To nie są te czasy, w których można złamać paręset osób. Wierzę, że w najgorszym przypadku dla prawdy, dla sprawy Rywina, Sejm po prostu nie przyjmie żadnego sprawozdania - mówi Tomasz Nałęcz, szef sejmowej komisji śledczej.
Konrad Piasecki: Gazety piszą o panu „wielki przegrany”.
Tomasz Nałęcz: Przegrany może być tylko ten, kto się sprzeniewierzył prawdzie i powiedział nieprawdę. Także to kryterium stosując – nie jestem przegrany.
Konrad Piasecki: Pan się przegrany nie czuje? Czuje się pan wygrany?
Tomasz Nałęcz: Trudno mówić, żebym się czuł wygrany. Przegłosowano rzecz, która prawdą nie jest. To oczywiście rodzi gorycz i poczucie porażki, ale przegrani są ci, którzy podnieśli rękę za tym fałszywym sprawozdaniem.
Konrad Piasecki: Panie marszałku i pan, i ja widzimy sejmową arytmetykę. Ja, patrząc na nią mam poczucie, że Sejm nie przyjmie żadnego sprawozdania z prac komisji. Pan też ma takie poczucie?
Tomasz Nałęcz: Panie redaktorze, też to podejrzewam. Jeśli chodzi o odrzucenie sprawozdania komisji napisanego przez panią poseł Błochowiak, czy firmowanego przez panią Błochowiak – by być precyzyjnym – to się nic złego nie stanie. Jeśli Sejm odrzuci kłamliwe sprawozdanie, to tylko dobrze.
Konrad Piasecki: Lepszy żaden raport, niż ten Anity Błochowiak?
Tomasz Nałęcz: Panie redaktorze, oczywiście – lepsze milczenie, niż kłamstwo. Jeśli Sejm miałby zaakceptować kłamstwo, to niech lepiej milczy w tej sprawie.
Konrad Piasecki: I ma pan przekonanie, że tak się stanie?
Tomasz Nałęcz: Ja uważam, że można w jakimś mroku nocy – choć być może to porozumienie było zawierane w dzień, czy rano – można w jakiejś sferze mroku namówić kilka osób do zachowania sprzecznego z ustaleniami faktograficznymi, sprzecznego z tym, co Polska zobaczyła przez 14 miesięcy pracy komisji. Natomiast nie ma takiej siły, która by do tego namówiła – moim zdaniem – 231 posłów, a taka większość przy pełnej frekwencji byłaby potrzebna. Można złamać kilka osób, ale – moim zdaniem – to nie są te czasy, w których można złamać paręset osób. Ja wierzę, że w najgorszym przypadku dla prawdy dla sprawy Rywina, Sejm po prostu nie przyjmie żadnego sprawozdania.
Konrad Piasecki: To będzie zarazem najlepszym z możliwych rozwiązań.
Tomasz Nałęcz: W tej sytuacji, którą stworzyli posłowie SLD sprzymierzeni z Samoobroną, wybieramy już tylko mniejsze zło. To mniejsze zło to jest nie kłamać. Jeśli nie da się powiedzieć prawdy - to milczeć.
Konrad Piasecki: A odchodząc od komisji śledczej i jej przypadków – pan ma przekonanie, że misja Marka Belki właśnie dogorywa?
Tomasz Nałęcz: Panie redaktorze, tutaj mogę być tylko komentatorem sceny politycznej. Ja widziałem już niejedną taką misję i opisywałem jako historyk II RP. Nie znam przypadku, żeby w analogicznej do sytuacji pana prof. Belki misja pierwszego kandydata się powiodła. W takiej sytuacji obowiązuje ludowe porzekadło „pierwsze koty za płoty” i moim zdaniem to historyczne doświadczenie źle wróży misji pana prof. Belki.
Konrad Piasecki: Jeśli nie Belka, to kto? Oleksy?
Tomasz Nałęcz: Polska potrzebuje rządu o silnym autorytecie i moim zdaniem próba skonstruowania przez SLD takiego partyjnego rządu nie zostanie uwieńczona powodzeniem, mimo sympatyczności sylwetki Józefa Oleksego.
Konrad Piasecki: Zaraz, zaraz, ale panie marszałku, Belce się nie uda, Oleksemu się nie uda, to komu się uda w tym Sejmie?
Tomasz Nałęcz: Moim zdaniem trzeba szukać rządu złożonego z postaci fachowych nie zantagonizowanych z poszczególnymi stronnictwami. Ja, jak się dowiedziałem, że PSL pod adresem pana prof. Belki zgłasza tylko pretensje, to zaznaczyłem tę misję wielkim znakiem zapytania, bo do stworzenia rządu w tym układzie parlamentarnym potrzebna jest co najmniej życzliwość PSL.
Konrad Piasecki: No to proszę wymienić choć jedno nazwisko osoby fachowej i nie uwikłanej w partyjne spory.
Tomasz Nałęcz: Panie redaktorze, mogę odpowiedzieć językiem II RP – postać taka, jak szef pozaparlamentarnego gabinetu w1922 roku, rektor Politechniki Warszawskiej prof. Ponikowski, bądź taka, jak rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego w 1923 roku prof. Nowak. Trzeba szukać moim zdaniem kandydata na premiera poza światem polityki, który swój autorytet czerpie nie z dokonań w dziedzinie polityki, ale zarazem cieszy się zaufaniem świata polityki, choć od nikogo nie jest uzależniony pępowiną, bezpośrednio.
Konrad Piasecki: Ale jest A.D. 2004. Minęło 80 lat od tych wydarzeń i od poszukiwań profesora Ponikowskiego i profesora Nowaka.
Tomasz Nałęcz: Ale po raz pierwszy mamy analogiczną sytuację, że ugrupowania wchodzące w skład parlamentu są tak zakleszczone nawzajem, że ratunku trzeba szukać w osobie spoza parlamentu, które autorytet bierze się bezpośrednio z polityki.
Konrad Piasecki: A ma pan na tę osobę jakikolwiek pomysł?
Tomasz Nałęcz: Nie. Nawet gdybym miał, to bym tej osoby nie wymienił. Natomiast kryteria tej osoby jestem w stanie sprecyzować bardzo wyraźnie i takich osób w Polsce są dziesiątki. Trzeba się tylko na to zdecydować, trzeba przeglądać swoje prywatne kalendarzyki własnych i zaprzyjaźnionych polityków, tylko spojrzeć szerzej.
Konrad Piasecki: Ja mogę zakończyć tylko jednym pomysłem – Adam Małysz.
Tomasz Nałęcz: Bardzo byłem szczęśliwy kiedy Adama Małysz wygrywał, teraz jest w trochę gorszej formie. Ta osoba musi być aktualnie w dobrej formie.
Konrad Piasecki: Dziękuję za rozmowę.
Fot. Marcin Wójcicki RMF