Myśmy byli nastawieni cały czas na dialog - tak szef kolejarskiej Solidarności tłumaczy, dlaczego nie doszło do strajku generalnego. Stanisław Kogut, gość RMF, dodaje że skoro pojawiła się iskierka nadziei, porozumienie z rządem zostało podpisane.
Konrad Piasecki: Panie przewodniczący, taki piękny plan: protesty, demonstracje, strajki. Pan to wszystko wysadził w powietrze.
Stanisław Kogut: Myśmy byli nastawieni cały czas na dialog. Do końca myśmy rozmawiali. W związku z tym, że pojawiła się iskierka nadziei, by osiągnąć pewien konsensus, myśmy to porozumienie, ustalenia z ministerstwem podpisali.
Konrad Piasecki: Ale ten strajk kolejarzy miał być taką iskrą, która w planach Solidarności miała podpalić kraj i co?
Stanisław Kogut: Jeśli chodzi o to, to tu protestuję, bo myśmy protestowali w całym komitecie protestacyjno-strajkowym.
Konrad Piasecki: Ale Solidarność odgrywała najważniejszą rolę.
Stanisław Kogut: Najważniejszą rolę, z tym, że było 13 central związków zawodowych i myśmy kolegialnie podejmowali decyzje, jako cały komitet i musieliśmy się ustosunkować do decyzji całego komitetu.
Konrad Piasecki: Czyli co, został pan, nie tyle przekonany, ile zdradzony?
Stanisław Kogut: Nie powiedziałbym, że zdradzony, myśmy się na argumenty przekonywali.
Konrad Piasecki: A czuje się pan przekonany, pokonany, czy zdradzony?
Stanisław Kogut: Nie, ja się nie czuję ani zdradzony, ani pokonany. Ja czuję, że zostały rozwiązane pewne problemy PKP, bo myśmy nie podpisali dwóch postulatów: pierwszego – odnośnie finansowania kolei i nie wyraziliśmy zgody na regionalizację spółki Koleje Regionalne.
Konrad Piasecki: A czy nie jest tak, że Solidarność jednak do końca chciała postrajkować, do końca chcieliście sparaliżować kolej, tylko po prostu zostaliście nagle sami?
Stanisław Kogut: W czasie negocjacji są różne sytuacje, zdarzają się różne rzeczy. To jest 13 związków, to jest zlepek związków, każdy jakby broni własnych postulatów. My nie byliśmy oszukiwani – muszę powiedzieć, że do końca, jako 13 central, stanowiliśmy ogromny monolit.
Konrad Piasecki: A dostał pan już reprymendę od szefa Solidarności?
Stanisław Kogut: Nie, akurat nie. Rozmawiałem z nim – dziś jest u ojca świętego – przedstawiłem jaka jest sytuacja i żadnych nacisków nie było, żeby przeprowadzić do końca ten strajk generalny; na bieżąco był informowany.
Konrad Piasecki: A co zdecydowało o tym, że jednak państwo porozumieliście się z rządem? Bo wydaje się, że rząd nie poszedł tu na żadne ustępstwa.
Stanisław Kogut: Myśmy się powiedzmy z rządem jakby nie porozumieli, porozumieliśmy się w siedmiu, że trzeba w dwóch (kwestiach, przyp. RMF) – to co powiedziałem – „nie”, zostaliśmy przez nich przekonani, żeby wycofać się z tego strajku generalnego, no bo strajk generalny, po pierwsze - trzeba mieć świadomość – nie uderzałby w rząd, nie uderzałby w parlament, tylko uderzyłby w ludzi najbiedniejszych. Uderzyłby w ludzi, co jeżdżą do pracy, w dzieci, co jeżdżą do szkół i myśmy też tę świadomość mieli.
Konrad Piasecki: Czuje się pan rozczarowany?
Stanisław Kogut: Wie pan, nigdy nie ma tak, żeby człowiek był w stu procentach zadowolony, bo ja powiem tak: rozczarowany, nie rozczarowany – czuje się tak średnio, bo można było jeszcze więcej osiągnąć.
Konrad Piasecki: I się nie udało.
Stanisław Kogut: Może i się nie udało. Tak trzeba powiedzieć.
Konrad Piasecki: A uda się?
Stanisław Kogut: Sądzę, że się uda, bo daliśmy rządowi, parlamentowi 3 tygodnie czasu na przeprowadzenie konkretnych rozmów, jak ta kolej będzie wyglądał dziś, jutro, pojutrze.
Konrad Piasecki: Panie przewodniczący, ale jest tak, że jak dzisiaj pan wypuścił tę parę z kotła, to ona może już pod ten kocioł nie wrócić.
Stanisław Kogut: Oj nie. Ona szybko może wrócić, to tylko tak się wydaje. Zależy jaki przywódca związkowy ma autorytet.
Konrad Piasecki: I co, ten „pistolet strajkowy” Solidarności jeszcze wypali w kierunku tego rządu?
Stanisław Kogut: Nie Solidarności, myśmy zawiesili działalność jako komitet protestacyjno-strajkowy i dalej mamy zapisane, że w razie nie realizowania tych wszystkich postulatów rozpoczynamy strajk – spotykamy się i rozpoczynamy akcję strajkową.
Foto: Marcin Wójcicki RMF Warszawa