"Jedną rzeczą, na którą nie należy liczyć, jest zmiana w Rosji. Nie tylko reżimowa, ale i zmiana zachowania tego państwa wobec sąsiadów. Powtarzamy to zachodnim partnerom od dwóch lat" - powiedziała w Rozmowie w południe w Radiu RMF24 prof. Katarzyna Pisarska. Zdaniem politolożki "musimy się skupić na przygotowaniu na najgorsze warianty", czyli konflikt zbrojny z Rosją. Elementami tego przygotowania jej zdaniem powinny być: odstraszanie Rosji i dozbrajanie się. "Trajektoria wydarzeń jest bardzo pesymistyczna" - stwierdziła.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Przewodnicząca rady Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego zaznaczyła, że aby do konfliktu z Rosją nie doszło, trzeba być na niego przygotowanym. Rosja respektuje tylko siłę, siłę wojskową. Tylko przekonanie na Kremlu, że NATO będzie broniło każdego skrawka swojego terytorium, sprawi, że Rosjanie nie posuną się dalej czy to bezpośrednio, czy w sposób hybrydowy - tłumaczyła. Wskazała, że Rosja ma zwyczaj rozpoczynania konfliktu poprzez narzędzia hybrydowe, destabilizację. Widzimy dzisiaj takie działania różne na granicy - czy poprzez przepuszczanie migrantów, czy niestety poprzez wykorzystywanie protestów rolników, żeby zaognić relacje między Polską a Ukrainą - wskazała.
Piotr Salak pytał politolog, czy protesty rolników mogą być inspirowane przez Rosję. Prof. Pisarska wskazała, że Rosja stara się wykorzystać każdą okazję, aby osłabić integralność i spójność odpowiedzi Zachodu na inwazję w Ukrainie. Oczywiście w żaden sposób nie podważam słusznych postulatów rolników, ale jak widzieliśmy po tych wydarzeniach z ostatnich dni, są grupy, są osoby, które wykorzystają te protesty do prowokacji - tłumaczyła. Przypomniała, że na jednym z protestów pojawił się ciągnik z proputinowskimi hasłami.
Myślę, że protestujący rolnicy nauczyli się w ostatnich dniach, że będą osoby, które będą chciały wykorzystać ich protest - podkreśliła.
Prof. Pisarska zwróciła też uwagę, że jeden z pociągów przewożących zboże został uszkodzony na granicy. Ziarno zostało z niego wysypane. Pytanie kto to robi? Pójdzie w świat informacja, że to polscy rolnicy robią, a bardzo możliwe jest, że to prowokacja rosyjska - tłumaczyła.
Eksperci zgadzają się, że Europa nie ma zbyt wiele czasu na przygotowanie się do ewentualnej konfrontacji z Rosją. Zdaniem prof. Pisarskiej wszystko zależy od tego, jak będzie się rozwijała sytuacja w Ukrainie i od wyborów prezydenckich w USA. Politolog zaznaczyła, że według analiz, jeśli amerykański pakiet pomocy nie zostanie zatwierdzony, to Ukraińcom do końca marca skończy się duża część amunicji, a do końca czerwca duża część pozostałego sprzętu.
Jeżeli front ukraiński załamałby się, jeżeli mielibyśmy prezydenta USA, który nawet nieformalnie wycofuje się z NATO (...) to wszystko może zachęcić Putina, żeby w ciągu trzech lat przygotować atak na państwa NATO - stwierdziła. Zaznaczyła jednak, że to najbardziej pesymistyczny scenariusz.
Prof. Pisarska opowiedziała, że na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa odniosła wrażenie, że europejskie elity mają pełną świadomość ryzyka konfliktu. Problemem jest jednak to, by przekonać społeczeństwo o tym, jak poważna jest sytuacja.
Społeczeństwa - co jest też zrozumiałe - zastanawiają się, dlaczego jest wysoka inflacja, dlaczego wzmaga się nielegalna migracja do Europy, obawiają się o zmiany klimatyczne. Są tysiące problemów bieżących w politykach krajowych - tłumaczyła. W związku z tym politykom trudno jest przekonać społeczeństwo, że zagrożenie istnieje.
Bardzo trudno wyobrazić im sobie zaostrzenie wojny w Ukrainie, a już zwłaszcza wariant, w którym NATO musiałoby prowadzić bezpośrednią wojnę w Rosji. Dla społeczeństw jest to scenariusz science-fiction - powiedziała.
Zwróciła uwagę, że potencjał wojskowy NATO w 80 proc. jest poza UE. Europa nie jest w stanie w ciągu trzech lat ten potencjał uzyskać. Zresztą części potencjału w ogóle nie będzie się dało uzyskać przez najbliższą dekadę. Potrzebujemy 5 do 8 lat, jeśli w sposób bardzo poważny podejdziemy do europejskiej obronności, aby móc zastąpić Amerykanów w Europie. Do tego jednak potrzebna jest rozbudowa europejskiej tarczy antyrakietowej, produkcji zbrojeniowej. W tym czasie może się wiele innych rzeczy wydarzyć, które uniemożliwią Rosji jakiekolwiek działanie na terenie NATO, ale trajektoria wydarzeń jest bardzo pesymistyczna - dodała.
Zdaniem prof. Pisarskiej możemy też pozytywnie wpłynąć na bieg wydarzeń. Chodzi o to, aby zastanowić się, co jeszcze można zrobić dla walczącej Ukrainy. Na przykład zamrożone aktywa rosyjskie, które dzisiaj leżą w bankach we Francji i Belgii. Prawie 200 mld dolarów. Polska może, a nawet powinna wywierać presję w tej sprawie - podkreśliła. Jej zdaniem te pieniądze mogą zdecydować o tym, czy Ukraina wygra wojnę.
Politolog stwierdziła, że konieczne jest też dalsze okazywanie solidarności z Ukrainą. Pamiętajmy, że Ukraina nie walczy tylko za swoją wolność. Walczy o coś znacznie większego. Jeżeli ona poniesie klęskę, to my będziemy musieli tę walkę prowadzić - wyjaśniła.