"Wybudzanie się to jest proces. To nie jest film, który nam pokazuje pstryk, że się światełko zapala. To nie jest tak. Zazwyczaj najpierw czujemy, że ktoś tu wraca, a potem to widzimy"- opowiada Ewa Błaszczyk szefowa Fundacji "Akogo", gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM. "Czasami mam ochotę potargować się z Panem Bogiem" - mówi pytana, czy nie ma żalu, że jej córka Ola jest w śpiączce od 14 lat.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Krzysztof Ziemiec: Spytam przewrotnie na początek - czy ma pani jeszcze tyle siły i czasu, żeby spotykać się z dziennikarzami tak często i w sumie odpowiadać na podobne pytania. Może wbrew sobie to mówię, ale tak chyba jest.
Ewa Błaszczyk: Ale media są bardzo ważne, ponieważ trzeba być w nieustannym kontakcie z ludźmi i trzeba informować o tym, co się dzieje i tylko wtedy jest jakby spontaniczna reakcja, która się odświeża i rozumiem, że to po prostu jest część tego działania. To, że będziemy coś robić po cichu, to spowoduje, że zostaniemy z tym sami.
Za nami Dzień Matki przed nami Dzień Dziecka. Ma pani w ogóle czas, żeby myśleć o takich uroczystościach? Ma pani głowę do tego?
Tak. Zawiozłam mamie kwiaty, sama dostałam od Mani kwiaty. Ola mi wymalowała przy pomocy pań, na takim wielkim kiju był przywiązany ołówek i pisała bardzo piękne, mądre teksty. Dostałam też takie serce. Także oczywiście pamiętam, tylko że to wszystko szybko się dzieje. A tutaj też będzie w "Budziku" Dzień Dziecka, także dzieje się dużo i chyba nam się "denko" urwie.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
A w niedzielę płyta, w której pani jest narratorką i wielu znanych: dziennikarzy i aktorów przede wszystkim, którzy wzięli udział w tej charytatywnej akcji, która ma pomóc fundacji.
Tak dokładnie. Zaczniemy pod "Budzikiem", a skończy się ta akcja w Krakowie. Została nagrana płyta i ona nie jest w normalnej dystrybucji, tylko może być prezentem dla chorych dzieci w różnych szpitalach.
I może być też prezentem dla słuchaczy. Tylko trzeba uważnie słuchać. Jak pani sobie radzi w tej chwili z fundacją? Bo fundacja działa bardzo prężnie. Ma pani na wszystko czas, pieniądze i ludzi, żeby to wszystko spiąć?
Najgorzej jest z czasem, bo reszta już jakoś działa. Ale mam nadzieję, że to już jest taki naprawdę finisz. Dlatego, że 1 lipca już najprawdopodobniej będziemy mieć szefa medycznego kliniki, bardzo długo go szukaliśmy.
Nie było do tej pory takiej osoby?
Nie było takiej osoby. Byli lekarze, ale po prostu chodzi o to, żeby ktoś wiódł tę klinikę, żeby stała się ona jego dzieckiem, jego jedynym dzieckiem. I żeby miał pasję, żeby chciał rozwijać tę klinikę. Na takich filarach jest to oparte, że jest szef medyczny kliniki, szef ekonomiczny kliniki i lekarz pediatra, neurolog dziecięcy, który jest w wymiarze pełnego etatu, czyli każdego dnia. Reszta może dochodzić, natomiast te filary muszą funkcjonować.
Klinika "Budzik" znalazła wreszcie dyrektora medycznego. Będzie od lipca. Ma wieść klinikę. To ma być jego jedyne dziecko.
Ile osób w sumie tam pracuje?
Sporo. Dlatego, że jak jest na przykład specjalista rehabilitacji z "dwójką" to jest wymiar pełnego etatu, ale staramy się i w wypadku logopedy i w wypadku rehabilitantów i w wypadku rozmaitych specjalistów, żeby to było po połówce. Dlatego że każdy katar, każda infekcja powoduje, że już wszystkie dzieci czegoś nie mają. A chodzi o to, żeby się móc zastąpić, żeby nie było uszczerbku w normalnym funkcjonowaniu. Więc myślę, że tak jak jest 16 etatów pielęgniarskich, to pewnie jest ze 30 pielęgniarek. Jak jest jeden etat neurologa, to jest 2 lekarzy neurologów dziecięcych, bo właśnie po połówce.
A ilu dzieciom pani fundacja już pomogła? Liczy to pani jeszcze? Bo jest ta grupa coraz większa.
Nie liczę tego. Wiem, że po prostu 7 osób się wybudziło do tej pory i myślę, że tam się w tej chwili też poprawiają osoby...
Siedem osób już się wybudziło w "Budziku".
... uśmiecha się pani w tej chwili. To była informacja dla tych którzy nas słuchają.
Uśmiecham się, bo to jest wielka radość i taki sens tego działania, tego trudu. To jest to, że się dzieci budzą, a ich rodzice się cieszą. Oczywiście nie wszystkim się udaje i nie wszystkim się uda, ale jednak ta szansa jest ogromna i to widzimy, to obserwujemy.
A pani jest świadkiem takich sytuacji takich wydarzeń jak to przebudzenie? Jak to wygląda?
To jest proces. To nie jest film, który nam pokazuje pstryk, że się światełko zapala. To nie jest tak. Zazwyczaj się tak "przecieramy". Czujemy, że ktoś tu wraca, a potem to widzimy. Ktoś zaczyna fiksować wzrok, ścisnął za rękę, przekręcił się, poruszył głową, stabilizuje głowę. To jest szereg drobnych sygnałów, ale po prostu cały czas czujemy, że ten ktoś jest bliżej, bliżej, bliżej aż w końcu jest to pstryk i tak jak właśnie pierwsza dziewczynka, która się obudziła powiedziała najpierw "mamo". A kiedy usłyszała pytanie: a czego byś chciała? To się spodziewamy, że tutaj nastąpi jakiś metafizyczne opowiadanie, duchowe, głębokie, a dziewczynka odpowiedziała "kiełbasy".
Inne dzieci się budzą, a pani córka wciąż śpi.
A moja córka wciąż śpi.
W jakiś sposób czuje pani jakąś gorycz? Jakiś żal? Że pomaga innym, a sama tej pomocy jakoś dostać nie może?
Czasem mam ochotę targować się z Panem Bogiem, bo Ola już tyle zrobiła... a wciąż śpi.
Czasem mam ochotę się z Panem Bogiem troszkę potargować, że Ola już tyle zrobiła i że jeszcze tyle dzieci się obudzi korzystając z tego co zrobiła. Że może jeszcze coś powinno dla niej skapnąć. Cały czas to trwa. Oczywiście robimy wszystko, co jest możliwe, co świat może w tym momencie takiemu pacjentowi zaoferować. Przede wszystkim skupiamy się na tym, żeby ona się nie zdegradowała, żeby się nie psuła, bo jednak leży 14 lat.
Miało jej pomóc "cyberoko". Takie specjalne urządzenie...
To nie pomaga. To tylko pomaga określić, czy ktoś jak gdyby tam jest w środku, czy jest w stanie wegetatywnym. To też jest bardzo ważne. W tej chwili właśnie do Budzika dotarło "cyberoko" i kask EEG i na pewno będziemy to robić. W następnej fazie będziemy robić z profesorem Maksymowiczem w Olsztynie FMR, czyli funkcję mózgu. Weszliśmy we współpracę z Instytutem Nenckiego w Warszawie, gdzie też będziemy się starali wypracować pewne standardy powtarzalności rozmaitych diagnoz obrazowych, które są bardzo ważne żeby te stany rozróżnić.
Pani zawsze powtarza, że takie osoby w śpiączce trzeba traktować w sposób bardzo normalny. To znaczy taki, jakby one były wokół nas, były członkami naszej rodziny, czy społeczności. Zdarza się tak, że osoby wybudzone mówią potem czasami, że mają jakieś pretensje do bliskich.
Oczywiście. Poznają po głosie osoby, które były dla nich niedobre, poznają literaturę, która im była czytana, poznają osoby, których nie mają prawa znać, bo zostały zapoznane z nimi w trakcie trwania tego procesu, ale rozpoznają po głosie. Ci, którzy pamiętają, bo są też takie wypadki, że ktoś był w jakiejś czarnej dziurze, albo w ogóle w jakiś innych przestrzeniach. Często ludzie opowiadają, że byli gdzieś w raju na przykład.
Osoby w śpiączce trzeba traktować normalnie. Potem kiedy się wybudzają, poznają po głosie tych którzy do nich mówili. Poznają literaturę, którą im czytano.
Pani osobistą tragedię przekuła w pomaganie innym - wspaniałe dzieło. Zdarza się tak, że wiele osób ma bardzo dużo, ale nie potrafi tego docenić. Spotyka pani pewnie takie osoby na swojej drodze. Próbuje je pani w jakiś sposób ukierunkować? Powiedzieć: chłopie, dziewczyno obudźcie się? Macie wszystko, a narzekacie.
Można powiedzieć takie zdanie, jak się z kimś jest bliżej. Opanuj się, bo wszystko masz. Puknij się w głowę.
I co wtedy mówią?
Mówią: tak, tak, właściwie średnio się zachowuję. Generalnie nie można czegoś takiego przekazać komuś, kto zatruwa sobie życie, otoczeniu, bo ciągle mu mało, że coś jest nie miejscu, że za mało. Tak naprawdę bardzo niewiele potrzebujemy, żeby było fajnie. Właściwie, jeśli jest poczucie bezpieczeństwa i to, że się możemy rozwijać...
To trzeba to robić. Ewa Błaszczyk była naszym gościem. Ewa Błaszczyk, która jest narratorką opowieści audiobooka "Opowieści o Królewnie Śnieżce". Także obok niej Sylwia Grzeszczak, Anna Dereszowska, Jerzy Stuhr i wielu wielu innych. Płyta dla słuchaczy RMF FM, a ma pomóc wszystkim chorym i potrzebującym, którym pomaga Fundacja "Akogo". Tak?
Chyba nawet szerzej.