Jestem przekonany, że w Polsce recesji nie będzie. Będziemy poobijani, bo co do tego nie ma wątpliwości, zapłacimy swoją cenę, ale poradzimy sobie. Może nawet w przyszłości na tym będziemy budować - mówi w Kontrapunkcie RMF FM i Newsweeka Jan Krzysztof Bielecki, prezes Pekao SA. Jego zdaniem jednak, niezbędna jest korekta przyszłorocznego budżetu.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Agnieszka Burzyńska: Ile w poniedziałek będzie kosztował frank szwajcarski?
Jan K. Bielecki: 2,60.
Andrzej Stankiewicz: Czyli nie przekroczymy granicy trzech złotych?
Jan K. Bielecki: Nie. Wydaje je mi się, że jeśli chodzi o kurs walutowy to mamy do czynienia z pewną korektą i teraz może być pewna stabilizacja.
Agnieszka Burzyńska: A euro?
Jan K. Bielecki: Jeśli chodzi o euro, to 3,80 to też coś takiego co wstawialiśmy w swoje prognozy pisząc budżet na ten rok, więc nie jest to dla nas wielkość szokująca. Bardziej szokujące dla nas było 3,30, albo nawet pytania naszych klientów z biznesu, czy za chwilę nie będzie 3 złote za euro?
Agnieszka Burzyńska: A czy NBP nie powinien interweniować na rynku walut, skoro tak rosną? Wielu Polaków ma kredyty. Te raty coraz bardziej rosną, Polacy się obawiają. Nie wiedzą jak to będzie wyglądać.
Jan K. Bielecki: Jest pokusa interwencji. Według mnie dobrze, że bank nie interweniuje. Lepiej zostawić to rynkowi. Ci którzy ręcznie sterują, to jak państwo widzicie, jednego dnia giełdę otwierają, drugiego zamykają. Jednego dnia zakazują wypłacać, drugiego dnia pozwalają wypłacać i się robi po prostu zupełne szaleństwo.
Agnieszka Burzyńska: A czy jakiekolwiek analizy w tej sytuacji mogą być wiarygodne?
Andrzej Stankiewicz: W poniedziałek, wtorek, środę ekonomiści zapewniali, że to właściwie jest dno. A potem dzień po dniu to dno było coraz głębsze.
Jan K. Bielecki:To prawda, ale my jesteśmy dobrzy właściwie w analizach ex post. Natomiast w futurologii, czy tak zwanym prognozowaniu ekonomiści, ani nikt na świecie nie jest najlepszy i przeważnie prognozy mają tylko charakter ostrzegawczy.
Agnieszka Burzyńska: Czyli nie można powiedzieć kiedy to szaleństwo się skończy?
Andrzej Stankiewicz: Bo mówi się o 2010, 2011 roku jako o takim momencie wychodzenia z kryzysu.
Jan K. Bielecki: To prawda. Dzisiaj mówi się prawie oficjalnie w Stanach Zjednoczonych, że wyjście z recesji będzie możliwe w drugim kwartale 2010.
Agnieszka Burzyńska: I pan to podtrzymuje?
Jan K. Bielecki: To jest prognoza dla Ameryki. Jestem przekonany, że w Polsce recesji nie będzie. Będziemy poobijani, bo co do tego nie ma wątpliwości, zapłacimy swoją cenę, ale poradzimy sobie. Może nawet w przyszłości na tym będziemy budować?
Andrzej Stankiewicz: Był pan gościem prezydenta na spotkaniu szefów dużych banków. Jakie są ustalenia tego spotkania?
Jan K. Bielecki: To spotkanie miało charakter informacyjny. Pan przekonał się, że są różne opinie na ten temat.
Agnieszka Burzyńska: Ale pan nie uspokajał prezydenta, czy uspokajał pan?
Jan K. Bielecki: Prezydent nie oczekiwał ani uspokajania ani, że tak powiem, bardziej nerwowej atmosfery. Oczekiwał oceny sytuacji i propozycji rozwiązań.
Agnieszka Burzyńska: A pan przyznałby rację prezydentowi, gdy mówił, że będzie kryzys?
Jan K. Bielecki: Wszyscy mówili, że kryzys dotknie Polskę, bo będzie spowolnienie. My oficjalnie we wszystkich dokumentach komunikacji z klientami mówiliśmy o tym, że spowolnienie jest nieuchronne. Natomiast mówiliśmy i dalej mówimy, że kryzysu w Polsce nie powinno być.
Andrzej Stankiewicz: Wróćmy do projektu budżetu. Mówi pan, że wspominali państwo klientom o spowolnieniu. Rząd ani słowem nie chce słyszeć o spowolnieniu.
Agnieszka Burzyńska: I zakłada 5-proc. wzrost PKB przy okazji przyszłorocznego budżetu. Czy to jest hurraoptymizm?
Jan K. Bielecki: Jestem przekonany, że dla ministra finansów oczywistą sprawą jest, że trzeba będzie dokonać korekty pewnych założeń. Natomiast dzisiaj jest bardzo trudno dokonać tej korekty założeń.
Agnieszka Burzyńska: Czy musi być korekta?
Jan K. Bielecki: Że korekta powinna być to jest oczywista. . .
Agnieszka Burzyńska:. . .oczywistość!
Jan K. Bielecki: Dziękuję bardzo. Proszę zwrócić uwagę na to, że założenia o korekcie budżetu były robione dwa tygodnie temu. A cena euro była kompletnie inna.
Agnieszka Burzyńska: Ale minister Rostowski dzisiaj wydał komunikat, w którym mówi, że nie ma powodów do żadnej korekty.
Jan K. Bielecki: Trzeba popatrzeć na ile właśnie korekta w zakresie ceny euro, które nam dochodzi do 3,85 spowoduje inne wpływy przedsiębiorstw eksportujących. Na ile w związku z tym gdzieś w jednej szufladce dochody budżetowe się zmniejszą, a w drugiej się zwiększą.
Agnieszka Burzyńska: Ekonomiści twierdzą, że jedynym sposobem na umocnienie złotówki jest jasna deklaracja – w 2011 roku wchodzimy do strefy euro.
Andrzej Stankiewicz: Czy to jest wciąż realna data mimo kryzysu?
Jan K. Bielecki: Myślę, że w tej bezprecedensowej sytuacji, z jaką mamy do czynienia obecnie na świecie, jest możliwość zupełnie innego podejścia do naszego wchodzenia do eurozony. Jest możliwość odejścia od dotychczasowej procedury. Bo ta procedura nie jest - że tak powiem - obowiązkowa. Nie musimy być dwa lata w mechanizmie ERM2, nie musimy mieć siedemnastu różnych kryteriów skoro oni sami w eurozonie niektóre kryteria naruszają. Dziś to jest problem politycznej woli przyjęcia Polski do strefy euro w dosyć krótkim horyzoncie czasu.
Andrzej Stankiewicz: Czyli europejski Bank Centralny i kraje będące w strefie euro uznają tak: „Polska jest w Unii, potrzebuje stabilizacji, trochę naginamy kryteria, ale chcemy ją jak najszybciej w strefie euro mieć”.
Jan K. Bielecki: Zdecydowanie, tak uważam.
Andrzej Stankiewicz: A co na to polski rząd i prezydent?
Agnieszka Burzyńska: A rozmawialiście z prezydentem na temat wejście Polski do strefy euro?
Jan K. Bielecki: Było parę głosów, które mówiły o ważności do strefy euro dla stabilizacji polskiej waluty.
Agnieszka Burzyńska: A co prezydent odpowiedział?
Jan K. Bielecki: Prezydent wysłuchał z uwagą tego poglądu.
Agnieszka Burzyńska: I nic nie powiedział?
Jan K. Bielecki: I nic nie powiedział.
Agnieszka Burzyńska: A powinien dać się przekonać do jak najszybszego wejścia Polski do strefy euro?
Jan K. Bielecki: Dzisiaj wejście mogłoby być dla nas po bardzo atrakcyjnym kursie wymiany. Gdyby ktoś nam powiedział jeszcze dwa tygodnie temu, że możemy wejść do euro po 3,80, to bym powiedział „biorę i podpisuję w ciemno”.
Andrzej Stankiewicz: Czy postawiłby Pan swoją roczną pensję na to, że w polskiej piłce będzie kiedykolwiek lepiej?
Agnieszka Burzyńska: To zdaje się 2,8 mln zł.
Jan K. Bielecki: Nie, nie. Roczna pensja jest zdecydowanie niższa. Bo państwo mi liczycie wszystkie premie i bonusy jako „oczywistą oczywistość”.
Andrzej Stankiewicz: No to bez bonusów postawiłby pan na ten PZPN?
Jan K. Bielecki: Myślę, że polska piłka będzie dobra, ponieważ Polsce udało się przed ostatnie 20 lat wydostać z PRL-u w prawie wszystkich obszarach działalności. . .
Andrzej Stankiewicz:. . .oprócz piłki.
Jan K. Bielecki: Tak. I dlatego w polskiej piłce nie mamy właścicieli tylko działaczy.
Agnieszka Burzyńska: Ale ci działacze nie chcą ustąpić!
Jan K. Bielecki: Bo posługujemy się elementem demokratycznym. Natomiast prędzej czy później to musi przegrać, bo nie może funkcjonować taki model, w którym właściciel nie będzie decydował, tylko działacze.
Agnieszka Burzyńska: A wierzy pan w ministra Drzewieckiego?
Jan K. Bielecki: Wierzę, że prędzej czy później wyprowadzimy niektóre związki sportowe z epoki PRL-u na normalne tory, na jakich działają związki w Europie Zachodniej.
Agnieszka Burzyńska: Pan go wprowadzał do polityki. Nie kusiło pana powiedzieć mu „Mirek, co ty robisz? Idziesz na wojnę, którą przegrasz”?
Jan K. Bielecki: Staram się nie doradzać politykom, bo to najgorszy kawałek chleba. Pokusa jest, ale to nie znaczy, że rozum nie działa.
Andrzej Stankiewicz: Podobno jest pan ostrym graczem. Kiedy gracie z premierem Tuskiem w piłkę, mówią że jest pan „zbójem”, „drapieżnikiem”, „straszną zadziorą”. To prawda?
Jan K. Bielecki: Na boisku budzą się trochę inne instynkty. Jak gram to po to, żeby wygrać.
Agnieszka Burzyńska: Podobno pokłóciliście się na meczu z premierem? Pan coś zepsuł, a premier się mocno zdenerwował.
Jan K. Bielecki: To kompletna nieprawda, wyssane całkowicie z palca. Gazeta chciała zwiększyć swój nakład.
Agnieszka Burzyńska: Nie przecierał pan oczu ze zdziwienia widząc nową twarz Donalda Tuska - trochę agresywnego, zdolnego do zabierania prezydentowi samolotu przed szczytem w Brukseli?
Jan K. Bielecki: O tym samolocie zapomnijmy. To nie był dobry epizod. Co nie znaczy, że rząd czy premier nie powinien być zdecydowany. Rządzenie wymaga zdecydowania, żeby nie powiedzieć huknięcia.
Agnieszka Burzyńska: Ale co jeśli to huknięcie jest nieskuteczne?
Jan K. Bielecki: Znowu pani miesza styl z substancją. Styl nie był najlepszy. Ten kto podpowiedział premierowi taki pomysł, zrobił mu krzywdę.
Agnieszka Burzyńska: Jaka jest rada prezesa jednego z największych banków w co inwestować – akcje, obligacje, waluty, złoto czy w ziemię?
Jan K. Bielecki: Inwestować to znaczy przeznaczać wolne pieniądze. Czyli, przeznaczmy na inwestycje nadwyżki. I powiedzmy sobie – możemy wygrać, ale możemy też przegrać. Proszę naprawdę pamiętać, że - parafrazując Kazia Górskiego - na rynku można wygrać, można i przegrać. A można też i zremisować.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio