Janusza Kurtykę odwołałbym za to, co zrobił panu Przewoźnikowi. Ten człowiek nigdy nie budził we mnie zaufania. Widać po jego twarzy – jest w nim taka nienawiść. Z tego człowieka nie przebija dobroć - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM Jerzy Borowczak, inicjator strajku w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 roku, a dziś przyjaciel Lecha Wałęsy: Jestem przekonany, ze Wałęsa nie jest „Bolkiem” - dodał.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Konrad Piasecki: Tylko jeden na trzech Polaków wierzy w to, że Lech Wałęsa nie był „Bolkiem”. Pan należy do tej mniejszości?
Jerzy Borowczak: Nie wiem jak wyglądają sondaże. Ja jestem przekonany, że Lech Wałęsa nie był „Bolkiem”.
Konrad Piasecki: Pan nie wierzy w winę Wałęsy, bo Lech Wałęsa to pański przyjaciel?
Jerzy Borowczak: To jest mój przyjaciel od ’79 roku, razem przygotowywaliśmy strajk, razem zrobiliśmy wiele, wiele rzeczy. Znam jego charakter i każdy kto porówna sobie charakter Lecha Wałęsy, jego sposób postępowania, to nie uwierzy w to, że takiego człowieka jak Lech Wałęsa do czegokolwiek można zmusić, sterroryzować. To jest człowiek, który prędzej dałby sobie głowę urwać, niż dałby się do czegoś zmusić.
Konrad Piasecki: Ale może w 1970 roku ten Lech Wałęsa był jednak zupełnie inny. Pan go poznał dziewięć lat później. Może w 1970 roku dał się złamać, a później był w stanie się z tego wszystkiego otrząsnąć.
Jerzy Borowczak: Myślę, że gdyby kiedykolwiek go złamano, to on by o tym powiedział, bo potrafi być do bólu szczery. Gdyby był złamany, na pewno by o tym powiedział.
Konrad Piasecki: Zapytał go pan o to kiedyś wprost? Lechu, współpracowałeś czy nie?
Jerzy Borowczak: Wielokrotnie o tym rozmawialiśmy. Po każdych zatrzymaniach, spotkaniach, które odbywaliśmy. O tym rozmawialiśmy – jak było w Grudniu, jak było w roku ’70 i mówiliśmy o tym jak łamali, kogo mogli złamać, ale nigdy nie padło żadne podejrzenie, czy żadna sugestia, że Wałęsę czy kogokolwiek z naszego grona mogli złamać.
Konrad Piasecki: Ale wtedy, w końcówce lat 70, nie słyszał pan o wątpliwościach Andrzeja Gwiazdy czy Krzysztofa Wyszkowskiego? Bo oni mówią, że oni już wtedy podejrzewali, albo wprost wiedzieli, że Wałęsa miał za sobą ten epizod „Bolka”.
Jerzy Borowczak: Tyle spotkań odbyliśmy z Andrzejem Gwiazdą, Lechem Kaczyńskim, Bogdanem Borusewiczem. Nigdy żaden z nich nawet cieniem, grymasem twarzy, nie zdradził żadnych pretensji do Lecha Wałęsy. Powiem więcej. Kiedy razem z Bogdanem Borusewiczem pierwszego dnia, czyli 7 sierpnia się spotkaliśmy i planowaliśmy strajk w Stoczni Gdańskiej, pierwszą osobą, którą wytypował Bogdan Borusewicz był Lech Wałęsa. Od razu powiedział – jeśli zorganizujemy ten strajk, to tylko Lech Wałęsa może nim dowodzić. Mieliśmy największe zaufanie do Lecha Wałęsy.
Konrad Piasecki: No tak, ale to był ten Lech Wałęsa z 1980 roku. A jednak współpraca miała się zakończyć w ’76 roku. To mógł być zupełnie inny Wałęsa.
Jerzy Borowczak: Jak ja słyszę te wszystkie wypociny tych ludzi, którzy tam gdzieś nagrali, którzy słyszeli, że Wałęsa się przyznał, że Bogdan Borusewicz wiedział o tym, że Wałęsa się złamał, że rozpoznawał kolegów, to gdyby Bogdan miał te informacje, a jak znam Bogdana, faceta zakonspirowanego głęboko, to na pewno nie powiedziałby, że Wałęsę włączamy do organizacji strajku.
Konrad Piasecki: No dobrze, ale było to słynne nagranie z domu państwa Gwiazdów, na którym Wałęsa rzeczywiście przyznaje się, że w 1970 roku rozpoznawał kolegów?
Jerzy Borowczak: Byłem kilkanaście razy w mieszkaniu u Andrzeja Gwiazdy. Jak słyszę, ze tam było 40 osób, to to jest technicznie niemożliwe.
Konrad Piasecki: Było 40 czy 20, to nie jest kluczem do sprawy. Było przyznanie się czy nie?
Jerzy Borowczak: Jeśli ktoś kłamie co do ilości osób, może kłamać jeśli chodzi o nagranie. Chociaż, jak pan ostatnio słyszał, z tym nagraniem to różnie bywa. Pan Bulc już teraz mówi, że Wałęsa się nie przyznał, tylko dali mu zdjęcia i on rozpoznawał tych stoczniowców. Więc jest wiele niekonsekwencji i niedomówień. I trudno w to uwierzyć.
Konrad Piasecki: Ale jak pan słucha tłumaczeń Wałęsy one są często sprzeczne ze sobą, kompletnie sprzeczne ze sobą, to one nie zasiewają w panu ziarna niepewności?
Jerzy Borowczak: Znam Lecha Wałęsę, tak jak wielu słuchaczy, którzy wiedzą, że Wałęsa jest za, a nawet przeciw. To jest taki jego styl.
Konrad Piasecki: Ale dlaczego wielu uwierzyło, nie zwykłych Polaków, ale wtedy waszych towarzyszy z wolnych związków zawodowych, potem z „Solidarności”. Wielu z nich jest dzisiaj absolutnie przekonanych, że Lech Wałęsa był „Bolkiem”.
Jerzy Borowczak: Może z ich konstrukcji psychicznej, z ich zawistnej postawy to wynika, bo co by nie mówić; może Andrzej Gwiazda dzięki Kaczyńskim został w IPN-e, ale oni nic nie znaczyli, niczego nie osiągnęli.
Konrad Piasecki: Ma pan dziś w sobie przekonanie, że za książką o Wałęsie stoi polityka?
Jerzy Borowczak: Jestem przekonany. Wolałbym, żeby IPN ścigał bandytów, wyszukał tych milicjantów, którzy nas turbowali i tłukli na ulicach Gdańska, a dziś ich adresy są tajne, bo podaje się tylko adres jednostki, w której stacjonowali. Wolałbym, żeby to odnaleziono.
Konrad Piasecki: Ale kto i po co miałby atakować człowieka, który politycznie nie odgrywa już żadnej roli? To jest raczej postać – element historii, a nie polityki.
Jerzy Borowczak: Gdyby pan Cenckiewicz i pan Gontarczyk nie zaatakowali Lecha Wałęsy, czy nie pisali o Lechu Wałęsie, to nikt by dziś nie wiedział kim są ci panowie. Ludzie mają różne charaktery, żeby zaistnieć można podpalić dużą budowlę, albo strzelać do ważnej osobistości.
Konrad Piasecki: Ale jeśli jest tak, że IPN dałby się uwieść politykom i zwieść politykom, to powinna spotkać tę instytucję jakaś kara?
Jerzy Borowczak: Oczywiście. Gdy robimy badania naukowe, to jestem przekonany, że trzeba je robić rzetelnie. Nie należy tego robić tak, że te kwity nosi się do Pałacu Prezydenckiego i pan Kaczyński je czyta i mówi: tak, ja wiem, ja widziałem. Mi jest wstyd, że prezydent mojego kraju zabiera głos w takiej sprawie i to tak autorytatywnie. To jest polityka i tutaj chyba nie mamy wątpliwości. Jak widzę po sondażach, to ludzie też nie mają wątpliwości, że to jest robione politycznie.
Konrad Piasecki: A jaką karę dla IPN-u by pan widział?
Jerzy Borowczak: IPN był bardzo dobrym pomysłem, natomiast dziś to jest maszynka do robienia sobie karier dla harcerzy, dla czasem niepoważnych badaczy.
Konrad Piasecki: To co, zlikwidować IPN?
Jerzy Borowczak: Myślę, że nie, powinna być zmiana ustawy o IPN-ie, a badania najnowszej historii powinny być dokładniej określone ramami: kiedy badamy, co badamy.
Konrad Piasecki: Jakby pan mógł, to by pan odwołał prezesa IPN-u za tę książkę o Wałęsie?
Jerzy Borowczak: Ja bym go odwołał już za to, co zrobił panu Przewoźnikowi. Ten człowiek nigdy nie budził we mnie zaufania - od samego początku. Widać po jego twarzy, że jest w nim taka nienawiść; te chodzące mu zęby i te psie oczy, to widać, że to jest człowiek nienawistny, nie przebija z niego dobroć, tak, jak przebijała z pana Kieresa, czy z pana Przewoźnika.
Konrad Piasecki: Dziękuję za rozmowę.