"Rosja, która coraz bardziej na tej wojnie traci, jest partnerem, który nie będzie mógł już wiele Węgrom zaoferować, więc dzisiaj to wydaje się, przede wszystkim, szkodliwą polityką dla samych Węgier" - mówił w radiu RMF24 Andrzej Sadecki, ekspert od polityki węgierskiej z Ośrodka Studiów Wschodnich. Rozmówca Tomasza Weryńskiego mówił również o tym, czy realne jest, żeby Komisja Europejska zablokowała wypłatę Węgrom 7,5 mld euro.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Sadecki: Węgry szkodzą najbardziej sobie. Pogłębia się ich izolacja

Tomasz Weryński: "Unia Europejska nie powinna rozważać nowych sankcji wobec Rosji" - powiedział minister spraw zagranicznych Węgier. Peter Szijjarto dodał, że to tylko pogłębiłoby kryzys związany z dostawami energii. Jak można interpretować te słowa? To kolejne zbliżenie Węgier do Rosji? Wcześniej agencja Reutera napisała, że Wiktor Orban zapowiedział, iż Węgry spróbują zablokować przedłużenie sankcji na Rosję.

Andrzej Sadecki: Tak. Węgry cały czas trwają w pewnym rozdwojeniu, bo z jednej strony oczywiście są członkami Unii Europejskiej i NATO, i przegłosowały sankcje, które Unia nałożyła na Rosję, a z drugiej strony cały czas kontynuują, czy wręcz w pewnych obszarach pogłębiają współpracę z Rosją. Widzimy to chociażby w energetyce. Szczególnie w mediach węgierskich krytykowane są Ukraina i Zachód, a krytyka sankcji ostatnio wiąże się z jednej strony z przekazem do odbiorców wewnętrznych, bo na sankcje unijne na Rosję zwalane jest pogorszenie sytuacji gospodarczej w kraju, a z drugiej strony wydaje się, że to może być obecnie element negocjacji z Komisją Europejską dotyczący funduszy unijnych.

A z czego się bierze taka przedziwna potrzeba chronienia Rosji? Czy z jakiegoś strachu przeciwko armii Władimira Putina?

To jest efekt wieloletniego uwikłania Węgier we współpracę z Rosją na wielu obszarach, szczególnie właśnie wspomnianej energetyki, projektu budowy elektrowni jądrowej przez rosyjską firmę na Węgrzech, współpracy w Gazie itd., ale też współpracy, która z czasem nabrała wymiaru politycznego. O tym świadczą jednak bardzo bliskie kontakty elit politycznych Węgier i Rosji.

Teraz cytat: "Węgry to koń trojański, który chce upadku Unii Europejskiej, a premier Wiktor Orban nienawidzi Ukrainy i marzy o ruskim mirze w Europie". Tak uważa doradca prezydenta Ukrainy, Mychajło Podolak. Czy rzeczywiście Węgry są takim koniem trojańskim Europy?

Jeśli wziąć pod uwagę retorykę węgierską, czyli oficjalną, to ona faktycznie jest nieprzychylna Ukrainie. Natomiast w takiej sferze decyzji Węgry oczywiście jednak są członkiem NATO, jednak wysyłają swoje myśliwce do ochrony nieba nad państwami bałtyckimi. To jest polityka dwutorowa, która była bezproblemowa przez wiele lat. W momencie wojny okazała się ogromnym obciążeniem.

Czy tak się da w obliczu tego co dzieje się w Ukrainie - czy da się z jedną i z drugą stroną iść pod rękę? Czy np. NATO nie powinno podjąć jakiejś radykalnej decyzji - zaproponować Węgrom żeby np. opuściły NATO, jeżeli chcą iść pod rękę jednak z Rosją?

To mi się wydaje bardzo mało prawdopodobne, dopóki Węgry wypełniają to absolutne minimum, czyli wspierają sankcje itd. Natomiast mam wrażenie, że przede wszystkim Węgry szkodzą same sobie, bo od wybuchu wojny pogłębia się ich izolacja polityczna. Rosja, która coraz bardziej na tej wojnie traci, jest partnerem, który nie będzie mógł już wiele Węgrom zaoferować, więc dzisiaj to wydaje się, przede wszystkim, szkodliwą polityką dla samych Węgier.

Komisja Europejska chce zablokować wypłatę Węgrom 7,5 miliarda euro. Jak poinformowała Bruksela, ma to zapewnić ochronę budżetu Unii i interesów finansowych Wspólnoty przed naruszeniem zasad praworządności na Węgrzech. Sprzeciw już zapowiedziała Polska. Czy rzeczywiście odebranie funduszy Węgrom może stać się faktem?

Tak, na pewno ta deklaracja czy propozycja Komisji, to jest rozwiązanie dosyć "atomowe", natomiast są jeszcze trzy miesiące, w czasie których Węgry mogą dokonać pewnych zmian. Chodzi zwłaszcza o to, żeby zapewnić wydatkowanie środków unijnych w uczciwy sposób. Pojawia się kwestia utworzenia specjalnej instytucji antykorupcyjnej na Węgrzech. Te negocjacje trwają, a najbliższe kilka tygodni będą kluczowe w rozstrzygnięciu czy Węgrzy faktycznie zdecydują się na ustępstwa.

Polska zapowiedziała swój sprzeciw, jak już mówiłem, tylko pojawia się pytanie - czy w obliczu tego, o czym mówiliśmy w kontekście Ukrainy, czy jest sens tracić krew za Węgry w kontekście tych środków unijnych?

Akurat w przypadku głosowania, które będzie na Radzie Unii Europejskiej w tej sprawie, jeśli do niego oczywiście dojdzie, jeśli Węgry nie wycofają się z tych rozwiązań, to głosowanie jest metodą większościową, więc tutaj nie będziemy w sytuacji dylematu - czy zablokować to rozwiązanie, czy nie, bo jeśli zbierze się wystarczająca liczba głosów w Radzie to ta decyzja przejdzie, tak czy inaczej.

A może to jest też obawa, że podobny los, gdzieś na horyzoncie, zbliża się w kierunku Polski, jeżeli chodzi o kwestie praworządności?

Tak, chociaż ta obecna procedura, mówiąc w uproszczeniu - "pieniądze za praworządność", dotyczy bezpośredniego zagrożenia wydawania funduszy unijnych. Jeśli zerknie się na raporty OLAF-u, agencji antykorupcyjnej badającej nieprawidłowości w wydatkowaniu unijnych funduszy, można zauważyć, że Węgry są na pierwszym miejscu, a daleko w tyle są wszystkie inne państwa unijne razem z Polską, więc jest to, przede wszystkim, zagrożenie dla Węgier.

Dziękuję za rozmowę.


Opracowanie: Rafał Szarek