Nie płaciliśmy i nawet nie zaoferowaliśmy pieniędzy Ryszardowi Kuklińskiemu. To by go tak dotknęło, że mógłby po prostu wstać i wyjść, mówiąc: „to koniec” – wspomina gość RMF David Forden, emerytowany oficer CIA.

REKLAMA

Konrad Piasecki: Czy pamięta Pan ten moment, pierwsze spotkanie z Ryszardem Kuklińskim?

David Forden: Tak to działo się w - jak to nazywaliśmy - bezpiecznym domu, mieszkaniu w niemieckim mieście Hamburg. Latem 1973 roku. Nigdy wcześniej go nie spotkałem, on - rok wcześniej spotykał się z moimi kolegami w Holandii i Niemczech. Czytałem raporty z tych spotkań, byłem pod ich ogromnym wrażeniem i bardzo czekałem na to nasze pierwsze spotkanie

Konrad Piasecki: Pierwsze wrażenie z tego spotkania. Spotkał Pan człowieka romantycznego, do szaleństwa odważnego, zdeterminowanego?

David Forden: To nie była zwykła determinacja, to był po prostu człowiek mający poczucie misji. I było dla mnie od razu oczywiste, że nasze spotkanie to nie jest taki typ rozmowy o niczym - pogodzie, zdrowiu czy samopoczuciu. On tam był po to, by działać.

Konrad Piasecki: Jak on wtedy tłumaczył Panu swą decyzję przejścia na drugą stronę barykady?

David Forden: Bardzo prosto. On obawiał się, że jeśli nie zmieni się polska polityka militarna, to skończy się to nuklearną zagładą Polski.

Konrad Piasecki: Już za samo spotkanie z Panem Kuklińskiemu groziła kara śmierci, nie wspominając o tym, co działo się później. Czy to nie był człowiek, który się bał?

David Forden: Oczywiście on zdawał sobie sprawę, że zaczyna szalenie groźną misję. Ale poza wszystkim innym wiedział, że pracuje z profesjonalistami, którzy - jak go wyraźnie zapewniałem - zrobią wszystko co w ich mocy, by go ochronić i zapewnią bezpieczeństwo naszych kontaktów.

Konrad Piasecki: Pan oczywiście wie, że dla oceny Kuklińskiego w Polsce niezwykle istotną kwestią jest to, czy pobudki, jakie nim kierowały były wyłącznie patriotyczne czy materiale. Dlatego muszę zapytać, czy CIA płaciła Kuklińskiemu?

David Forden: Nie płaciliśmy i nawet tego nie zaoferowaliśmy. Zorientowałem się bardzo szybko, że najgłupsza rzecz jaką moglibyśmy zrobić, to zaproponować mu konkretne pieniądze. Powiedzieć: "zapłacimy pięć, dziesięć tysięcy dolarów za to, co robisz". Myślę, że to by go tak dotknęło, obraziło, że mógłby po prostu wstać i wyjść, mówiąc: „to koniec”.

Konrad Piasecki: Powiedział Pan, że ogromny nacisk kładliście na tę ochronę Kuklińskiego, na zapewnieniu mu bezpieczeństwa. Jak to się stało, że przez 9 lat rzeczywiście nie wpadł. Czy tak dobrze go chroniliście czy miał szczęście?

David Forden: Szczęście gra ogromną rolę we wszystkich trudnych przedsięwzięciach - obojętnie czy mówimy o zagranicznych operacjach wywiadowczych czy biznesie. Ale jeśli chcesz wygrać, nie możesz liczyć tylko na szczęście. Nasze spotkania i nasza łączność z nim musiała być absolutnie precyzyjna, niepodsłuchiwalna, przejrzysta i łatwa do zrozumienia. Rok po roku Kukliński musiał wiedzieć, jaki jest harmonogram spotkań, dokąd i o której godzinie iść, co powinien zdobyć. Skrupulatnie tego przestrzegaliśmy.

Konrad Piasecki: Śmierć synów. Uważa Pan, że to była przypadkowa śmierć?

David Forden: Tak, sądzę, że śmierć synów była przypadkowa. Wiem, że było wiele pogłosek o ich zamordowaniu, ale ja się z nimi nie zgadzam. To była wielka tragedia dla matki i ojca. Nie sądzę, że kiedykolwiek w pełni doszli do sobie po tej stracie.

Konrad Piasecki: Jak Pan wie, w Polsce Kukliński jest wciąż różnie oceniany. To jest postać, o której się wciąż dyskutuje. Czy Pan rozumie tę dyskusję?

David Forden: Rozumiem. Ludzie, którzy nie wiedzą wszystkiego dostrzegają, że on złamał wojskową przysięgę, że wykradł dokumenty z Polski i przekazywał je do Stanów Zjednoczonych, które były wtedy wrogiem. Ale ja porównuję jego doświadczenie i jego misję z tym, co wydarzyło się w Ameryce w XVIII wieku. Wtedy wielu żołnierzy złamało przysięgę wojskową w armii brytyjskiej, zostali nazwani zdrajcami. Wśród nich byli założyciele Stanów Zjednoczonych Jerzy Waszyngton, Thomas Jefferson i Benjamim Franklin.