Wigilia pary prezydenckiej? „Wygląda bardzo tradycyjnie. Do Wigilii siadamy w gronie rodzinnym. W tym roku będzie 21 osób dorosłych i 9 dzieci” – mówi gość Krzysztofa Ziemca, małżonka prezydenta RP Anna Komorowska. „Przy tej gromadzie dzieci o skupieniu przedświątecznym trudno jest mówić. Raczej to się w harmidrze odbywa, ale oczekiwanie jest” – dodaje gość RMF FM. „Już byłam na zakupach, zrobiłam prezenty. U nas każdy losuje jedną osobę spośród tych, którzy będą przy stole wigilijnym i wtedy każdy myśli o jednym prezencie” – opowiada Anna Komorowska.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Krzysztof Ziemiec: Pani prezydentowa Anna Komorowska jest naszym gościem. Witam, dzień dobry.
Anna Komorowska: Miło mi państwa gościć w naszym gabinecie.
No właśnie, to ja powinienem powiedzieć, że dziękujemy za zaproszenie. Wyjątkowy gość w wyjątkowym miejscu i wyjątkowy poranek, bo mam wrażenie, że to jest taki dzień, kiedy - jeśli już nie teraz, to za moment - miliony Polaków wyruszą, utkną w korkach może nawet i będą w kolejkach stały. Ale to jest taki stały zwyczaj, że zostawiamy na ostatnią chwilę wszystkie świąteczne zakupy. Ten taki przedświąteczny, trudny moment też dotyczy pani, pierwszej damy?
Za każdym razem sobie obiecuję, że kolejne święta będą przygotowane w spokojnej atmosferze. Bo właściwie wiadomo, że one nie zaskakują nas, wiadomo kiedy będą i można się do tego przygotować. Przyznaję, że coraz bardziej mi się to udaje.
Naprawdę?
Tak.
A para prezydencka ma czas, żeby w ogóle na chwilkę wyjść razem, zrobić jakieś zakupy, kupić choćby prezenty najbliższym? Czy to jest niemożliwe?
Ja już byłam na zakupach, zrobiłam prezenty. My tak dużo prezentów nie robimy sobie nawzajem dlatego, że już od lat uznajemy, że należy wylosować. Każdy losuje jedną osobę spośród osób, które będą przy stole wigilijnym i wtedy każdy ma do pomyślenia o jednym prezencie. No dzieci są z tego wyjęte, ale mnie się wydaje, że warto o tym pomyśleć, żeby ograniczyć tę ilość.
Tym bardziej, że w państwa przypadku te rodzinne Wigilie to jest naprawdę liczne rodzinne grono. Ile w tym roku osób?
W tym roku będzie 21 dorosłych osób i 9 dzieci.
To jak nad tym zapanować?
To się daje, ale taki rwetes też jest bardzo przyjemny.
Jest u państwa w domu podział ról w takich w tych przedświątecznych przygotowaniach? Czy wszystko jest na pani głowie?
Odkąd mieszkamy w Belwederze, to ja sama świąt nie przygotowuję. W takim minimalnym stopniu, ale mam udział w tym, co będzie w przygotowaniach, właśnie takich koncepcyjnych. Natomiast obowiązki, które mam w związku z funkcją mojego męża wyłączają mnie w dużej mierze z przygotowań takich, że tak powiem, kuchennych.
Odkąd mieszkamy w Belwederze, to ja sama świąt nie przygotowuję
Ale rozumiem, że nadzoruje gdzieś tam pani?
Omawiamy, co będzie na stole i trochę się w to włączam.
A szczerze, kto zawsze obrabia, że tak powiem, karpia?
Poprzednio jednak był przynoszony już taki gotowy, już do wstawienia do piekarnika.
Nie ma pani sumienia, żeby robić krzywdę?
Nie jestem wędkarzem.
Ok...
...aczkolwiek kiedyś mój tata próbował mnie na to namówić.
Ja jeszcze wrócę do tych zakupów. Czy w ogóle państwo mają możliwość, żeby wyjść na chwilę z Belwederu czy z pałacu i zrobić zakupy tak, jak normalny człowiek? Czy to już w waszym przypadku jest po prostu niemożliwe, choćby ze względów bezpieczeństwa?
Nie. Nie czujemy się w najmniejszym stopniu więźniami Belwederu czy Pałacu Prezydenckiego. W Warszawie zakupy robię bardzo rzadko. Natomiast jeśli wyjeżdżamy do siebie na wieś, to robię w sąsiedniej wsi, czy na targu - bez problemów.
Nie czujemy się w najmniejszym stopniu więźniami Belwederu czy Pałacu Prezydenckiego
Nie ma pani kłopotu z ludźmi, którzy rozpoznają, próbują sobie zrobić zdjęcie, poproszą o autograf?
Są to miłe reakcje "dzień dobry, dzień dobry". Wiele osób zresztą tam znam, bo staram się w tych samych miejscach kupować, więc nie jest to sensacja. Wzbudza uśmiech.
A w tym roku święta w Warszawie czy właśnie tam daleko?
Zawsze są w Warszawie.
Zawsze, wszystkie dni?
Tak.
W Belwederze?
W Belwederze. No tak, na czas prezydentury to jest nasz dom.
Goszczą tylko członkowie najbliższej rodziny czy też zapraszają państwo może serdecznych, w sumie już chyba, przyjaciół, którzy pracują razem z wami?
Do Wigilii siadamy w gronie rodzinnym. Natomiast mamy od wielu lat, zwyczaj jeszcze z naszego mieszkania na Powiślu, przeniesiony tutaj, że w drugi dzień świąt, albo czasami pierwsza sobota po świętach, zapraszaliśmy na kolędowanie. To już było grono 40, 60, 80 osób z dziećmi i wtedy śpiewamy kolędy.
Jak wygląda Wigilia pary prezydenckiej i całej rodziny w Belwederze?
Bardzo tradycyjnie. Myślę, że tak, jak w większości domów polskich. Jest zastawiony stół zasłany obrusem, który leży na sianie. Ten zapach czujemy. Potem z tego sobie wróżymy wyciągając źdźbła siana. Zaczynamy od modlitwy i od podzielenia się opłatkiem i potem zasiadamy do dań, które są przygotowane. Przyznaję, że liczenie tych 12 dań wychodzi kreatywnie i stopniowo są redukowane, ale tak jakoś rozciągamy, że to liczenie, że zawsze wychodzi 12.
A są jakieś specjały wyjątkowe na państwa stole, wynikające choćby z kilku pokoleń, które wcześniej być może coś kultywowały i państwo też do tego wracają?
Tak. Rodzina mojego męża pochodzi z Wileńszczyzny, z Litwy i stamtąd jest przeniesiony zwyczaj tak zwanych łamańców z makiem czy śliżyków. To jest mak z miodem, z bakaliami i w to wetknięte są ciasteczka kruche...
...czyli coś w rodzaju wzbogaconej kutii...
...rodzaj kutii, tylko bez pszenicy, tak bym powiedziała. Generalnie taka jest różnica. Ryba w galarecie też oczywiście jest, sałatka jarzynowa. Zaczynamy od śledzi. Potem makowiec, ciasta, taki piernik zawsze i pierniczki.
Kto ubiera choinkę?
Choinka już jest częściowo ubrana. Teraz czekam, właśnie jutro będę razem... Zostały jeszcze do ubrania niższe gałęzie, bo przychodzą wnuki. Umówiliśmy się, że razem będziemy ubierać na tej wysokości, na której one są w stanie wieszać zabawki.
Pieski też są obecne?
Tak. Na razie jeszcze bez strat, ale rzeczywiście chodzą pod choinką i też trochę dewastują bombki.
Zapraszają państwo na święta kogoś z otoczenia pana prezydenta? Najbliższych współpracowników, ministrów?
Nie. Tak jak rozmawiamy, siedzimy, jesteśmy w gronie rodzinnym, wszyscy wyjeżdżają.
Nie mówię o Wigilii, tylko być może o pierwszym czy drugim dniu świąt.
Nie. Pierwszy dzień świąt jest dniem rodzinnym, a właśnie w drugi dzień świąt śpiewamy kolędy i niektóre osoby, tak, jak pan mówi, z otoczenia, ale to są też osoby, które bywały u nas na Powiślu, na kolędowaniu.
Czy w tym natłoku różnych obowiązków macie jeszcze taki czas, żeby przed tymi świętami usiąść razem, skupić się, czekać jak małe dziecko, na ten czas, na ten jeden jedyny wieczór w roku?
Przy tej gromadzie dzieci to o takim skupieniu trudno jest mówić. Raczej to się w harmiderze odbywa, ale oczekiwanie jest. Na to jest czas adwentu.
Czas adwentu to też czas pomagania. Ja mam wrażenie, że wielu Polaków w ten szczególny, może nie dzień, tylko tydzień, czy kilka tygodni - które poprzedzają święta - bardzo angażuje się w pomoc potrzebującym, pani także. W tym roku w wiele takich akcji charytatywnych pani się włączyła?
Myślę, że chęć dostrzeżenia osób, którym jest trudniej, jest coraz większa. Coraz więcej osób się angażuje w różne akcje mające na celu poprawę jakości świąt tych osób, którym jest trudniej. I to zarówno te akcje kościelne, organizowane przez CARITAS, jak i szereg inicjatyw, czy Szlachetna Paczka, która też zgromadziła wiele osób chętnych do pomocy, do zorganizowania tej pomocy.
Myślę, że chęć dostrzeżenia osób, którym jest trudniej, jest coraz większa
Czuje pani, że dawanie siebie innym to też nas gdzieś bardzo mocno wzbogaca i pomaga nam?
Zawsze uważałam, że dawanie jest... Właściwie przy dawaniu nie wiadomo, kto więcej dostaje, czy ten, który jest obdarowywany czy ten który daje. To jest ten stały dylemat.
Wyobraża sobie kiedyś pani spędzenie świąt poza domem, poza Polską, poza Warszawą? Niektórzy coraz częściej wyjeżdżają gdzieś nawet w tropiki.
Nie myślałam o tym, ale w tropiki to chyba nie, ale kto wie? Jakiś takich rozważań nie prowadziłam.
Czeka pani na białe święta, czy to może nie ma już znaczenie?
Nie. Wydaje mi się, że sceneria jest mniej ważna od atmosfery, jaka jest między osobami, z którymi się spotykamy w czasie świąt. Łatwiej sobie wyobrazić śnieg, niż obecność kogoś bliskiego. Na śnieg nie mamy wpływu, natomiast na to, kogo zaprosimy do stołu, to mamy wpływ.
Powiedziała pani o atmosferze i właśnie to jest ten - mówię o Wigilii - taki jeden dzień w roku, kiedy naprawdę wszyscy wszystkim wybaczają. Chciałbym poprosić też panią o jakieś życzenia dla naszych słuchaczy.
Przynajmniej powinni wybaczać. Chciałabym życzyć słuchaczom RMF-u tego, czego sobie życzę. To znaczy, żeby te święta były czasem dla nas dobrym, żeby nas wzbogaciły. Żebyśmy mieli wszyscy czas na refleksje i pomyślenie o tych rzeczach ważnych. Żeby to był czas, który nas, tak w środku, trochę rozmiękcza i żeby to dobro potem promieniowało. Ta serdeczność, ta życzliwość, którą staramy się w święta okazywać, żeby ona przekraczała też ramy samych świąt.
Chciałabym życzyć słuchaczom RMF-u tego, czego sobie życzę. To znaczy, żeby te święta były czasem dla nas dobrym, żeby nas wzbogaciły.
A czego pani sama sobie życzyłaby w nowym roku?
Życzliwości ludzi, spotkania ciekawych osób, pewnie i zdrowia też.
To życzmy tego nam wszystkim, bo myślę, że jest to coś, co jest najcenniejsze. Bardzo dziękuję.
Dziękuję serdecznie, wszystkiego dobrego.
Prezydentowa Anna Komorowska była naszym gościem na antenie, choć my byliśmy gośćmi tu w siedzibie, w Pałacu Prezydenckim. Bardzo dziękuję.
Bardzo mi miło. Dziękuję bardzo.