"Premier może się spotykać, z kim chce. To, z kim się spotyka, kiedy się spotyka i po co się spotyka, podlega ocenie" - mówił w RMF FM Marek Borowski - senator Koalicji Obywatelskiej, odnosząc się do dzisiejszego spotkania liderów europejskich partii konserwatywnych i prawicowych w Warszawie. Mają w nim wziąć udział m.in. premier Węgier Viktor Orban i szefowa francuskiego Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen, która już w piątek opublikowała na Twitterze zdjęcie z premierem Mateuszem Morawieckim. "Widzimy próbę budowy międzynarodówki antyeuropejskiej. Mamy tam ludzi, którzy Unię Europejską traktują wyłącznie jako strefę Schengen i ci, którzy korzystają z pieniędzy unijnych - więcej dostają niż wpłacają - traktują ją jako bankomat. Tak traktuje właśnie Kaczyński UE. Nic więcej tam nie potrzeba. Żadna wspólnota wartości, żadna wspólnota demokratyczna tylko po prostu instytucja, która płaci" - ocenił gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Nie można porównywać sytuacji ministra Mejzy z sytuacją marszałka Grodzkiego - ocenił w RMF FM senator Koalicji Obywatelskiej. Zarzuty, które są wysuwane pod jego (Grodzkiego - przyp. red.) adresem, są nieudokumentowane. Część osób się już wycofała - przekonywał gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM. Mamy tu do czynienia z wyraźną akcją polityczną. W sprawie Mejzy mamy do czynienia z oczywistością - tłumaczył.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Polskie władze w tej chwili, po zaniedbaniach, które miały miejsce wcześniej, niewiele mogą zrobić w sposób szybki - mówił w RMF FM Marek Borowski - senator Koalicji Obywatelskiej, pytany o ocenę skuteczności wprowadzanej przez rząd tarczy antyinflacyjnej. Były dwa główne zaniedbania. Jedno to blokowanie rozwoju odnawialnych źródeł energii przez 6 lat. To spowodowało, że w miksie energetycznym węgiel w dalszym ciągu mocno się trzyma, a on jest drogi niestety. Tutaj nic nie można szybko zrobić - można tylko zmienić tę politykę. Ona da efekty za 2, 3, 4 lata, ale to był wielki błąd. Druga rzecz to polityka Narodowego Banku Polskiego. Pan prezes Glapiński, który powinien zacząć proces podwyższania stóp procentowych już mniej więcej w czerwcu - lipcu tego roku, wychodził do narodu i mówił, że nie ma takiej potrzeby - zauważył były minister finansów.
Myślę, że trwa praca nad tym, żeby pan Mejza sam zrezygnował i myślę, że jak to w PiS-ie, trwa również dyskusja na temat tego, co w zamian - mówił w internetowej części programu Gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM Marek Borowski, senator Koalicji Obywatelskiej i były minister finansów.
"Kaczyński obawia się jak sądzę tego, że zdymisjonowanie Łukasza Mejzy w sytuacji, w której mogą się pojawić zastrzeżenia - a już się pojawiają - do innych jego polityków, np. do ministra Bortniczuka - że jak zrobi ten pierwszy ruch, to będzie pytanie, dlaczego nie robi drugiego albo trzeciego. Ci politycy, którzy są w ekipie rządowej, to nie są wszyscy czyści jak łza - podkreślał Marek Borowski.
Zdaniem Borowskiego, Jarosław Kaczyński stał się zakładnikiem parlamentarnej większości. Kaczyński po usunięciu grupy Jarosława Gowina z większości rządowej znalazł się w takiej sytuacji, że jest w tej chwili uzależniony z jednej strony od kilkunastu posłów Zbigniewa Ziobry, z drugiej strony od kilku posłów Adama Bielana, od dwóch czy trzech posłów Pawła Kukiza i wreszcie od dwóch posłów niezależnych, w tym pana Mejzy - tłumaczył. Jego zdaniem, w PiS trwa teraz praca nad tym, żeby Łukasz Mejza sam zrezygnował ze stanowiska wiceministra sportu.
Jak pan Kołakowski się obraził i stwierdził, że występuje z klubu i niestety jeden głos jest mniej, dano mu funkcję doradcy w jednym z banków za kilkadziesiąt tysięcy złotych. Sądzę, że w PiS w tej chwili trwa taka praca z panem Mejzą: słuchaj, kochany, wiesz co, to się tak nie da, zrezygnuj a my ci zapewnimy miękkie lądowanie - mówił senator KO.
Krzysztof Ziemiec zapytał też Marka Borowskiego o sprawę Jerzego Urbana i skargę nadzwyczajną złożoną przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę. Chodzi publikację w tygodniku "NIE", którego obecnie 88-letni Urban jest redaktorem naczelnym. W 2012 roku na okładce pisma opublikowano karykaturalną grafikę przedstawiającą wizerunek zdziwionego Jezusa Chrystusa wpisanego w drogowy znak zakazu. W związku z tym prokuratura postawiła Urbanowi zarzuty obrazy uczuć religijnych. Po kilkuletniej batalii sądowej naczelny "NIE" został ostatecznie uniewinniony przez stołeczny sąd rejonowy. Prokuratura chciała odwołać się od tego orzeczenia, jednak spóźniła się ze złożeniem wniosku. Wyrok ostatecznie uprawomocnił się.
Moim zdaniem nie było tam żadnej obrazy uczuć religijnych i decyzja sądu jest prawidłowa. Natomiast Ziobro uparcie gra na tych wyborców, m.in. dyrektora Rydzyka. Pokazuje, że jest niezachwianym obrońcą wiary. To jest cały czas budowanie swojego zaplecza po to, żeby w momencie w którym ewentualnie przy wyborach Kaczyński chciałby się go pozbyć, zablokowałby mu wstęp na swoje listy to żeby on mógł ze swoją partią spokojnie wystartować w wyborach, przejść próg 5 procentowy. Do tego celu próbuje wykorzystać izbę, która powstała już nielegalnie - tłumaczył Borowski.
Krzysztof Ziemiec: Panie marszałku, zapytam o to, co się dzieje w Warszawie. Wiele osób jest zbulwersowanych tym, że premier spotyka się z taką polityk jak Marine Le Pen. Premier ma prawo spotykać się z nią? Taka pani ma prawo być w Warszawie goszczona czy nie?
Marek Borowski: Oczywiście, że premier może się spotykać, z kim chce. Jednak to, z kim się spotyka, kiedy się spotyka i po co się spotyka, to oczywiście podlega ocenie. Widzimy próbę budowy międzynarodówki antyeuropejskiej, bo to jest faktycznie antyeuropejska międzynarodówka.
Oni mówią o sobie eurorealiści bardziej niż eurosceptycy.
Każdy o sobie mówi lepiej, niż naprawdę jest. Tam mamy ludzi, którzy Unię Europejską traktują wyłącznie jako strefę Schengen. Ci, którzy ewentualnie korzystają z pieniędzy unijnych - to znaczy więcej dostają niż wpłacają - traktują ją jako bankomat. Tak traktuje właśnie Kaczyński Unię Europejską. Nic więcej tam nie potrzeba - żadna wspólnota wartości, żadna wspólnota demokratyczna, tylko po prostu jest to instytucja, która płaci.
Ja wiem, że pan się może z tą wizją nie zgadzać, ale z drugiej strony - w obliczu federalizacji ktoś ma prawo być w kontrze i nie chcieć takiego procesu, a także patrzeć na rozwój Unii i jej przyszłość w inny sposób.
Oczywiście, tylko to jest dla Polski szkodliwe. Trzeba pamiętać, że Polska jest najsłabszym krajem ekonomicznie. Jeżeli pójdziemy w kierunku budowy takich nacjonalistycznych państw, to wtedy np. Niemcy, Francja, Hiszpania czy nawet Włochy, jeżeli zaczną na własną rękę finansować swoją gospodarkę, nie kierując się już ogólnymi zasadami... Przykładowo pomoc publiczna... Pomoc publiczna podlega regułom, nie można po prostu dopłacać do swoich firm. Jeżeli pozwolimy na takie rozbicie Unii Europejskiej i Niemcy zaczną dopłacać do swojego przemysłu, to nigdy nie będziemy w stanie przebić ich siły ekonomicznej.
To zostawmy Marine Le Pen i skupmy się na finansach. Tarcza antyinflacyjna rządowa - jak pan ją ocenia jako ekonomista z wykształcenia? Dobry pomysł, zły? Kiedy zadziała?
Jeszcze do ostatniego pytania tylko dodam jedną rzecz - tam są organizacje prorosyjskie i proputinowskie. Nie da się prowadzić polityki europejskiej, uśmiechając się do Putina.
Z drugiej strony jest Angela Merkel, która jest matką chrzestną Nord Stream 2 - inwestycji bardzo mocno prorosyjskiej.
Tak, ale w tej sprawie akurat Unia Europejska jako Parlament Europejski jest krytyczna. Natomiast, jeżeli pan Salvini (Matteo Salvini, Były wicepremier Włoch - przypis red.) paraduje po Placu Czerwonym w koszulce z Putinem, to bardzo przepraszam, ale to nie jest partner do rozmowy. Wróćmy do inflacji.
Kiedy spadnie, czy tarcza pomoże?
Tarcza pomoże przez trzy do czterech, pięciu miesięcy. Najbardziej, jeżeli coś pomoże, to pomoże spadek cen ropy, jeżeli tylko kraje wydobywające zdecydują się zwiększyć produkcję.
To czynnik zewnętrzny, to niezależne od polskich władz.
Polskie władze po zaniedbaniach, które miały miejsce wcześniej, niewiele mogą zrobić w sposób szybki. Te zaniedbania były dwa główne. Jedno to było blokowanie rozwoju Odnawialnych Źródeł Energii przez sześć lat. To spowodowało, że w tzw. miksie energetycznym węgiel w dalszym ciągu mocno się trzyma, a on jest drogi, niestety. Tutaj nic nie można szybko zrobić. Tu można tylko zmienić politykę. Ona da efekty za dwa, trzy lub cztery lata, ale to był wielki błąd. Druga rzecz to polityka Narodowego Banku Polskiego. Pan prezes Adam Glapiński powinien zacząć proces podwyższania stóp procentowych już w czerwcu czy lipcu tego roku. Jednak wychodził do narodu, mówił, że w ogóle nie ma takiej potrzeby.
Tylko to jest taka gra, że te stopy nie mogą być za wysokie, bo jeśli pieniądz będzie za drogi, to gospodarka nie ruszy. Szczególnie teraz, po Covidzie. Bezrobocie też może wzrosnąć, choć dziś możemy się chwalić bardzo niskim.
Przecież te stopy były zerowe praktycznie, w związku z czym nikt nie domagał się od Glapińskiego, żeby on je nam natychmiast podniósł do 3 proc. czy do 4 proc. Chodziło o to, żeby dać sygnał rynkom, że Narodowy Bank Polski będzie bronił Polski przed inflacją. Mówił, że nie będzie tego robił. Efekt jest taki, że z Polski odpłynęło 13 miliardów dolarów, tzw. inwestycji portfelowych - tych, które były lokowane w różnego rodzaju akcjach, obligacjach itd. W efekcie nastąpiło osłabienie kursu złotego, a dość znaczne osłabienie kursu złotego spowodowało wzrost cen tych importowanych surowców, które są rozliczane w dolarach. Tak więc jakie działania można by podjąć i trzeba by podjąć w tej chwili? Na pewno polityka stopy procentowej powinna iść już wyraźnie w górę, dlatego że inflacja w Polsce zaczyna już być nie inflacją podażową, tylko inflacją popytową. Mamy bardzo duży odłożony popyt na skutek różnego rodzaju transferów, które miały miejsce. Ten popyt zaczyna w tej chwili atakować rynek i w związku z tym mamy np. wzrost cen żywności. Zatem przede wszystkim trzeba wzmocnić kurs przez politykę stopy procentowej NBP, ale także trzeba przestać wreszcie kłócić się z Unią Europejską w sprawie praworządności i pozyskać to euro, które tam czeka. Napływ tego euro do Polski umocni złotego i to dopiero wpłynie w sposób dość wyraźny na obniżenie inflacji.
Rząd to chce robić. Deklaruje, że jakieś tam zmiany są przewidywane. Nie odnosi pan wrażenia, że to Unia dzisiaj się zamknęła na te deklaracje ze strony Warszawy?
Nie, Unia czeka na konkrety. To musi być konkret.
Są zapowiedzi, chodzi o Izbę Dyscyplinarną.
Zapowiedzi są od sierpnia chyba, kiedy pan prezes Kaczyński był uprzejmy powiedzieć, że Izba Dyscyplinarna się nie sprawdziła i my ją zlikwidujemy. Przecież wiemy doskonale, że minister Ziobro blokuje te wszystkie działania, a rząd jest zakładnikiem ministra Ziobro w tej sprawie.
A człowiek ministra Ziobry - czyli Sebastian Kaleta - mówi, że Unia w ten sposób na nas wpływa, bo chce zmienić w Polsce rząd. Czyli Unia nas szachuje, a nie my Unię.
To jest absurdalne, są określone reguły, są wyroki Trybunału Sprawiedliwości. Te wyroki nie są realizowane. Polska nie płaci, ale zapłaci kary, które są naliczane codziennie. Izba dyscyplinarna miała być zlikwidowana, a nawet nie ma ustawy.
Jest zapowiedź. Panie marszałku, jeszcze zapytam o przyszłość marszałka Grodzkiego. Wielu polityków opozycji pasjonuje się sytuacją ministra Mejzy i domaga się jego dymisji, a immunitet profesora Grodzkiego cały czas jest zawieszony.
Tą sprawą zajmuje się wicemarszałek Borusewicz, który poinformował, że ten wniosek, który prokuratura złożyła jest wnioskiem niekompletnym i niewystarczającym do tego, żeby poddać go debacie oraz głosowaniu.
Prokurator mówi co innego.
Prokurator mówi co innego, ale przecież my wiemy, jak działa prokuratura pod rządami pana Ziobry.
A może byłoby klarowniej, gdyby profesor Grodzki sam się zrzekł tego immunitetu? To nie przesądza o żadnej winie, po prostu sytuacja byłaby czysta. Wtedy z czystym sumieniem moglibyście się domagać dymisji ministra Mejzy.
Ja myślę, że sprawy ministra Mejzy w ogóle nie można porównywać z sytuacją marszałka Grodzkiego. Te zarzuty, które są wysnuwane pod jego adresem, są nieudokumentowane. Część osób się już wycofała z tych zarzutów. Jeden z działaczy Solidarności z Gdańska, który oskarżał profesora Grodzkiego, wycofał się i przeprosił go. Mamy tu do czynienia z wyraźną akcją polityczną, a w sprawie Mejzy - mamy do czynienia z oczywistością.