Niewykluczone, że inspektorzy nadzoru budowlanego będą sprawdzać budynki wielkopowierzchniowe wraz z niezależnymi ekspertami - mówi Ludwik Dorn, gość Kontrwywiadu Kamila Durczoka w RMF FM.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Kamil Durczok: Panie ministrze, dwie daty – 23 i 28 stycznia. Pierwsza data to pańskie zarządzenie, druga – dzień tragedii w Katowicach. I tak się zastanawiam. Komu i czego zabrakło, że jedno nie skutkowało uniknięciem drugiego.
Ludwik Dorn: Każdy się zastanawia. Ja też się zastanawiam, zadaję takie pytania także pod własnym adresem. Czy można było wcześniej, czy można było więcej, czy można było bardziej stanowczo, czy można było w tym piśmie stwierdzić... Ale to zalecenie obowiązuje naprawdę. Sądzę, że jest tak, że prawo tutaj nie obowiązywało w tym sensie, że w myśl prawa budowlanego właściciel czy zarządca jest zobowiązany utrzymywać budynek w stanie zapewniającym bezpieczeństwo.
Kamil Durczok: Panie premierze, tylko to jest pytanie, czy nie zabrakło jednak egzekwowania przepisów. Bo przepisy są – pan wczoraj o tym przypominał; mówił o tym, że jest możliwość zastosowania kar z kodeksu wykroczeń, czyli jak rozumiem kar pieniężnych przede wszystkim.
Ludwik Dorn: Przepisy pojawiły się po 28, natomiast już wcześniej istniała możliwość zamykania i ewakuacji takich obiektów. To nie jest możliwość, której nie było, to możliwość, która została przypomniana. Natomiast sadzę, że zabrakło wyobraźni. Ja cały czas zastanawiam się nad tą sytuacją. Otóż proszę zauważyć, że wielki rozwój wilkopowierzchniowych obiektów, przede wszystkim hipermarketów, ale także hal targowych, hal wystawienniczych, zaczął się mniej więcej od połowy 1995 roku. To znaczy od czasu, kiedy skończyły się bardzo śnieżne zimy. Zabrakło wyobraźni, zabrakło odpowiedzialności.
Kamil Durczok: Jednak wracam panie ministrze do tego egzekwowania. Bo być może było tak - pan wydał zarządzenie i wygląda na to, że ktoś do niego nie podszedł specjalnie serio i specjalnie poważnie. Teraz pytanie, na ile pan mógł wcześniej zorientować się, że to zarządzenie nie jest egzekwowane tak, jak należy i wyjść i powiedzieć to co pan powiedział wczoraj – „Panowie, to jest sprawa serio. Mamy katastrofy w Ostrowcu, mamy katastrofy pod Łodzią, są przykłady, że to jest niebezpieczne. Coś musicie robić, bo jak nie, wkroczę do akcji”.
Ludwik Dorn: W obliczu tej tragedii trudno powiedzieć tak, że wykluczam taką możliwość, to było niemożliwe, to było niepotrzebne. Natomiast jest też jedno .Trudno, aby minister, wojewodowie, a przecież oni działają tutaj właściwie przez starostów, bo im podlegają na poziomie starostw zespolone inspekcje i straże, różnicowali swoje zalecenia mówiąc – „ To jest na poważnie, czyli tamto nie jest całkiem na poważnie”. Ja będę w tej sprawie wiedział więcej, kiedy zakończy się kontrola wykonania tego polecenia, które zarządziłem. Ale powtarzam, ja w obliczu tego, co się stało, razem ze współpracownikami zadajemy sobie pytania, że może można było wydać to zalecenie wcześniej... W sprawie oblodzonych dachów to zarządzamy kontrolę.
Kamil Durczok: Może w sprawie wszystkiego po prostu. Każde, które wychodzi jest po coś – po to, żeby je wykonywać.
Ludwik Dorn: Jest po coś, tylko jeżeli jest ileś w tym piśmie z 23 racjonalnych, sensownych zaleceń, nakazań, nie mamy tylu kontrolerów, żeby skontrolować wszystkie.
Kamil Durczok: A propos kontrolerów. Wczoraj Dziennik Zachodni pisał, że kilka godzin przed tą tragedią na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich pojawił się powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. Pytałem wczoraj wojewody śląskiego, czy wie po co się pojawił. Wtedy jeszcze nie znal odpowiedzi. Czy pan dzisiaj zna te odpowiedź. Po co był tam inspektor nadzoru budowlanego?
Ludwik Dorn: Ja w ogóle nie wiem, czy tam był. Wczoraj słyszałem – czy to w mediach czy to w rozmowie urzędniczej – że już były, albo mają być zaprzeczenia. Ja nie wiem, jak było; czy te informacje są prawdziwe, czy te zaprzeczenia są fałszywe.
Kamil Durczok: Tego nie wiadomo, wiadomo jednak, że NIK wypowiedziała się bardzo krytycznie o pracy inspekcji. I co z tego wynika?
Ludwik Dorn: Z tego musi wynikać przebudowa tej inspekcji połączona nie tylko jeśli chodzi o zaostrzenie sankcji, ale dalej idącą zmianę prawa budowlanego. To prawda, że inspektorów jest mało. W tej chwili rozległy się głosy, żeby zwiększyć liczbę etatów, zwiększyć uposażenia inspektorów. Ale prawdą jest także to, że inspektorzy z bardzo różnych powodów okazywali się zaskakująco względni wobec silnych, bogatych inwestorów; potwierdziły to kontrole. Każdy, kto budował, nie tylko supermarket, ale i modernizował domek jednorodzinny, mógł sobie swoje zdanie na temat nadzoru budowlanego wyrobić. Ale jest i tak, że inspekcja nadzoru budowlanego – i tu powinno być zmienione prawo – nie powinna zajmować się budową ścianki działowej. Powinna zająć się kontrolą…
Kamil Durczok: Ale powszechnie wiadomo – o tym pisze nie tylko dzisiejsza prasa – że ten dach nie był wykonany prawidłowo. Sygnały o tym, że coś się dzieje niedobrego, że odpadają śruby, były już 4 lata temu. Ciągle pozostaje pytanie jak to możliwe.
Ludwik Dorn: Znany jest stan, morale inspekcji budowlanych. to oczywiście nie odnosi się do wszystkich. Ale jest on daleki od doskonałości. Wczoraj rozmawialiśmy o tym z ministrem Polaczkiem i pojawiła się wówczas taka luźna myśl – jest około 1000 budynków wielkopowierzchniowych, a to znaczy, że można je skontrolować. One były stawiane oszczędnościowo. To nie jest żadna tajemna wiedza. Jeśli się skieruje tych samych inspektorów albo ich kolegów, to wiadomo, że inspekcja może nie być dostatecznie wnikliwa. Dlaczego więc nie można zasilić nadzoru ekspertami, naukowcami z politechniki?
Kamil Durczok: Rozumiem, że panowie chcą coś w tej materii zrobić. Kiedy można się czegoś spodziewać?
Ludwik Dorn: Nie chcę tutaj wybiegać przed ministra Polaczka, który jest tutaj ministrem właściwym. Niech każdy w swojej działce pracuje.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio