"Polskie kino w ostatnim czasie wyszło na prowadzenie i nie tylko odnajduje polską publiczność, ale odnajduje też światowe miejsca, gdzie jest nagradzane. Dźwiga się po latach trudności” – mówi Andrzej Wajda, Gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM. „Dokument wyprzedza kino fabularne. ‘Ida’ ma tę siłę dla świata, jak ja rozumiem, że ona jest bardzo chłodnym filmem” – dodaje. Reżyser pytany o to, czy coś się zmieniło w jego życiu w momencie, kiedy dostał Oscara odpowiada, że nic, bo dostał Oscara za całokształt a to, zdaniem Wajdy, zupełnie co innego. Własny film? „Pracuję, przygotowuję się. Nie jest łatwo, bo scenarzyści i pisarze, którzy byli moją podporą odeszli. Zostałem osamotniony” – wyznaje reżyser.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

17.01 Gość: Andrzej Wajda

Krzysztof Ziemiec: Jeden z najbardziej znanych na świecie polskich reżyserów, współtwórca polskiej szkoły filmowej, wielokrotnie nagradzany, także Oscarem. Andrzej Wajda jest naszym gościem. Witam serdecznie, dzień dobry.

Andrzej Wajda: Dzień dobry, dzień dobry.

Trzy filmy i aż pięć nominacji do Oscarów, chyba rekord w historii polskiego kina. Cieszy się pan?

Ja muszę powiedzieć, że bardzo. Cieszę się dlatego, że kiedyś, tuż po wojnie, kilka lat po wojnie, stworzyliśmy kinematografię - polską szkołę filmową. Więcej, te filmy... mieliśmy coś do powiedzenia, bo mieliśmy do powiedzenia o naszych, o wojnie, jaką przeżyliśmy, a byliśmy też głosem naszych zmarłych. Ci, którzy zostali zamordowani w czasie wojny, ci, którzy zginęli dlatego, że byli odważniejsi, że oni byli śmielsi. Krótko mówiąc, taki los ich spotkał a my zostaliśmy zobowiązani do tego, żeby o nich mówić. Polska kinematografia, polska szkoła filmowa właśnie to zadanie wykonała. Co jest ważniejsze, że w tych trudnych czasach cenzury i państwowej kinematografii udało nam się powiedzieć tak w tych filmach, że nie tylko polska widownia to zrozumiała, ale że świat to zrozumiał. Dlatego dzisiaj, kiedy słyszę, że polskie kino znowu wychodzi na świat to jest ten moment, który jest dla mnie szczególnie radosny.

No właśnie, bo tak myślę, że te czasy, o których pan mówi, to są czasy kiedy polskie kino było znakiem rozpoznawalnym na świecie, miało swoją markę. Po latach się to trochę zmieniło. Myśli pan, że teraz to jest dowód na to, że znów polskie kino będzie znaczące na świecie?

Tak. Ja widzę tak to, co się w tej chwili dzieje. Dlatego, że jeszcze proszę wziąć pod uwagę, iż polskie kino w ostatnim okresie tak samo wyszło na prowadzenie - żeby użyć sportowego terminu - wyszło na prowadzenie w sensie tym, że zgarnia więcej widowni, niż inne kinematografie w tym kraju.

Ale nie zawsze są to filmy wartościowe. Często są to filmy błahe.

No niestety, ale to jest walka. Jeżeli nie ma tych filmów, to potem nie powstają filmy ‘serio’. A widzę, że polski język przemawia do polskiej widowni i polska widownie chce zobaczyć ten świat, jaki on by nie był. Ten, w którym w tej chwili żyjemy.

A widzi pan zmianę jakościową w polskim kinie w tej chwili?

Wie pan, tak, oczywiście. Nie pojawiają się one w takiej ilości może, jak się pojawiały od czasu do czasu w Polsce Ludowej. No ale to była zupełnie osobna historia. Ważne jest, że i Polski Instytut Sztuki Filmowej i Stowarzyszenie Filmowców Polskich i kina studyjne, które kiedyś odgrywały taką ważną rolę, jednak w jakiś sposób uchroniły polskie kino przed tym, co spotkało wiele kinematografii dawnych krajów socjalistycznych, że po prostu te kinematografie zniknęły. Polskie kino po latach trudności dźwiga się i nie tylko odnajduje polską publiczność ale odnajduje też światowe miejsca, gdzie to kino bywa nagradzane. Ja jestem szczególnie szczęśliwy, dlatego że szkoła, którą prowadzi Wojciech Marczewski - szkoła Andrzeja Wajdy - jest tu szczególnie wyróżniona w tym. Nie tylko film "Joanna" pani Anety Kopacz, który był produkowany w naszej szkole, na kursie dokumentalnym...

... bo mówi pan teraz o pozostałych nominacjach, bo wszyscy głównie mówią o "Idzie", ale są też dwa polskie wspaniałe dokumenty...

... do "Idy" dojdę również. Równocześnie też i pojawił się Tomasz Śliwiński z "Naszą klątwą", film wyprodukowany przez kogo innego. Widzę, ostatnio byłem na zajęciach w szkole i widziałem go, że przyłączył się do naszej szkoły, żeby dalej działać. Więc już mamy dwa filmy, które w jakiś sposób się z naszą szkołą łączą, no a reżyser Paweł Pawlikowski, reżyser filmu "Ida" jest wykładowcą w naszej szkole.

Czuje się pan trochę ojcem chrzestnym tych nominacji?

[Śmiech] Nie no, w każdym razie czuję film, który zbliża się do Oscara albo może dostać Oscara albo dostaje Oscara, no to jest kwalifikacja wielkiego talentu, wielkiej siły, wielkiej wyobraźni reżysera, który robi ten film. No ale jeżeli jest sytuacja, w której młody reżyser może spotkać się z nami, ludźmi, którzy lata pracują w kinematografii i my możemy go wspierać w jego debiucie, czy w jego pierwszych filmach, to to jest właśnie zadanie naszej szkoły. Także tym bardziej jestem z tego powodu szczęśliwy.

Jak pan myśli, jakie powinno być dzisiaj polskie kino? Jaki powinno mieć klucz do widza, także tego światowego? Na co powinniśmy postawić? Może właśnie dokument, bo dwa dokumenty nominowane.

To jest prawda, że dokument wyprzedza kino fabularne. Ja pamiętam, że jak myśmy się szykowali do różnych filmów współczesnych po polskiej szkole filmowej, która głównie pokazywała przeszłość a nasi koledzy dokumentarzyści stworzyli już kino, serię filmów dokumentalnych, która się potem nazywała "Czarny dokument". Między innymi filmami był "Paragraf zero". "Paragraf zero" o prostytucji a nie było takiego paragrafu o prostytucji, za Polski Ludowej nie było. W związku z tym oni szli przed nami. I myślę, że to jest tak, że te filmy dwa wyprzedzają nasze filmy fabularne, to jest w jakimś sensie naturalna droga.

To są też filmy o zmaganiu się człowieka z chorobą, ze śmiercią. Filmy nie opowiadające tak naprawdę o współczesnej historii, problemach politycznych czy społecznych tylko o problemach jednostki.

Tak, ale myśmy nigdy nie myśleli, że film polityczny jest podstawą w ogóle polskiej kinematografii. Oczywiście, że dzisiaj, przy tym co widzę, w tym widowisku, które pokazuje telewizja z polskich wydarzeń politycznych, no to chciałbym, żeby ktoś dał odpór. Żeby ktoś zabrał głos w polskiej kinematografii, na temat tego, co my widzimy.

A dlaczego taki film nie powstał? Przez dwadzieścia pięć lat nowej, innej Polski, taki ważny film, mówiący o współczesnych, naszych problemach nie powstał do tej pory. Czemu?

Wie pan, może w tym długim czasie pojawiły się różne filmy, które się zbliżały, które próbowały, chciały, ale muszę powiedzieć, że nam już w tej chwili nie jest wystarczający jeden film. Odnoszę wrażenie, że znowu jest potrzebny taki ruch w kinematografii, jak Polska Szkoła Filmowa. Spodziewam się, że te sukcesy zagraniczne to nie jest bez znaczenia, żeby nie robić filmu tylko i wyłącznie dla siebie. Siła polskiej kinematografii tamtych lat - tuż powojennych - polegała na tym, że nagle mieliśmy coś do opowiedzenia światu i te filmy wszystkie były o wiele bardziej obrazowe a mniej dialogowe. W związku z tym, te obrazy gdzieś się utrwalały, że to były obrazy obozu w Oświęcimiu. Czy to były obrazy obozu w Oświęcimiu w filmie Wandy Jakubowskiej, czy to były obrazy z Aleksandra Forda "Ulica Graniczna", czy to były obrazu z "Kanału", który niedługo potem powstał, to wszystko te obrazy pokazywały inną wojnę. Takiej wojny kino nie pokazywało wcześniej.

Taka trochę też jest "Ida". Ona pokazuje inny świat. Dla człowieka mieszkającego gdzieś za oceanem to jest świat zupełnie nieznany.

Tak, ale z drugiej strony "Ida" ma tą siłę dla świata, jak ja rozumiem, że ona jest bardzo chłodnym filmem. I myślę, że jego siła polega na tym, iż Paweł Pawlikowski pokazuje los człowieka, a nie wydarzenia polityczne, które tworzą taką sytuację. Myślę, że on przez to jest bardziej taki... działa wprost. Albo idę z tym filmem albo cofam się przed nim, bo on mnie... w tym kontekście nie dopełnia tych różnych wydarzeń politycznych, które towarzyszą w naszych filmach tym wydarzeniom.

Myśli pan, że te pięć nominacji wystarczy? Że pod koniec lutego będziemy siedzieli szczęśliwi, że mamy Oscara?

[Śmiech] To nie ja panu mogę odpowiedzieć na to pytanie.

Ale jest pan znawcą, twórcą. Czuje pan chyba, że mamy jakąś szansę?

No wie pan, jeżeli doszliśmy tak daleko no to znaczy, że te filmy zostały zaliczone w krąg bardzo niewielkiej grupy filmów zauważonych na świecie. To nie jest tak, że my wysyłamy nasze filmy i w związku z tym oni pokazują nasz film. Nie. One już przeszły przez tą selekcję. To są filmy, które mają szanse być nagrodzone. To jest ogromna różnica. Muszę powiedzieć, że to zwyczajnie mnie cieszy i ten fakt, że akurat dwa filmy dokumentalne i jeden film fabularny, które w jakimś sensie łączą się z moją szkołą i z działalnością pana Wojciecha Marczewskiego i naszych dokumentalistów. Muszę powiedzieć, że to jest dla mnie ogromnie poruszające.

Liczę na to, że dostaniemy tego Oscara. Spytam jeszcze, jak się zmienia życie po Oscarze? Bo pan dostał. To jest jakaś różnica? Widać wyraźnie zmianę? Kiedyś Czesław Miłosz pytany o to, jak się zmienia życie po Noblu powiedział, że jedyne, co się u niego zmieniło to to, że dostał miejsce na parkingu przed uczelnią.

Nie, dla mnie to się nie zmieniło dlatego, że ja otrzymałem za całokształt, to jest co innego. Nie za ten, czy inny film, chociaż mam wrażenie, że gdyby "Popiół i Diament" miał szansę znaleźć się wśród tych filmów, które były rozważane, to wtedy być może, że nie tylko bym się otarł, ale mógłbym liczyć na sukces. Natomiast tu były najrozmaitsze układy. Zobaczymy. Ja mam wrażenie, że tak daleko, jak polskie kino zaszło w tym roku, w tym wspaniałym kierunku, żeby być zauważone na świecie, to to widzimy.

Czekamy na Oscara, ale też czekamy na jakieś pana kolejne dzieło. Nad czym pan teraz pracuje?

Wie pan, nie jest łatwo. Szukam. To, co było moją wielką podporą to byli scenarzyści, to były autorzy, pisarze, z którymi razem pracowałem i z którymi tworzyliśmy wspólnie...

... tacy jak Konwicki...

... dzisiaj tak zostałem osamotniony. Nie jest to łatwy moment dla mnie.

Ale pracuje pan nad czymś?

Pracuję, przygotowuję się, ale nie zdradzam dlatego, że nie chciałbym powiedzieć: "miałem co prawda jakieś projekty, ale nie robię filmu". Wolałbym powiedzieć "robię film" i powiedzieć jaki.

Czekamy, trzymamy kciuki i życzymy dużo sił i zdrowia.

Dziękuję bardzo.