"Polska stoi na węglu nie od dzisiaj i będzie tak jeszcze bardzo długo. Trzeba przeprowadzić głębokie przemiany w polskim górnictwie" - mówi w rozmowie z Krzysztofem Ziemcem były premier, a obecnie europoseł Jerzy Buzek. "Spóźniliśmy się z decyzjami. Jeszcze 2-3 lata temu górnictwo było w niezłej kondycji. Dzisiaj jest już ostatni moment, żeby bardzo poważnie podejść do tego tematu" - przekonuje.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

27.09 Gość: Jerzy Buzek

Krzysztof Ziemiec: Były premier, były szef Parlamentu Europejskiego, a obecnie europoseł, przewodniczący komisji do spraw energii - profesor Jerzy Buzek jest naszym gościem. Dzień dobry, panie premierze. Radio RMF FM ma na Śląsku bardzo dużą grupę wiernych słuchaczy. Zakładam, że wśród nich są także górnicy i ich liczne rodziny. Proszę powiedzieć mi szczerze - warto walczyć o polski węgiel?

Jerzy Buzek: Zdecydowanie tak. Polska stoi na węglu nie od dzisiaj i będzie tak jeszcze bardzo długo. O tym wiadomo także w Europie - jesteśmy tam już 10 lat i zdążyliśmy przekonać do tego Europejczyków. Natomiast są dwie sprawy: musimy umieć dobrze wykorzystywać ten węgiel, żeby nie było zanieczyszczeń w energetyce. To się da zrobić, są czyste technologie, mamy centrum na Śląsku, jedyne w zasadzie w tej części Europy. Z drugiej strony musimy potrafić ten węgiel sprawnie wydobywać, z pożytkiem ekonomicznym, bo nie da się dopłacać do węgla i również żeby ludzie byli zadowoleni z tego, co się dzieje.

To jak to zrobić? Górnicy protestują, bo nie chcą, żeby Polacy kupowali tańszy węgiel z Rosji. Ludziom, którzy np. słuchają nas teraz gdzieś na Mazurach, gdzie ten tani węgiel z Rosji jest dużo bardziej atrakcyjny, trudno się dziwić, że kupują tani węgiel, nie walcząc o ten polski, za drogi dla nich.

Na pewno trzeba przeprowadzić głębokie przemiany w polskim górnictwie.

Polska stoi na węglu nie od dzisiaj i będzie tak jeszcze bardzo długo

Pan to zrobił, wiele lat temu.

Wymaga to długiej pracy i bardzo dobrze przygotowanego programu. My w tej chwili robimy troszkę od przypadku do przypadku. Ja znam sytuację kopalni Kazimierz-Juliusz, naprawdę jest dramatyczna. Mam takie przekonanie, że rząd ani szefostwo spółek nie zostawi górników bez wypłaty, bo to jest niewyobrażalne. Oni wykonali pracę, te wypłaty są absolutnie niezbędne, ale równocześnie jest potrzebny program na dłuższą metę, już od dawna był potrzebny. Jesteśmy niestety spóźnieni, trzeba to jasno powiedzieć. W 1997 roku dobrze się przygotowaliśmy i dzięki temu górnicy, jeśli chcieli wyjść z kopalni i nie pracować, pójść na wcześniejszą emeryturę, to dostawali odprawy, byli traktowani bardzo serio. Nikt nie był zmuszany do wychodzenia.

To kto zawinił, panie premierze?

Spóźnienie.

Pana rząd zaczął te wielkie reformy. Co więcej - pan w kampanii mówił, że będzie pan zamykał kopalnie i mimo to wygrał wybory - ludzie panu zaufali. Zamknął pan ponad 20 kopalń, prawda?

Tak. Myśmy mówili to w kampanii i było to przygotowanie już wcześniej.

To kto sprawił, że dzisiaj sytuacja jest znów trudna?

Spóźniliśmy się z decyzjami. Jeszcze 2-3 lata temu górnictwo było w niezłej kondycji.

My - czyli rząd Platformy?

Mieliśmy sporo pieniędzy, które zarabiało górnictwo. Dzisiaj jest już ostatni moment, żeby bardzo poważnie do tego podejść - z obydwu stron. To wymaga poważnego podejścia ze strony zarządów, górników.

Ciąć przywileje, ciąć związki zawodowe? Co zrobić, panie premierze? Zmieniać sposób wydobywania?

Ja nie jestem w stanie powiedzieć, panie redaktorze, tak prosto. To musi być program, który obydwie strony zaakceptują, który da szansę.

A rząd ma taki program?

Są specjaliści, którzy mogą go przygotować. To wymaga wielkiej otwartości z obydwu stron. Tak zrobiliśmy wtedy. To się naprawdę powiodło, bo górnictwo przez 6-7 lat przynosiło dochody i górnicy byli naprawdę zadowoleni z tego, gdzie pracują. Niestety, te zmiany są potrzebne cały czas i nie możemy osiąść na laurach, mówić, że nic nie trzeba robić. Teraz jesteśmy mocno spóźnieni. Jestem bardzo zaniepokojony tym, co się dzieje.

Panie premierze, a co mówią o polskiej polityce, o Platformie, o tym rządzie takie przypadki jak przypadek Igora Ostachowicza i pani minister Wasiak?

To niezręcznie wyszło, to wszyscy wiemy. Panie redaktorze, rząd będziemy oceniać po pół roku czy po roku - w zależności od tego, jakie sprawy...

Sprawa Wasiak i Ostachowicza? Niezręcznie wyszło

Ten rząd i tak ma tylko rok przed sobą.

Właśnie. Po roku będzie właśnie dobry moment - wybory.

Tylko dlaczego do takich rzeczy dochodzi? Platforma gdzieś zgubiła taką polityczną busolę, samokontrolę? O co chodzi?

Nie jest to dobra sytuacja i nikt tego nie pochwala. Ja nie słyszałem jakichś bardziej pozytywnych opinii na ten temat. Jakoś musi w tej chwili Platforma przez to przebrnąć. Najważniejsze jest to, co się będzie działo za miesiąc czy za dwa i jak będzie sobie można poradzić z tymi bieżącymi sprawami.

Czego pan, panie premierze, oczekuje od expose pani premier Ewy Kopacz?

Na pewno programu na najbliższy rok, takiego, który by pokazał, że da się wiele zrobić w ciągu roku, bo da się zrobić. To będzie ciężka praca dla rządu, ale da się zrobić wiele rzeczy. To także wymagałoby ożywienia gospodarki. Zrobić wiele ruchów w kierunku małych i średnich firm. Warto powiedzieć, że następnym komisarzem ds. małych i średnich przedsiębiorstw będzie pani Bieńkowska, niedawno wicepremier polskiego rządu. Ona będzie wysłuchiwana w Parlamencie Europejskim, także w mojej komisji, i - mogę to powiedzieć - ma świetne notowania. Różne są te notowania komisarzy przed wysłuchaniem, ale nasza pani wicepremier ma dobre notowania.

Elżbieta Bieńkowska ma świetne notowania w Brukseli

Ta Komisja Europejska tchnie nowe życie w struktury unijne? Sprawi, że Europa będzie potrafiła skuteczniej walczyć o sprawy ukraińskie?

Ja jestem przekonany, że to się uda Komisji i że ta Komisja będzie miała wielkie polityczne znaczenie i będzie decyzyjna, bo to dotyczy także Ukrainy i tego, czy będziemy jako Europa potrafili dobrze odpowiedzieć na wyzwanie ukraińskie.

Wydaje się, że na razie jesteśmy raczej na pozycji straconej. Pan był na Ukrainie, wrócił z Kijowa dwa dni temu, widział się z premierem Jaceniukiem. On ma takie przekonanie i odczucie, że Europa gdzieś zostawiła Ukrainę?

Nie są w dobrej sytuacji i to nie jest dzisiaj euforia. Daleko do tego, chociaż w Kijowie nie widać, że to jest kraj w stanie wojny. Tam jest parę spraw, m.in. energetyka i to się nieco poprawiło, bo o tym rozmawialiśmy, przyjmowany był raport, który przygotowałem wraz z zespołem na temat tego, jak zabezpieczyć Ukrainę i inne kraje sąsiednie Unii Europejskiej, jak stworzyć wspólny rynek, wykorzystać ukraińskie magazyny gazu czy połączenia transgraniczne.

To krótko: przeżyją zimę czy nie?

To był na razie bieżący temat, który być może będzie rozwiązany w najbliższym czasie. Są bardzo poważne zagrożenia, jeśli chodzi o wschód Ukrainy, który właściwie w jakimś sensie odłącza się od reszty kraju.

Wschód wydaje się na razie stracony dla Ukrainy.

Tak to wygląda, a nie mówimy w ogóle o Krymie. Już ten Krym w ogóle nie wpada nam do głowy.

Wisi jeszcze groźba zimy bez gazu albo z gazem po tak wysokich cenach, że wielu Ukraińców nie będzie na to stać?

Mam nadzieję, że przez uruchomienie przepływu ze Słowacji na Ukrainę będzie można bardzo pomóc Ukraińcom. Kolejne przepusty gazowe są przygotowywane - wiele zadecydowaliśmy kilka dni temu w takich sprawach. Natomiast jest jeszcze sprawa tych gróźb rosyjskich, bo odłożyliśmy na rok pełne wejście umowy pomiędzy Ukrainą a Unią Europejską. Teraz Rosja stawia nowe, drastyczne warunki wobec Ukrainy. Ja jestem przede wszystkim ciekaw pozycji Ukrainy, tego, jakie stanowisko zajmą władze ukraińskie.

Polacy są traktowani jako ludzie bliscy Ukrainie i rozumiejący Ukrainę

Cały czas traktują nas jako swoich ambasadorów na Zachodzie czy już euforia w stosunku do Polaków minęła?

Nie, nie. To jest tak, że Polacy są traktowani jako ludzie bliscy Ukrainie i rozumiejący Ukrainę. Rzeczywiście, rozumiemy lepiej. Trzeba zapewnić bezpieczeństwo energetyczne Ukrainie, trzeba stworzyć wspólny rynek z Ukrainą, całą Unią Europejską właśnie, po to, żebyśmy mogli sobie nawzajem pomagać. To samo mówił komisarz Oetinger, który był tam obecny. Mówiliśmy wszyscy jednym głosem. Pod tym względem jest dobrze, ale trzeba, żeby jeszcze to wszystko przeszło w czyny, żebyśmy mogli rzeczywiście pomóc Ukraińcom w trudnej sytuacji.