„Jak co miesiąc, przy okazji naszej wizyty na Wawelu, zostaliśmy przez naszych kolegów z Krakowa bardzo miło ugoszczeni” – odpowiedział Joachim Brudziński, pytany na antenie RMF FM o wynik wczorajszego spotkania polityków z kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości. Podczas rozmowy z Krzysztofem Ziemcem potwierdził to, co we wczorajszej Porannej rozmowie w RMF FM ogłosił Marek Suski – „w skutek decyzji podjętych przez naszych byłych koalicjantów, tej koalicji już nie ma”. „Są zawieszone rozmowy dotyczące rekonstrukcji rządu, są zawieszone rozmowy dotyczące naszego wspólnego programu, bo trudno przyjąć za rzecz akceptowalną sytuację, w której nasi mniejsi koalicjanci - przy okazji tak ważnych głosowań, jak to, które miało miejsce w ostatni dniach w Sejmie - podejmują decyzję zupełnie w poprzek programu Prawa i Sprawiedliwości” – dodał Brudziński.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Joachim Brudziński o kryzysie w Zjednoczonej Prawicy: Dymisje będą, to chyba oczywiste

Joachim Brudziński podczas rozmowy z Krzysztofem Ziemcem na antenie RMF FM potwierdził wczorajsze słowa posła Suskiego, które padły w Porannej rozmowie "koalicji już nie ma". Dzisiaj można powiedzieć [ o tym - przyp. red.] z pełną odpowiedzialnością i bez "nadymania się" - a to określenie pasuje bardzo do posłów mniejszych partii koalicyjnych, którzy po raz pierwszy zasiadają w polskim parlamencie, a nabrali przekonania, że będą mogli ustawiać największą partię, dzięki, której mają swoje mandaty i czasami nad wyrost bardzo wysokie stanowiska państwowe. Jeżeli nie nastąpi opanowanie i pewnego rodzaju refleksja, to jedyne co im zostanie, to bardzo miłe wspomnienia - dodał Brudziński, komentując postawę młodych posłów z partii koalicyjnych, którzy jego zdaniem zachowują się w sposób buńczuczny, czego dają wyraz zwłaszcza podczas konferencji prasowych, kiedy komentują kryzys w Zjednoczonej Prawicy.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Joachim Brudziński o kryzysie w Zjednoczonej Prawicy: Dymisje będą, to chyba oczywiste

Joachim Brudziński: Apetyty naszych koalicjantów są za duże w stosunku do tego, co wnoszą do koalicji

Należy stwierdzić oczywisty fakt, że te 5 lat rządów za nami to był dobry czas dla Polski. Z rozmów, które trwały przez ostatnie dni jasno wynika, że apetyty naszych koalicjantów są bardzo duże - za duże w stosunku do tego, co wnoszą do koalicji - komentował na antenie RMF FM Joachim Brudziński kryzys w Zjednoczonej Prawicy, który rozpoczął się w cieniu rozmów na temat rekonstrukcji rządu.

Brudziński: Dymisje będą, to chyba oczywiste

Krzysztof Ardanowski opowiedział się przeciwko noweli ustawy o ochronie zwierząt. Przed głosowaniem w Sejmie wyraził swoje krytyczne zdanie w publicznym liście. W związku z tym został w piątek zawieszony - razem z czternastką innych posłów - decyzją Jarosława Kaczyńskiego. Krzysztof Ziemiec dopytywał, czy zdaniem Brudzińskiego w związku z tym Ardanowski powinien pozostać ministrem rolnictwa. W mojej opinii w tej sytuacji to jest oczywiste, że nie, bo Ardanowski podjął bardzo świadomą decyzję. Jako minister rolnictwa wie bardzo dobrze, że jest dużo demagogii w tych argumentach, że niszczymy polskie rolnictwo tą ustawą - przekonywał Brudziński. Jednak, jak dodał - "głos decydujący należy do Morawieckiego i Ardanowskiego".

Krzysztof Ziemiec pytał również o decyzje wobec innych członków rządu, którzy są posłami koalicyjnych partii. Między innymi o pozostanie na stanowisku Zbigniewa Ziobry, o którego prawdopodobnej dymisji już przyszłym tygodniu informował w piątek reporter RMF FM, Patryk Michalski.

Jeżeli koalicja się rozpadnie - przy tej postawie, która prezentują teraz nasi koalicjanci, to będą dymisje. To chyba oczywiste - skomentował krótko Brudziński.
skomentował krótko Brudziński.

Brudziński: Przedterminowe wybory? Dziś to jest 50 na 50

Dziś bym powiedział, że to jest 50 na 50 - tak na pytanie o scenariusz zakładający przedterminowe wybory parlamentarne odpowiedział Joachim Brudziński. Gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM podkreślał, że "to jest prosta argumentacja". Nastąpi refleksja, odpowiedzialność i dopasowanie własnych apetytów do własnych możliwości - koalicja będzie trwała. Nie będzie tej refleksji - będzie rząd mniejszościowy - tłumaczył. Według wiceprezesa PiS, ten drugi scenariusz oznacza wcześniejsze wybory. Ale wcześniejsze wybory oznaczałyby również, że nasi dotychczasowi koalicjanci będą musieli się zweryfikować i te wszystkie młode wilczki, napompowani dziś i nabuzowani, będą musieli zweryfikować swój potencjał wyborczy z własnych list - Solidarnej Polski i Porozumienia - stwierdził. Miejsca dla nich na listach PiS w sposób oczywisty nie będzie" - dodał.

Europoseł PiS odpowiadał na pytania o to, jaki wpływ na kryzys koalicyjny miał sprzeciw Solidarnej Polski wobec tzw. ustawy bezkarnościowej. Projekt był omówiony i dogadany, po czym nagle usłyszeliśmy, że jednak nie będzie akceptacji dla tej ustawy ze strony Zbigniewa Ziobro i jeszcze używano tutaj argumentów dewastujących wzajemne relacje i zaufanie - o rzekomym braku zgody na ustawę zapewniającą bezkarność politykom czy urzędnikom - powiedział Brudziński. W jego ocenie "jest to nie tyle demagogia, co bardzo świadome wprowadzanie opinii publicznej (...) w błąd". To też przelało tę czarę goryczy - przyznał. Zadeklarował jednocześnie, że "jeżeli nastąpi swoistego refleksja i opamiętanie", będzie możliwe uchwalenie przepisów.

Gość RMF FM odniósł się też do doniesień prasowych o tym, że w piątkowym spotkaniu kierownictwa PiS wziął udział prezes NIK Marian Banaś. Nie widziałem go na tym spotkaniu, nie wiem, co miałby tam robić - zaprzeczył Brudziński. Według niego ze zdjęć fotoreporterów wynika "w takim razie, że (Banaś - red.) prowadzi samochód". Ale jako żywo nie byliśmy na spotkaniu kierownictwa PiS w samochodzie Mariana Banasia, zapewniam - żartował wiceprezes PiS.

Przeczytaj całą rozmowę:

Krzysztof Ziemiec, RMF FM: Jakie są rezultaty wczorajszego spotkania liderów Prawa i Sprawiedliwości w Krakowie?

Joachim Brudziński: Jak co miesiąc. Bardzo sympatycznie. Pan minister Andrzej Adamczyk, pan prof. Ryszard Terlecki znani są ze swojego otwartego serca i gościnności. Jak co miesiąc, przy okazji naszej wizyty na Wawelu, zostaliśmy przez naszych kolegów z Krakowa ugoszczeni.

Pan się uśmiecha panie pośle, ale sytuacja jest naprawdę poważna, ta polityczna oczywiście. Proszę powiedzieć. Koalicja jest czy jej nie ma?

W tej chwili wskutek decyzji podjętej przez naszych... Dziś można powiedzieć: byłych koalicjantów. Tej koalicji nie ma. Są zawieszone rozmowy dotyczące rekonstrukcji rządu, są zawieszone rozmowy dotyczące naszego wspólnego programu, bo trudno przyjąć za rzecz akceptowalną sytuację, w której nasi mniejsi koalicjanci przy okazji tak ważnych głosowań, jak tylko to, które miało miejsce w ostatnich dniach w Sejmie, podejmują decyzję zupełnie w poprzek programowi, które Prawo i Sprawiedliwość zgłosiło, głosi i głosić będzie. Więc dzisiaj można powiedzieć z pełną odpowiedzialnością i bez jakiegoś specjalnego nadymania się, użyję takiego określenia, a to określenie jak ulał pasuje niestety do postaw niektórych naszych kolegów z partii dotychczas wchodzących w skład Zjednoczonej Prawicy, którzy przy okazji kolejnych konferencji prasowych... Czasami odnoszę wrażenie, bardzo przypominają mi młodych posłów Ligi Polskich Rodzin w roku 2007, kiedy też tak buńczucznie ogłaszają swoją determinację, siłę, gotowość.

Czyli konkretnie chodzi o partię Zbigniewa Ziobry tak? Konkretnie chodzi o Solidarną Polskę.

Konkretnie chodzi o tych posłów, którzy niejednokrotnie po raz pierwszy zasiadają w polskim parlamencie, a nabrali takiego przekonania, że czy to poprzez konferencję prasową, czy poprzez wywiady czy wypowiedzi do mediów, no będą mogli ustawiać największą partię, dzięki której mają: po pierwsze swoje mandaty, po drugie - trzeba to też powiedzieć uczciwie i szczerze: czasami na wyrost ważne stanowiska państwowe i muszą sobie uświadomić, że jeżeli tutaj nie nastąpi opamiętanie i pewnego rodzaju refleksja, to jedyne co im zostanie, to bardzo złe wspomnienia i będą mogli się tak nadymać na tych konferencjach prasowych do momentu, aż zostaną poddani weryfikacji wyborczej i przekonają się, czy rzeczywiście dysponują taką charyzmą, taką siłą i takim potencjałem, że będą mogli z listy własnej partii uzyskać te mandaty, które mają dzięki Prawu i Sprawiedliwości, to po pierwsze. Po drugie, będą mogli pełnić te swoje funkcje, niejednokrotnie tak jak powiedziałem, czasami niestety przerastające ich możliwości, doświadczenie czy kompetencje. Mówię to z przykrością, bo chciałbym dobrze życzyć każdemu politykowi, również temu, który rozpoczyna swoją karierę polityczną. Ale czasami tutaj odnoszę wrażenie, jak obserwuję moich kolegów, szczególnie na tych konferencjach prasowych w ostatnich dniach, że - jak mówią młodzi ludzie - troszeczkę beretkę im zerwało.

To, co pan mówi, tak brzmi, jakby już nie było żadnych negocjacji. To jest ultimatum, które pan stawia generalnie Solidarnej Polsce. Co zatem trzeba zrobić, żeby uratować Zjednoczoną Prawicę?

Na pewno należy stwierdzić oczywisty fakt, że te dotychczasowe rządy Zjednoczonej Prawicy, te pięć lat, które za nami, to był dobry czas dla Polski. Jeżeli na szali własnych ambicji, własnych fobii, własnych - czasami niepohamowanych apetytów - stawia się dobro tej koalicji, doprowadza się do tej sytuacji, która miała miejsce podczas ostatnich głosowań w Sejmie... Ale również za nami jest kilka dni, kilkanaście, bardzo intensywnych rozmów dotyczących czy to rekonstrukcji rządu czy kwestii programowych no i z tych rozmów wynika niezbicie, że apetyty naszych koalicjantów przerastają to, co wnieśli w swoim wianie do tej Zjednoczonej Prawicy. I na pewno należałoby uczynić wszystko, żeby rządy Zjednoczonej Prawicy trwały nadal do końca tej kadencji, a następnie pokornie zabiegać o głosy Polaków przy okazji wyborów 2023 roku.

Ale kłopoty Zjednoczonej Prawicy wynikają nie tylko chyba z podstawy polityków Zbigniewa Ziobry, ale także niektórych polityków PiS-u, bo wiemy, że 15 głosowało zupełnie inaczej niż tego by chciały władze partii. Zostali zawieszeni...

No i ponieśli tego konsekwencje już zgodnie ze statutem...

Czy w tej sytuacji minister Ardanowski powinien być dalej ministrem rolnictwa czy nie?

Joachim Brudziński

W mojej opinii to jest w tej sytuacji oczywiste, że nie, dlatego że bardzo świadomie pan minister Krzysztof Ardanowski taką decyzję podjął. Ale ja rozgraniczam tutaj... Nie chciałbym, żeby to co ja przed chwilą mówiłem pod adresem moich młodszych, niedoświadczonych często, kolegów odnosiło się również do tak doświadczonego polityka, jakim jest pan minister Krzysztof Ardanowski. On podjął bardzo świadomą decyzję. Głosując przeciw tej ustawie, znając wszystkie argumenty, a jako minister rolnictwa wie również bardzo dobrze, że jest dużo demagogii w tych argumentach, które mówią, że oto poprzez decyzję o likwidacji ferm futrzarskich... Czyli ukrócenia tego niewyobrażalnego cierpienia wobec zwierząt, niszczy się polskie rolnictwo żadnego polskiego rolnictwa się nie niszczy.

Oczekiwanie władz partii jest takie, żeby minister Ardanowski złożył dymisję, tak?

Myślę, że tutaj głos decydujący należy do pana premiera i do samego pana ministra Ardanowskiego. Jako doświadczony polityk, bardzo doświadczony polityk i bardzo kompetentny w dziedzinie, którą się zajmuje, podjął taką decyzję - dla mnie niezrozumiałą - przecież pan minister Ardanowski wie o tym bardzo dobrze, że w tych latach, kiedy obowiązywał zakaz uboju rytualnego, to żaden armageddon nie dotknął polskich rolników, polskich producentów. Wręcz przeciwnie. Wzrosła produkcja i eksport polskiej wołowiny.

Skoro minister rolnictwa do dymisji, to co z ministrem sprawiedliwości?

To jest zupełnie inna sytuacja, bo pan minister Zbigniew Ziobro jest liderem partii. Partii, która w sposób bardzo ostentacyjny pokazała podczas ostatnich głosowań, również pokazywała podczas ostatnich rozmów, że dąży do rozpadu tej koalicji. I tego konsekwencje będą oczywiste. Jeżeli koalicja się rozpadnie, a wszystko na to wskazuje, przy tej postawie, którą prezentują dzisiaj nasi koalicjanci, będą dymisje. To jest chyba oczywiste.

Czy to jest moment, kiedy być może odpowiedzialność za taki rząd - ten już mniejszościowy - powinien wziąć sam prezes Jarosław Kaczyński?

Myśmy, a przede wszystkim sam pan prezes Jarosław Kaczyński, jako kierownictwo PiS, podjęli decyzję, że premierem jest Mateusz Morawiecki i ta decyzja była decyzją dobrą, ten model funkcjonowania rządu dotychczas był modelem optymalnym. Ja w tym momencie nie widzę przesłanek...

Ale sytuacja się zmieniła, jest zupełnie inna.

Dlatego będziemy (podejmować - red.) decyzję. Jarosław Kaczyński zwołał posiedzenie kierownictwa naszej partii na poniedziałek, bo to wczorajsze spotkanie, tak emocjonalnie opisywane przez znaczną część mediów, również radio RMF FM, ja wracając późno w nocy, właściwie już nad ranem do Warszawy, słuchając serwisów, z dużym rozbawieniem słyszałem jak to, prawda, się odbywają jakieś olbrzymie tajne negocjacje kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości. Kierownictwo PiS spotyka się w najbliższy poniedziałek. A wczoraj, jak co miesiąc, była okazja do tego, aby spotkać się w szerszym gronie.

Takie mieliśmy informacje, panie pośle. Dziennikarze zawsze chcą wiedzieć więcej niż to, co innym by się mogło wydawać. I docierają do informacji często niejawnych.

W sposób oczywisty nie mam tego dziennikarzom za złe.