W raporcie o inflacji Narodowego Banku Polskiego było wyraźnie to, co widzimy dzisiaj. Tylko nie chciał tego zobaczyć prezes Narodowego Banku Polskiego, jego zastępczyni Marta Kightley i minister finansów Magdalena Reczkowska - mówił w Rozmowie w południe w RMF FM profesor Marian Noga, były członek Rady Polityki Pieniężnej, pytany o dzisiejsze dane GUS, który poinformował, że inflacja we wrześniu była na poziomie 17,2 proc.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Profesor Noga podkreślił, że jego zdaniem społeczeństwa "odczuwa inflację dziesięć procent większą". "Czyli odczuwalna inflacja to 27 proc." - mówił.
Stwierdził, że kolejne odczyty będą zależne od tego, "jak rozwiązane zostaną problemy cen energii". Przypomniał, że w oparciu o lipcowe założenia NBP inflacja w styczniu sięgnęłaby 18,8 proc., ale zakłada, że wskaźnik ten będzie większy. "Ponieważ teraz inflacja przyspiesza, to ja przypuszczam, że 20 procent będzie w grudniu" - powiedział prof. Noga."
"Myślę, że w pierwszym kwartale 2023 roku jednak dojdziemy do 23-24 procent i potem będzie spadek. W zależności od tego jak zostaną uregulowane ceny energii, to może być spadek nawet do jednocyfrowej inflacji gdzieś tuż po wakacjach. 9 procent może być na przykład we wrześniu 2023 roku" - wskazał prof. Noga.
Ekspert ocenił przy tym, iż wciąż jest przestrzeń do dalszego podnoszenia stóp procentowanych przez Radę Polityki Pieniężnej. Według niego, ostatnia podwyżka z początku września mogła być wyższa. "Ja byłem członkiem RPP i bym postąpił inaczej. Na poprzednim posiedzeniu ja bym jednak podniósł wyżej - nie o 25 punktów bazowych, ale o 50 punktów bazowych czyli do 7 procent" - powiedział ekonomista.
Pytany o możliwą spiralę cenowo-płacową, były członek RPP stwierdził, że "jeżeli dopuszczono do pierwszej rundy, to musi być efekt drugiej rundy". "Z efektem drugiej rundy można walczyć tylko w taki sposób, że nie będzie dosypywania pieniędzy do procesów gospodarczych, do cyrkulacji" - powiedział.
Krzysztof Berenda zapytał także swojego gościa o to, czy w takim razie może pomóc podatek od nadmiarowych zysków proponowany przez Jacka Sasina. "Niech pan premier Sasin nie kombinuje, bo zarżnie małe i średnie przedsiębiorstwa, mikroprzedsiębiorstwa" - mówił, dodając, że to dlatego, iż małe firmy są podwykonawcami tych dużych.
"Jeżeli ktoś chce pogrążyć bardzo dobrze rozwijający się sektor prywatny, który tworzy około 70 procent PKB, to niech posłucha pana (wice) premiera Sasina, zobaczymy do jakiego efektu negatywnego doprowadzi" - powiedział ekonomista
Zapytany o przyczyny słabego złotego, prof. Noga przekonywał, że jest ich kilka i mają przede wszystkim charakter wewnętrzny. "Po pierwsze, żeby nie wiadomo jak się przysięgali przedstawiciele rządzących dzisiaj, brak KPO to jest pierwszy podstawowy czynnik słabego złotego. To jest 58 mld euro" - przypomniał ekspert.
Druga sprawa to - jak mówił - "reputacja" NBP i w ogóle państwa. "Bank centralny tym dzisiejszym odczytem już do końca stracił reputację. A i państwo straciło reputację, bo prezydent mówił, że mamy węgla na 200 lat, a nie możemy zaspokoić popytu na 3 miliony pieców węglowych w Polsce i ludzie się martwią jak spędzą zimę" - stwierdził prof. Noga.
Zwrócił przy tym uwagę, że przy tak słabym złotym ludzie, którzy mają nawet oszczędności, chętniej lokują je w walutach obcych.
Krzysztof Berenda zapytał też prof. Nogę w co jeszcze w obecnej sytuacji gospodarczej warto inwestować. "Najbezpieczniejszą lokatą w takiej sytuacji to mimo wszystko są obligacje indeksowane do inflacji" - przekonywał b. członek Rady Polityki Pieniężnej.
"To może nieruchomości"? - dopytywał nasz dziennikarz. "Tak, ale nieruchomości to musi pan mieć no ja wiem, przynajmniej za 400 tysięcy" - stwierdził ekonomista.