Węgry cały czas blokują szósty pakiet unijnych sankcji wymierzonych w Rosję. Zakłada on całkowity zakaz importu rosyjskiej ropy za pół roku, a produktów rafinowanych do końca roku. Jak mówił na antenie internetowego radia RMF24 profesor Robert Rajczyk z Uniwersytetu Śląskiego, premier Viktor Orban najprawdopodobniej zgodzi się w końcu na nałożenie nowych sankcji na Rosję, ale najpierw będzie chciał ugrać jak najwięcej dla siebie i swojego kraju.
Propozycja Komisji Europejskiej dotycząca nowych sankcji wobec Rosji, w tym całkowity zakaz importu rosyjskiej ropy, jest jak bomba atomowa zrzucona na węgierską gospodarkę - mówił tydzień temu premier Węgier Viktor Orban w wywiadzie dla państwowego radia.
W internetowym radiu RMF24 o postawę Węgier dziennikarz RMF FM Tomasz Weryński pytał eksperta profesora Roberta Rajczyka z Uniwersytetu Śląskiego. Jego zdaniem gra toczy się po prostu o pieniądze.
To bardzo proste, chodzi o odblokowanie pieniędzy z Krajowego Programu Odbudowy. Węgry są w sporze o praworządność z Unią Europejską. Zostały wszczęte postępowania dotyczące praworządności i jej naruszenia na Węgrzech. Niedawno w Budapeszcie z zaledwie dwugodzinną wizytą była szefowa Komisji Europejskiej, która oczywiście także rozmawiała o embargu na rosyjską ropę. To się ze sobą wiąże - mówił Rajczyk. Stanowisko węgierskiego premiera ma na celu ugranie jak najwięcej, odblokowanie funduszy, ale także uzyskanie dodatkowych rekompensat, które węgierskiemu premierowi są potrzebne, ponieważ zadłużył się trochę na kampanię wyborczą (która dała mu kolejną kadencję i kolejną większość konstytucyjną na Węgrzech) i rozpaczliwie potrzebuje pieniędzy. Były zamrożone ceny benzyny, zamrożone ceny sześciu produktów, do tego podwyżki wynagrodzeń, dodatki w sferze budżetowej i świadczenia socjalne - tłumaczył. To wszystko wymaga pieniędzy i mam dziwne wrażenie, graniczące raczej z pewnością, że Viktor Orban po prostu próbuje w ten sposób uzyskać coś dla siebie i wcześniej czy później raczej zgodzi się na rosyjskie embargo. Chociaż oczywiście jest samodzielnym politykiem i niczego wykluczyć nie można - ocenił ekspert.
Profesor Rajczyk był pytany, czy jego zdaniem poza pieniędzmi węgierski premier może się też kierować kwestiami politycznymi i prorosyjskim nastawieniem.
W tej sytuacji na pewno bardziej chodzi o pieniądze niż nadmierną przyjaźń. Oczywiście to nie jest tak, że jak królik z kapelusza nagle Węgry postanowiły być prorosyjskie. One prorosyjskie były od dłuższego czasu. Można powiedzieć że od 2010 roku, czyli od momentu, w którym Orban ponownie przejął władzę na Węgrzech, realizowana jest propozycja polityczna pod tytułem "otwarcie na wschód". To jest współpraca z podmiotami spoza Unii Europejskiej, głównie z Chinami, ale też z Turcją i z Rosją - odpowiedział.
Jak dodał, bardzo ważna dla Orbana jest także kwestia bezpieczeństwa energetycznego Węgier. Ta współpraca z Rosją polega na tym, że mają piętnastoletni, bardzo korzystny kontrakt na dostawy gazu. Mają też umowę na rozbudowę jedynej swojej elektrowni atomowej przez Rosatom, czyli rosyjską spółkę państwową odpowiedzialną za operowanie elektrowniami atomowymi - tłumaczył ekspert.
Jak podkreślał gość RMF24, "interes węgierski" jest dla tamtejszych polityków rzeczą nadrzędną, realizowaną od wielu lat, bez oglądania się na różne inne inicjatywy Unii Europejskiej. Z tego samego powodu, zdaniem profesora Roberta Ratajczyka, nie ma mowy o wyjściu Węgier z UE.
Ewentualne wyjście z Unii Europejskiej, z NATO jest po prostu zupełnie niekorzystne dla Węgier. Jak znam się na węgierskiej polityce, to są po prostu fantasmagorie i średnio możliwe, żeby zrezygnowały, z własnej woli, z możliwości rozwojowych, jakie daje Unia Europejska na rzecz pogłębiania współpracy z Chinami, Rosją czy Turcją. Myślę, że będą starali się i z jednej, i z drugiej strony współpracować czerpiąc z tego jak najwięcej korzyści - podsumował gość Tomasza Weryńskiego.
Posłuchaj całej rozmowy:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio