„Gnój” musiałem napisać - mówi RMF Wojciech Kuczok, tegoroczny laureat NIKE. Opowiedziałem tam los człowieka bardzo mi bliski i pewien rodzaj krzywdy, którą gdzieś tam głęboko rozumiem.
Konrad Piasecki: Miłosz, Różewicz, Barańczak, Kuczok – pięknie to brzmi.
Wojciech Kuczok: To brzmi nierealnie.
Konrad Piasecki: Ale prawdziwie, bo taka jest rzeczywistość.
Wojciech Kuczok: Ale ja mam bardzo duży dystans do rzeczywistości i wolę sobie tłumaczyć, że to się nie dzieje naprawdę, i wtedy łatwiej jest zachować zimną krew.
Konrad Piasecki: Oswoił się pan czy zbudował pan sobie taką myśl, że oto trafił pan do panteonu narodowych pisarzy?
Wojciech Kuczok: No właśnie tutaj należałoby zachować tę zimną krew, bo gdybym rzeczywiście miał się wczytywać w listę moich poprzedników i wyciągać z tego jakieś wnioski, to nie wiem, co by się tu ze mną stało.
Konrad Piasecki: 32-latek trafiający na literackie szczyty. Myśli pan sobie już, czy myśli pan sobie dopiero?
Wojciech Kuczok: Ja powiem tak, ja miałem to szczęście albo nieszczęście, że ten mój debiutancki tom został dostrzeżony jako pewnego rodzaju obiecujące zjawisko i skoro mając dwadzieścia kilka lat zostałem uznany za tzw. obiecującego pisarza, to sobie pomyślałem...
Konrad Piasecki: ... dobrze zapowiadającego się...
Wojciech Kuczok:.. że po trzydziestce należy zacząć spełniać te obietnice, przynajmniej częściowo. Mam też nadzieję, że to, że tak młodo udało mi się zdobyć tak ważną nagrodę literacką nie przysporzy mi teraz lawinowo jakichś wrogów.
Konrad Piasecki: „Jeśli dostanę tę nagrodę, to będzie to tak niewytłumaczalne, jak zdobycie przez Grecję mistrzostwa Europy” – mówił pan kilka dni temu. Ale Grecja to była chyba tylko gwiazda jednego sezonu.
Wojciech Kuczok: Obawiam się, że tak - to się właśnie z Grekami stało, bo wyniki eliminacyjne, teraz, jesienne nie napawają optymistycznie i pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że ja sobie poradzę nieco lepiej.
Konrad Piasecki: Nie ma w panu strachu? Bo tak sobie wyobrażam, że gdybym napisał książkę podobną do pańskiej – czego sobie nie wróżę, bo nie piszę książek - czy nie myślałbym, że napisałem właśnie to najważniejsze dzieło, to, co miałem ludziom do przekazania? I czy nie stanąłbym teraz przed pytaniem: co dalej?
Wojciech Kuczok: Nawet jeśli miałbym się dać przekonać do tego, że to jest ta najważniejsza książka, to też jest takie poczucie ulgi: no to teraz mogę już spokojnie pisać dla przyjemności i bez jakiejś konieczności – bo rzeczywiście ta książka musiała zostać przeze mnie napisana, a następne już tylko mogą.
Konrad Piasecki: Czyli ta książka to było takie życiowe oczyszczenie?
Wojciech Kuczok: Rzeczywiście napisanie tej książki wiązało się z pewną koniecznością i przyniosło jakąś ulgę, bo opowiedziałem los człowieka bardzo mi bliski i właściwie pewien rodzaj krzywdy, którą gdzieś tam bardzo głęboko rozumiem. I teraz jest pewien oddech, pewna ulga. W tej chwili mogę pisać o miłości, chociażby – tak jak to ma miejsce w przypadku najnowszej książki „Widmokrąg”.
Konrad Piasecki: Pan nie lubi osobistych pytań o książkę „Gnój”, prawda?
Wojciech Kuczok: Nie lubię i już nawet przestałem na nie odpowiadać, ponieważ pytano mnie dosyć często i odpowiedziałem już na kilkanaście różnych sposobów.
Konrad Piasecki: Odpowiadał pan na pytania, jak tę książkę przyjął pański ojciec?
Wojciech Kuczok: Odpowiadałem. On był i jest bardzo zadowolony, zachwycony wręcz tym splendorem, który na mnie w związku z tą książką spłynął. A on jest człowiekiem zdecydowanie bardziej autoironicznym niż bohater „Gnoju” i potrafi nabrać dystansu i sam z siebie się śmieje, mając świadomość, że to nie jest jego portret ani nawet żadna próba karykatury.
Konrad Piasecki: Zapytam nie po dżentelmeńsku – czy w Polsce z literatury da się wyżyć?
Wojciech Kuczok: Ja się uparłem 4 lata temu, że tak eksperymentalnie, jako dwudziestoparolatek, debiutant postawię wszystko na jedną kartę i spróbuję zadać kłam temu przekonaniu powszechnemu, że to nie jest zawód i że to właściwie tylko parę osób może...
Konrad Piasecki: Zawód to może być, ale czy z takiego zawodu da się przeżyć od pierwszego do pierwszego.
Wojciech Kuczok: To wszystko jest kwestią tego, jakie kto ma potrzeby, i jak bardzo ograniczy swoje wydatki. Ja myślę, że na miarę moich potrzeb – bardzo ograniczonych – to rzeczywiście da się wyżyć.
Konrad Piasecki: Tzn., że powiela pan wzorce takich XIX-wiecznych pisarzy, którzy żyją o chlebie i wodzie, nie dojadają, nie do pijają, mają początki gruźlicy, ale piszą, bo to jest ich życiową fascynacją, ich życiowym powołaniem.
Wojciech Kuczok: Ja sobie jakoś specjalnie nie odmawiam. Z przejadaniem nigdy nie miałem kłopotów – to chyba widać po mnie. Jestem w stanie nawet utrzymać rodzinę swoją, bez narażania jej na śmierć głodową. Od pewnego czasu to już jest taka chwila spokoju, aczkolwiek nieregularność jest tutaj największym kłopotem, ponieważ to są jakieś ew. rozliczenia kwartalne czy półroczne. Nie ma tego komfortu, że człowiek regularnie otrzymuje stałą pensję.
Konrad Piasecki: Te 100 tys. zł, czyli nagroda NIKE, to jest objawienie, suma, o której pan wcześniej nie śnił, że może się jednorazowo pojawić na pańskim koncie?
Wojciech Kuczok: Rzeczywiście jestem tym trochę ogłuszony – tak bym to nazwał. Myślę sobie, że człowiek chciałby jak najdłużej mieć ten święty spokój, żeby taka spora suma była na tym koncie, bo to daje poczucie bezpieczeństwa, może więc stanę się bardziej oszczędny z tego powodu.