W prognozach bankowych polski rynek wewnętrzny ze względu na ubóstwo traktowany jako jeden z najmniej obiecujących dla inwestorów; ludzie nie mają pieniędzy więc się nie inwestuje. I to jest błędne koło - mówi gość RMF prof. Jadwiga Staniszkis.
Tomasz Skory: Negocjatorzy na szczycie budżetowym UE walczą o bardzo istotny specjalny fundusz dla pięciu najbiedniejszych regionów, chodzi o 164 mln euro rocznie przez 7 lat. Należałoby zadać sobie pytanie: jak to jest możliwe, że w całej Unii Europejskiej najbiedniejsze są właśnie nasze regiony ściany wschodniej, co do tego doprowadziło?
Jadwiga Staniszkis: To jest cały ciąg wydarzeń. Po pierwsze, Polska zaczynała budować kapitalizm nie mając kapitału, to było tylko w obiegu 30% rocznego PKB, dla porównania Czesi mieli 60%, dużo więcej pieniędzy. W związku z tym stworzono już na początku taką maszynkę do robienia pieniędzy – natychmiastowa wymienialność złotego, co doprowadziło do uzależnienia od importu, czyli wygaszania miejsc pracy. Profesor Kabaj, specjalista od rynku pracy, mówi, że to kosztowało nas milion miejsc pracy, mniej więcej, a z drugiej strony stworzyło warunki do spekulacyjnego formowania kapitału i zwiększyło rangę instrumentów, które posiadali tzw. nomenklaturowi kapitaliści.
Tomasz Skory: Oni mieli dostęp do pieniędzy.
Jadwiga Staniszkis: Oni mieli łatwy dostęp do dewiz i mogli w tym mechanizmie takiej raptownej liberalizacji, otwarcia rynku i wymienialności po prostu przez spekulacje, przez import budować pieniądze. To był pierwszy błąd. Dalej, pewien model prywatyzacji, tzn. sprzedawanie konkurentom, który wprowadzał swoich kooperantów, montownie, znowu bezrobocie. W tej sytuacji trzeba dodać do tych pięciu regionów w Polsce, które mają bezrobocie większe niż 15%, gorzej niż Rumunia i Bułgaria, inne dane, tzn. w tej chwili w trzech piątych terytorium Polski średni dochód na głowę jest niższy niż był w 1989 roku, to jest koncentracja bezrobocia koło 30%, sposób rozwiązania problemu PGR-ów, wprowadzenie olbrzymiej ilości, największej w Europie, tych wielkich centrów handlowych, 40% bezrobotnych to są ludzie z handlu. To jest także rozbicie kooperacji, uderzenie w miejsce pracy. W tej sytuacji powstaje błędne koło, bo są problemy socjalne, jest nieudolny system, pamiętajmy, że przez państwo przechodzi mnóstwo pieniędzy, czterdzieści parę procent produktu rocznego, ale jedna czwarta tego idzie przez agencje i fundusze, czyli trafia także do kieszeni polityków i klientów klasy politycznej. Jest nieudolny system pomocy społecznej, rosnące problemy i wyciągnie większej ilości pieniędzy, czyli brak kredytu dla małych firm, uderzenie w to, co mogłoby służyć rozwojowi.
Tomasz Skory: Ale to wszystko, o czym pani mówi, dotyczy w większości gospodarki. Ja się zastanawiam nad tą dysproporcją - ściana wschodnia a korzyści inwestycyjne, jakie po latach transformacji odniosły częściowo regiony Śląska, regiony centralne czy zachodnie. Dlaczego ściana wschodnia nie?
Jadwiga Staniszkis: Ściana wschodnia i północ, czyli tam, gdzie były PGR-y. Ściana wschodnia to jest bardzo uderzające. Białostockie w jakiejś fazie, do 1995 roku rozwijało się nieźle ze względu na tę różnicę – otwartość granic; Ukraina, Białoruś. To byli ludzie, którzy nie będąc ekonomistami, wykorzystywali tę szansę dla małego biznesu. Pieniądze, które zaczęli zarabiać, ładowali w kształcenie dzieci. To było uderzające; myśmy się z tego wszystkiego cieszyli, bo tam nie szły wielkie inwestycje. Te zatrzymywały się na granicy dawnego zaboru pruskiego. Te regiony radziły sobie same. Ale potem, po 1995 roku przyszły regulacje. Zderzyła się ta mała przedsiębiorczość z tymi ograniczeniami z góry; z wysokimi stopami przy braniu kredytów; rozpoczął się rozpad naszego sztandarowego przemysłu – stoczniowego. A tutaj wyraźne były próby budowania kapitału - mimo tych trudnych warunków - przez nomenklaturę, menadżerów na zasadzie tak, jak widzimy w PKP – dzielenie na spółki, ukrywanie wypływu pieniądza przez te wewnętrzne struktury, które podnosiły koszty. Tutaj na składzie z jednej strony ten model liberalizacji od rynków finansowych po to, aby dać fory kapitałowi politycznemu, a z drugiej strony strategie obronne, które dalej niszczą i państwo, i rynek. Ostatni element - dlaczego nie napływają inwestycje. W prognozach bankowych polski rynek wewnętrzny; popyt ze względu na to ubóstwo traktowany jako jeden z najmniej obiecujących dla inwestorów; ludzie nie mają pieniędzy. W związku z tym nie inwestuje się. I to jest kolejne błędne koło. I państwo wyciąga jak najwięcej pieniędzy, aby łatać dziury, utrzymując ten korupcjogenny marnotrawny układ fundacji i funduszy. To powinno pójść do samorządów, to powinno pójść tam, gdzie się to inwestuje. Naszym interesem jest liberalizacja Unii, a nie podtrzymywanie czegoś, co nas także kosztuje – tzn. dopłat socjalnych z budżetu do rolnictwa.