyjnymi pieniędzmi.
Grzegorz Schetyna: Absolutnie nie. Nie jestem skarbnikiem, nie odpowiadam za finanse. Uważam, że świadek, na którego powołuje się red. Jachowicz, to jest Maciej Śmigiel, który pracował w zeszłej kadencji w klubie parlamentarnym PO i został przez Jana Rokitę, ówczesnego przewodniczącego, dyscyplinarnie wyrzucony. Bierzemy bardzo poważnie ten wątek pod uwagę, że jest to zemsta osoby, która już nie pracuje i ma pretensje do ludzi, którzy klub PO prowadzą.
Kamil Durczok: Jak państwo to chcą wyjaśnić?
Grzegorz Schetyna: Chcemy sprawdzić wszystkie przelewy, porozmawiać z wszystkimi ludźmi, którzy pracowali przy kampaniach wyborczych. Musimy mieć ich relacje i potwierdzenie, czy taki proceder miał miejsce, czy nie. Zawsze jeśli jest oskarżenie, musi być też prawo do obrony. Potrzebujemy kilku dni, by to wyjaśnić.
Kamil Durczok: To jedna sprawa. Jacek Kurski równo tydzień temu oskarżył sztab Donalda Tuska o nieprawidłowości przy finansowaniu kampanii wyborczej – chodzi o tzw. słynną aferę billboardową. PO zapowiada pozew przeciwko Kurskiemu od tygodnia i jeszcze go nie wniosła.
Grzegorz Schetyna: Jacek Kurski oskarżył nas we wtorek wieczorem.
Kamil Durczok: A dziś mamy wtorek rano.
Grzegorz Schetyna: Wcześniej mieliśmy Boże Ciało i długi weekend i potrzebowaliśmy kilku dni, by sprawdzić dokładnie, czy w zarzutach Kurskiego jest cokolwiek prawdy.
Kamil Durczok: Państwo nie wiedzieli o tym, czy kampania była finansowana legalnie, zgodnie z wszystkimi zasadami?
Grzegorz Schetyna: To, że nie ma nic wspólnego z kampanią PZU – to jest pewne, wiedzieliśmy o tym. Musieliśmy sprawdzić nasze dokumenty, porozmawiać z firmami, z którymi współpracowaliśmy, czy też one – dwie firmy billboardowe, z którymi mieliśmy podpisane umowy – wcześniej nie pracowały dla PZU w jakimkolwiek sensie tej kampanii, o której mówił Kurski. Dziś mamy to potwierdzenie – takie rzeczy nie miały miejsca.
Kamil Durczok: Pan mówi, dzisiaj mamy to potwierdzenie; takie rzeczy nie miały miejsca. A wczoraj słyszałem, że zapowiedź pozwu to dziś albo jutro. Na co czekać? Albo jest tak, że Jacek Kurski kłamie i państwo od razu wnoszą pozew przeciwko Kurskiemu (czas skończyć z takimi metodami uprawiania polityki – jak mówił jeden z waszych kolegów), albo jest coś na rzeczy i zwlekacie nie wiadomo po co?
Grzegorz Schetyna Trzeba być odpowiedzialnym, skoro Kurski uprawia politykę w sposób tak warcholski, jak to robi, i jest to akceptowane przez PiS. My nie chcemy być takimi politykami, nie chcemy uprawiać takiej polityki. Jeżeli mówimy rzeczy, to poważnie i odpowiedzialnie. Mówimy dzisiaj – oddajemy sprawę Kurskiego do sądu; nie mieliśmy nic wspólnego z kampanią PZU. Natomiast wszystko wskazuje na to, że firmy, które eksponowały kampanię PZU, eksponowały plakaty Lecha Kaczyńskiego w kampanii prezydenckiej.
Kamil Durczok: To pan chce teraz powiedzieć, że to, co mówił Kurski, tak naprawdę odnosi się do PiS-u? Jakie ma pan dowody?
Grzegorz Schetyna Ja mam dowody, informacje o firmach, które współpracowały z PZU, i te same firmy eksponowały plakaty Lecha Kaczyńskiego. Nie chcę ich wymieniać, to są znane firmy billboardowe. Myślę, że śledztwo dziennikarskie nie będzie tu trwało długo. Proszę sprawdzić. Kulą w płot uderzył Jacek Kurski i wydaje się, że po tych kilku dniach zdał sobie sprawę i teraz próbuje wycofać się z oskarżeń. My te oskarżenia podejmiemy; oddajemy sprawę do sądu i chcemy pełnego wyjaśnienia sprawy.
Kamil Durczok: Spróbujmy jeszcze raz. Chcę, aby tu nie pozostały żadne wątpliwości. Tydzień temu Kurski mówi, że doszło do nieprawidłowości w finansowaniu kampanii prezydenckiej Tuska, dlatego że mogła być ona pośrednio finansowana z pieniędzy PZU. Dzisiaj Grzegorz Schetyna mówi, że owszem taka sytuacja mogła mieć miejsce, ale w odniesieniu do Lecha Kaczyńskiego.
Grzegorz Schetyna Na pewno nie miała miejsca w stosunku do Donalda Tuska i kampanii Donalda Tuska. Jeśli mogła mieć jakiś związek z kampanią prezydencką to mogła mieć związek z kampanią Lecha Kaczyńskiego.
Kamil Durczok: I chce pan powiedzieć, że te firmy, które prowadziły kampanie PZU, prowadziły także kampanie Lecha Kaczyńskiego, billboardowe.
Grzegorz Schetyna Mamy takie sygnały.
Kamil Durczok: Sygnały? Informacje?
Grzegorz Schetyna Wymaga to sprawdzenia dziennikarskiego. Ja nie jestem dziennikarzem śledczym. Ten watek trzeba bardzo poważnie sprawdzić.
Kamil Durczok: Dzisiaj zapewne się to rozpocznie. Dziękuję za rozmowę. Jestem jeszcze winien informację. Wczoraj w Kontrwywiadzie powiedziałem, że Andrzej Zarębski, były członek KRRiT, wycofał swoją wypowiedź o Jacku Kurskim dla „Gazety Wyborczej”, bo się obawiał o bezpieczeństwo swoich najbliższych. Tak naprawdę tej wypowiedzi udzielił „Gazecie”, a potem ją wycofał Jan Zarębski, były marszałek woj. pomorskiego. Andrzej Zarębski wczoraj mi powiedział, że kogo jak kogo, ale Jacka Kurskiego się nie boi. Obydwu panów za pomyłkę przepraszam.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio