REKLAMA

Tomasz Skory: „To nic innego, jak projekt Pawła Piskorskiego, podrzucony SLD do wykonania.” - tak o propozycji nowego ustroju Warszawy powiedział w dzisiejszej debacie jeden z posłów. Prawda to?

Paweł Piskorski: Miło mi, że tak przeceniane są moje możliwości w Sejmie i mój wpływ na klub Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

Tomasz Skory: Może SLD ukradł Panu ten projekt?

Paweł Piskorski: Ja sądzę, że w dobrych projektach, czy w dobrym sposobie myślenia, kierunku myślenia, nie ma sensu się ścigać na to, kto jest pierwszy. Ja nie firmuję tego projektu na takiej zasadzie, że staram się nie być jego głównym referentem, ani główną osobą, która w parlamencie zabiera głos. Natomiast, rzeczywiście, jest to projekt, który powtarza tezy, o których ja od lat mówiłem, że w Warszawie powinno być tak samo, jak w każdym innym mieście w Polsce. Powinno być zdecydowanie mniej radnych, powinien sposób zarządzania Warszawą być prostszy. To wszystko ten projekt powtarza i jestem z tego zadowolony.

Tomasz Skory: No właśnie. Dwa szczeble samorządu zamiast pięciu, mniejsza liczba radnych, silniejsza władza prezydenta. Nie boi się Pan, że popierając ten projekt Platforma Obywatelska przygotowuje tak naprawdę grunt pod dominację SLD w stolicy?

Paweł Piskorski: My nie przygotowujemy tego pod jakiekolwiek rozwiązanie polityczne.

Tomasz Skory: Taki może być skutek uboczny.

Paweł Piskorski: Może być tak, oczywiście. To będzie zależało od wyborców. Może być tak, że w tych wyborach wygra kandydat Platformy Obywatelskiej, kandydat SLD, kandydat jakiejś prawicy. Ja uważam, że to jest oczywiście lepsze rozwiązanie, bo wyborcy mogą z wyborów na wybory zmieniać swoje preferencje polityczne, ale miasto jest wreszcie w normalny sposób rządzone.

Tomasz Skory: SLD prze do wcześniejszych, wiosennych wyborów samorządowych. Platforma jest przyspieszeniu wyborów przeciwna. Czy dlatego, że im dłużej SLD rządzi, tym ma mniejsze szanse na wygranie samorządów?

Paweł Piskorski: Ja uważam, że niedobrze jest, jeżeli się zmienia normy ogólne pospiesznie, tak pospiesznie pod jakieś rozdanie polityczne. Normą ogólną jest to, że wybory się kończyły jesienią. W trakcie kadencji bardzo trudno jest to skrócić. Jeślibyśmy powiedzieli, że przyszła kadencja samorządu i to, by radni byli wybierani z wiedzą ludzi o tym, że następne wybory samorządowe są wiosną, to nie mielibyśmy nic przeciwko temu. Natomiast teraz uważamy, że trzeba normę zachować niezależnie od tego jaki wynik SLD będzie miało.

Tomasz Skory: A Wacław Martyniuk z SLD właśnie przypomina, że jesienią SLD i Unia Pracy rozmawiały z wszystkimi ugrupowaniami i każde stwierdziło, że wiosenny termin wyborów jest, cytuję: rozsądny i logiczny. Pamięta Pan taką rozmowę?

Paweł Piskorski: Nie pamiętam, ale oczywiście pan Martyniuk powołuje się prawdopodobnie na swoje wyobrażenie, czy też na swoje chęci. Jeśli przyszła kadencja samorządu, czyli ta kadencja, która będzie się rozpoczynała w roku 2006 ma się zaczynać wiosną, to ja nie mam osobiście i sądzę, że i Platforma nie ma nic przeciwko temu. Natomiast ta kadencja nie powinna być skracana. SLD prawdopodobnie obawiając się, że skutki ich polityki mogą być dla nich wyborczo niekorzystne, stara się teraz na gwałt przeprowadzić wybory. Jak mówię, tak koniunkturalne podchodzenie do terminów wydaje mi się nie najlepszym rozwiązaniem.

Tomasz Skory: Jutrzejsze decyzje, dotyczące ustaw samorządowych i ordynacji wyborczej mogą ostatecznie poróżnić koalicję rządową. Wiadomo, ze SLD chce wyborów wiosną i korzystnej dla dużych ugrupowań metody liczenia głosów. PSL na razie stawia na jesień i metodę promującą małe, średnie ugrupowania. Czemu Platforma Obywatelska, w końcu największe ugrupowanie opozycji, nie chce metody korzystnej dla tych dużych?

Paweł Piskorski: Ona nie tyle jest korzystna dla dużych, ona zniekształca wynik wyborczy, znacząco nadwartościowując pierwsze ugrupowanie. To jest tak, że jeśli ktoś uzyskuje na przykład 20 – 25 procent głosów w wyborach, to jego wynik w mandatach może być powyżej 40 procent. Przypomnijmy sobie parlament w 1993 roku, kiedy SLD i PSL miały 2/3 mandatów w parlamencie przy poparciu mniejszym niż połowa. My opowiadamy się za ordynacją według systemu, który bardziej odwzorowuje wolę wyborców. Nie ma w dzisiejszych polskich warunkach już takiego zagrożenia, jak w 1991 roku, że jest trzydzieści partii politycznych.

Tomasz Skory: Wszystko to bardzo ładnie ustrojowo brzmi, tymczasem marszałek Tusk powiedział kilka tygodni temu, że „PSL na przykład dlatego popiera wybory jesienią, że my się godzimy na ich metodę głosowania”. To wygląda na polityczny handel po prostu.

Paweł Piskorski: Ja powinienem mówić za Platformę Obywatelską. My popieramy jesienny termin wyborów dlatego, że skracanie terminów po to tylko, że rząd, czy SLD boją się skutków ich polityki jest nie celowe. Popieramy ordynację odwzorowującą wynik i wolę wyborców, a nie ordynację zwiększającą szanse SLD. To jest dosyć naturalne.

Tomasz Skory: Ale układ z PSL-em jest.

Paweł Piskorski: PSL działa sądzę, że z przekonania. Nie mam powodów, żeby zarzucać tym politykom brak przekonań, ale działa również ze swojego interesu politycznego. Sądzę, że będzie głosowało tak samo, jak opozycja, bojąc się, czy też raczej nie chcąc, tak, jak nikt z ugrupowań opozycyjnych nie chce, monopolu SLD. Przy tych rozwiązaniach, które SLD proponuje, wynik SLD na poziomie 30 procent może im dawać bezwzględną większość, czy całkowity monopol na władzę.

Tomasz Skory: Jest Pan PSL-u pewien w tym oczekiwaniu?

Paweł Piskorski: Ja Panie redaktorze traktuję to głosowanie nie jako targ między nami, PSL-em, Prawem i Sprawiedliwością, tylko raczej jako deklarację intencji oraz jasne zademonstrowanie swojego poglądu. My ten pogląd demonstrujemy i o nim mówiliśmy, a jak te ugrupowania się zachowają, za to będą się rozliczać przed wyborcami.

Foto: Marcin Wójcicki, RMF Warszawa