Klinika Budzik dla Dorosłych powstanie na warszawskim Bródnie jeszcze w tym roku – taką nadzieję ma Ewa Błaszczyk, aktorka i założycielka fundacji "A kogo". W rozmowie z Krzysztofem Ziemcem przyznaje, że potrzeba jest olbrzymia. "Jest ogromna liczba ludzi, którzy czekają w kolejce. Był moment, że było 800 podań" - przyznaje. Ewa Błaszczyk zdradza, że list intencyjny został już podpisany i podkreśla, że przy klinice Budzik dla Dorosłych będzie stacja naukowo-badawcza. "Będziemy chcieli pozyskać tutaj wszystkie technologie nowych rzeczy ze świata" - mówi w RMF FM.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
W Japonii w miejscowości Nagoja powstała klinika inspirowana Budzikiem. Ewa Błaszczyk opowiada, że Japończycy byli w olsztyńskiej klinice i zainspirowani otworzyli własną. Teraz szefowa fundacji "A kogo" liczy na współpracę: "Medycyna idzie do przodu i bardzo dużo jest pieniędzy na świecie przeznaczonych na badania". I przytacza przykład: "W zabawkach, które tam widzieliśmy, dostarczanych przez wielkie firmy samochodowe, wymyślane na użytek rehabilitacji, stosowane są fantastyczne rozwiązania, które chcielibyśmy zastosować tu w Warszawie w klinice Budzik dla dorosłych na Bródnie" - mówi.
"Z niczego się nie wycofujemy, będziemy to robić dalej" - zapowiada szefowa fundacji "A kogo", pytana o dalszą współpracę ze Szlachetną Paczką. Nawiązując do problemów związanych z założycielem akcji ks. Jackiem Stryczkiem, Ewa Błaszczyk podkreśla: "W każdym środowisku może się coś zdarzyć. Zdarza się jakiś pojedynczy człowiek, natomiast jest cała rzesza ludzi, którzy tam od lat pracują i chcą zrobić dobrze, więc nie ma powodu, żeby zostawiać akcję". "Zdarzyło się coś, ale to jest pojedynczy człowiek a nie akcja" - podkreśla.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Krzysztof Ziemiec, RMF FM: Dziś ani słowa o polityce, bo nie możemy, ale też nie chcemy. Będzie o życiu. Bo życie cudem jest.
Ewa Błaszczyk, aktorka: I bardzo dobrze.
A cudem jest chyba kolejne wybudzenie w klinice budzik w Warszawie.
Pięćdziesiąta osoba, która się wybudziła. Było 97 osób, 50 się wybudziło, 47 w tym czasie, kiedy to powinno nastąpić, kiedy jest ta największa szansa medyczna, niestety się nie wybudziło. Co nie znaczy, że... potem jak mówią specjaliści, potem to przechodzi w kategorię cudu, który też się zdarza. Na początku jest to ciężka praca całego zespołu ludzi.
A można mówić o rekordzie? Ja wiem, że to nie chodzi o bicie rekordów, ale jednak 50 osób.
To jest fajnie, że jest więcej niż 50 procent. To pokazuje, jaki to ma sens. Może sami ludzie, którzy byli w śpiączce, nie mają takiej pełnej świadomości tej śpiączki, ale ich rodzina na pewno przeszła przez piekło.
W tym przypadku to jest 7-letnia dziewczynka. Ten cud jest o tyle większy, że ona wyszła z kliniki o własnych siłach. To jest możliwe?
To jej się udało zupełnie genialnie i tylko 3 miesiące była w śpiączce.
Zazwyczaj jest znacznie trudniej.
Zależy co się stało, zależy jakie jest uszkodzenie mózgu. Każdy przypadek jest totalnie indywidualny, każdy mózg jest inny, nie mamy takich samych mózgów.
To od czego to wszystko zależy?
Jest w tym dużo tajemnicy, ciągle bardzo mała jest wiedza na temat mózgu. Niemniej co kto ma uszkodzone, co się stało, jakie jest ogólne niedotlenienie, to oczywiście jest dużo gorzej. Gdzie są powieszenia, utopienia, tam gdzie staje krążenie i jest więcej niż 4 minuty niedotlenienia. Natomiast jeśli to jest stłuczenie mózgu, lokalne uszkodzenie mózgu, co często jest w przypadkach komunikacyjnych albo jak w tym wypadku, że na Łucję zwaliła się rzeźba ogrodowa. Ale miała szczęście, ponieważ jej 14-letni brat zaczął ją reanimować zanim przyjechała karetka i ona była "do przodu".
Nie wszyscy tego szczęścia tyle mają, co ona, ale spytam czy to jest tak, że w ciągu tych ostatnich lat widać progres w terapii nad takimi pacjentami, że tych wybudzeń jest coraz więcej, bo technika też jest inna, medycyna idzie do przodu?
Medycyna idzie do przodu i bardzo dużo jest pieniędzy na świecie przeznaczonych na badania i może to się u nas tak nie dzieje, ale na pewno możemy się skomunikować z tymi, którzy to robią i ich zaprosić i po prostu skorzystać z tej wiedzy, która już się toczy. Wiem, że w Japonii w tej chwili profesor Noda ma takie terapeutyczne jakieś nowe rzeczy związane z muzyką, sam jest lekarzem, kompozytorem, saksofonista i rehabilitantem. Będziemy korzystać niewątpliwie z ich osiągnięć, gdzie często np. Toyota czy Mitsubishi robią wiele dla tych klinik. Bo powstał w ogóle w miejscowości Nagoja inspirowany naszym Budzikiem - Japończycy byli ze stymulatorami tutaj i w Olsztynie to robiliśmy z nimi - profesor Morita zorganizował w Nagoi pierwszy w Japonii Budzik. W zabawkach, które tam widzieliśmy, dostarczanych przez te wielkie firmy samochodowe wymyślane na użytek rehabilitacji tych ludzi stosowane są fantastyczne rozwiązania, które chcielibyśmy zastosować tu w Warszawie w klinice Budzik dla dorosłych na Bródnie.
No właśnie, bo taki przełomem dużym w tym całym procesie było wykorzystanie implantów. To Japończycy w tym wszystkim pomogli, prawda?
To są implanty, to są stymulatory, ale w tej chwili też np. neuronalna komórka macierzysta.
A co to znaczy, jeśli moglibyśmy to na język ludzki przełożyć?
To jest nerwowa komórka macierzysta, która jest uzyskiwana z poronień naturalnych. Wtedy musi być szybka akcja, żeby rodzice wyrazili zgodę, bo to jest jak przeszczep właściwie, jak przerodzić żal w nadzieję. Ale niewątpliwie mamy do czynienia ze zwłokami.
Etycznych problemów i dylematów tutaj nie ma?
No tutaj nie ma dlatego, że po prostu ktoś nie żyje. Nie udało się.
To jest ta przyszłość? Komórki macierzyste w ogóle, jeśli chodzi o medycynę?
Tak. Każdy system w naszym ciele, w naszym umyśle, w naszym systemie nerwowym rodzi się z tego. Nie wiem, ile czasu to zabierze ludziom, ale niewątpliwie te badania mają sens, bo przecież z tego się tworzy każda tkanka.
Pani Ewo, mówiliśmy o wybudzeniu tej małej dziewczynki, ale są też są sukcesy na polu wybudzeń osób dorosłych, a z tym jest znacznie, znacznie trudniej. To jest klinika w Olsztynie jedna, ale w planach jest warszawska.
Tak, tam jest osiem miejsc. Będzie tyle, ile jest w programie, czyli 15 plus jeden, tylko jeszcze z parteru musi się przenieść jeden oddział do nowego budynku, który jest budowany. Myślę, że w tym roku to się stanie. Tam jest ogromna liczba ludzi, którzy czekają w kolejce. Był moment, że było 800 podań.
Wystarczy pieniędzy, żeby to powstało? Chyba ludzkiej woli nie zabraknie.
Nie, myślę, że starczy, że to się rozwiąże i dlatego też myślimy o tej klinice Budzik w Warszawie. Jesteśmy już po podpisaniu listu intencyjnego, to jest szpital marszałkowski na Bródnie i tam ma powstać klinika Budzik dla Dorosłych. Ale też jest ważne, że przy tej klinice Budzik dla Dorosłych będzie stacja naukowo-badawcza, tzn. będziemy chcieli pozyskać tutaj wszystkie technologie nowych rzeczy ze świata.
Mówiliśmy o tym, co jest pani dziełem. Ale pani też wielokrotnie włączyła się w inne akcje charytatywne, także w Szlachetną Paczkę. Czy po tych problemach, jakie Szlachetna Paczka miała, mówię teraz o założycielu księdzu Stryczku, dalej będzie pani popierała tę ideę?
Byliśmy wspólnie związani akcją słodkości, Wawel zrobił taką akcje dla pięciu fundacji, gdzie m.in. była akcja Szlachetna Paczka. Rozmawialiśmy z Wawelem, że z niczego się nie wycofujemy, teraz po prostu będziemy to robić dalej i oni tak samo nie zatrzymują tej akcji, dlatego że w każdym środowisku może się coś zdarzyć. Zdarza się jakiś pojedynczy człowiek, natomiast jest cała rzesza ludzi, którzy tam od lat pracują i chcą zrobić dobrze i to kontynuują, więc nie ma powodu, żeby zostawiać akcję. Nie można wszystkiego potępiać w czambuł czy wylewać dziecka z kąpielą. Po prostu zdarzyło się coś, ale to jest pojedynczy człowiek, a nie akcja.
Pani i te znane osoby będą, jak rozumiem, cały czas Szlachetną Paczkę wspierały. A czy tacy przeciętni ludzie, którzy się w to włączali, młodzi ludzie, nie będą teraz nieco zniechęceni po tym wszystkim?
Ja myślę, że jeśli się ma troszeczkę wyobraźni i obserwuje się świat i się coś wydarzy złego, no to nie znaczy, że tam, w kraju gdzie zostało to zrobione, że cały kraj jest zły. Myślę, że jeśli człowiek wyciąga wnioski i myśli, to nie powinno z tym być żadnego problemu.
A czy to nie jest też problem związany z organizacjami pozarządowymi, że być może one są bez należytej kontroli ze strony odpowiednich władz, przez co dzieją się rzeczy różne, które później rzucają cień na całą szlachetną akcję.
Ja myślę, że ustawianie kontroli nad kontrolą i kolejnej kontroli wszystko niszczy. Tak naprawdę myślę, że jesteśmy w stanie sami się ze sobą dogadać. Jak widzimy, że dzieje się coś złego, to dajemy sygnały. I myślę, że tyle wystarczy, dlatego że też po prostu nie wiem, czy by mi się chciało tak męczyć jakbym wiedziała, że mam jakiegoś superwizjera. Chyba nie.
Czy w tym wszystkim co pani robi na co dzień, przy ciężkiej pracy, nawet i orce czasami, ma pani jeszcze czas na pracę zawodową? Myślę tutaj o scenie, o graniu, o próbach, o teatrze, śpiewaniu...
Tak, tak. Bardzo dużo pracuję, to fakt, ale też staram się pilnować takiej harmonii, jakby poziomu luster jezior, ponieważ jest dużo wątków, to żeby utrzymać pewnego rodzaju spokój, jakąś radość, trudną radość, ale jednak, to żeby był też zapęd do następnych działań, to staram się zanurzać w fikcję, w iluzję, czy to jest literatura czy teatr czy piosenka. To po prostu bardzo dużo pracuję. Na przykład w tej chwili robię "Metafizyke dwugłowego cielęcia" z Natalią Korczakowska w Teatrze Studio, robimy wersję angielską, premiera jest w Los Angeles. 4 osoby z Polski tam jadą. Potem z Amerykanami to robimy, później w lutym będzie tu premiera w wersji polskiej. Ale jednocześnie mam jeszcze próby w Teatrze Polonia u Krysi Jandy - Christophera Duranga "Wania, Sonia, Masza i Spike"...
Gdzie w tym wszystkim jest czas na życie dla siebie, dla relaksu i spokoju?
No ale jeszcze w przyszłym tygodniu, zanim wylecę, nagrywamy do TVP Kultura Orianę Fallaci - Remka Grzeli i to jest bardzo dobrze, bo potem się to będzie wiązać też z wyjazdami, dostaliśmy nagrodę Leopolda Staffa. Remek za tekst, ja za wydarzenie, związane z kulturą włoską. Bardzo nas to cieszy...
Trzymamy kciuki.
Tylko potem od marca będzie trochę luźniej.
I potem też się spotkamy. Ewa Błaszczyk, dziękuję bardzo za rozmowę i spotkanie.
(ag,m,j,az)