W Pekinie jest panika i ludzie postępują nieco nieracjonalnie – mówi Grzegorz Gołojuch, Polak pracujący w chińskiej stolicy. Jego zdaniem władze długo ukrywały rzeczywiste rozmiary epidemii, która może się roznieść na prowincje.
RMF: Wczoraj czytałem taki komentarz w brytyjskim „Timesie”, komentarz zatytułowany „Chiński Czarnobyl”. Autor porównuje wpływ SARS na politykę chińskiej partii do tego, co robili sowieccy komuniści w przypadku słynnej katastrofy reaktora atomowego. Chodzi o ukrywanie faktów. Dziś dużo trudniej ukryć te niewygodne informacje, niż w latach 80. Jak by pan opisał to, co dzieje się w Pekinie? Czy to rzeczywiście jest taki chiński Czarnobyl?
Grzegorz Gołujuch: Tak, można by tak powiedzieć, bo to ukrywanie faktów rzeczywiście miało miejsce przez ostatnie dwa, może trzy miesiące. Prawdopodobnie Hu Dżin Tao może - jeżeli doprowadzi do zatrzymania epidemii – zyskać, tak jak Gorbaczow zyskał po Czarnobylu i może odsunie ludzi Janga, którzy są skupienie jakby wokół niego. Chodzi oczywiści o Jang Zemina, który rządzi Centralną Komisją Wojskową i jakby zza kulis całymi Chinami. Tutaj Hu Dżin Tao pokazał się z dobrej strony, bo zaczyna właśnie walczyć z biurokratami wyższego szczebla. Zwolnił ostatnio ministra zdrowia, który ukrywał prawdę o epidemii, szczególnie w Pekinie, stolicy Chin.
RMF: I burmistrza Pekinu.
Grzegorz Gołujuch: Tak. Tych przypadków jest teraz strasznie dużo i ludzie są przekonani, że nastąpiła teraz otwartość, no i Hu razem z premierem odwołują się teraz do szeregowych członków partii i demonstrują troskę obywateli. Tą troskę widać na ulicach Pekinu i również w prowincjach, szczególnie w południowych Chinach.
RMF: Ale to jest taki wyższy poziom, poziom polityczny. Pomówmy o tym, co pan obserwuje, przechadzając się po ulicach Pekinu. Czy są wprowadzone jakieś specjalne obowiązki dla mieszkańców stolicy Chin? Np. obowiązkowe badania temperatury?
Grzegorz Gołujuch: Pekin jest teraz miastem wymarłym. Mało ludzi, wszyscy na zewnątrz chodzą w maskach. Dezynfekuje się środki komunikacji miejskiej, szczególnie taksówki. Zamknięte są uniwersytety. Ministerstwo Edukacji nie wydało rozporządzenia, że zamyka uniwersytety, niestety, na uniwersytetach pojawiły się przypadki zachorowań. Studenci mają zakaz opuszczania miasteczek studenckich. Niestety, wielu studentów wyjeżdża, łamie ten zakaz i wyjeżdża do swoich rodzin do prowincji wokół Pekinu, a nawet jeszcze na południe Chin. Wczoraj np. media chińskie szukały studentów z pociągu udającego się z Pekinu do prowincji Gan Su, gdyż tam znaleziono parę przypadków SARS i teraz trwają poszukiwania wszystkich osób, które właśnie jechały tym pociągiem. Obawiam się, że ta epidemia może jeszcze roznieść się na inne prowincje. Panika jest ogromna i ludzie działają trochę nieracjonalnie.
17:25