"Nauczyciele i nauczycielki zrobią wszystko, co mogą, żeby przywitać dzieciaki ze spokojem i radością, ale nastroje są trudne. Czeka nas szkoła na zastępstwo" – powiedział w Rozmowie w południe w RMF FM Dariusz Martynowicz, nauczyciel języka polskiego z Krakowa. Zwycięzca ubiegłorocznej edycji konkursu Nauczyciel Roku przyznał, że nauczycieli brakuje. "To już widać nie tylko w dużych metropoliach, takich jak Warszawa czy Kraków, ale faktycznie nawet w mniejszych miejscowościach. Rodzice może będą kiedyś strajkować, jak zobaczą jak wygląda sytuacja, że nie ma fizyki, informatyki, czasami języka polskiego, że nie można znaleźć anglisty" – skomentował Martynowicz.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Tym największym problemem w nadchodzącym roku szkolnym będą zastępstwa i nieobecność nauczycieli. Aż się boję zimy, bo jednak nauczyciele też chorują i może się wydarzyć tak, że nie będzie to łatwy rok - powiedział w Rozmowie w południe w RMF FM Dariusz Martynowicz, nauczyciel języka polskiego z Krakowa.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Tym największym problemem w nadchodzącym roku szkolnym będą zastępstwa i nieobecność nauczycieli. Aż się boję zimy, bo jednak nauczyciele też chorują i może się wydarzyć tak, że nie będzie to łatwy rok - powiedział w Rozmowie w południe w RMF FM Dariusz Martynowicz, nauczyciel języka polskiego z Krakowa.
Gość Krzysztofa Berendy ma także wątpliwości, czy nauczyciele zostali odpowiednio przygotowani do napływu uchodźców z Ukrainy do Polski.
Jakiś sensownych programów dotyczących przyjęcia dzieci z Ukrainy nie ma - przyznał zwycięzca ubiegłorocznej edycji konkursu Nauczyciel Roku.
W internetowej części Rozmowy w południe w RMF FM Krzysztof Berenda zapytał Dariusza Martynowicza m.in. kto ma rację w sporze dotyczącym braków kadry nauczycielskiej - Związek Nauczycielstwa Polskiego czy resort edukacji, który uspokaja, że nauczycieli nie brakuje.
Nie jestem skrajny, ale faktycznie trzeba powiedzieć, że pan minister (Przemysław Czarnek - przyp. red.) żyje w jakimś edukacyjnym matriksie, to znaczy nie zauważa problemów, o których my mówimy już od kilku lat. To nie jest tak, że te problemy pojawiły się nagle i nie można było z tym nic zrobić. Miałem taką sytuację, że koleżanka opowiadała mi, że do jej 72-letniej mamy dzwoniono, żeby przyszła uczyć do szkoły, bo nie ma nauczycieli. Myślę, że te dane ze strony ZNP nie są przesadzone - powiedział pedagog.
Dodał, że ze szkoły, w której do tej pory pracował, w Myślenicach, odeszło w tym roku siedmioro nauczycieli, a kilku kolejnych wybrało się na urlopy dla podratowania zdrowia lub urlopy bezpłatne. Chcą mieć czas na zastanowienie się co dalej. Myślę, że to był najtrudniejszy rok w polskiej oświacie od przynajmniej 15 lat - ocenił Martynowicz.
Zastrzegł przy tym, iż zaniedbania w edukacji nie dotyczą tylko Prawa i Sprawiedliwości, choć - jak podkreślił - działania obecnej władzy "dobiły nauczycieli". To, co się działo w zeszłym roku, chociażby w związku z "lex Czarnek", kiedy próbowano nam, nauczycielom i nauczycielkom, ograniczyć autonomię, czy też dążono do tego, żeby kurator oświaty mógł odwołać dyrektora szkoły nawet bez zgody samorządu, który szkołę finansuje, czy rodziców, to wielu nauczycieli po prostu dobije - Martynowicz.
Zwrócił ponadto uwagę, że na szykowanych przez rząd podwyżkach pensji nauczycieli skorzysta tylko około 15 proc. z nich. Dostają kilkaset złotych nauczyciele z najmłodszym stopniem awansu zawodowego, czyli stażyści i kontraktowi. Nauczyciel stażysta, który jest po wyższych studiach, zaczyna pracę od 3424 zł brutto, bez żadnych dodatków (...). Nauczyciel dyplomowany, nie jak pan wiceminister Piątkowski (chodzi o wiceszefa MEiN Dariusza Piątkowskiego - przy. red.) mówił, zarabia 7 tysięcy na rękę. Boże, wtedy by wszyscy chcieli pracować w szkole - ironizował Nauczyciel Roku 2021.
On sam - jak przyznał - pracując na niepełny etat miał - zarabiał 3,5 tysięcy złotych. Pensja nauczyciela dyplomowanego, czyli tego z najwyższym stopniem awansu zawodowego, naprawdę doświadczonego, który się doskonali, który myśli trochę szerzej o szkole (...), to jest 4 tysiące na rękę - powiedział Martynowicz i ocenił, że zarobki tej wysokości są "trochę upokarzające".
Krzysztof Berenda zapytał też Nauczyciela Roku o rady dla uczniów i ich rodziców. Dariusz Martynowicz przekonywał m.in. że rodzice powinni uczyć dzieci szacunku do siebie nawzajem i do każdego innego człowieka. Żeby nie patrzeć ile kto zarabia i w jakim dresie przyszedł do szkoły, tylko może jaki jest, jak się zachowuje - mówił pedagog, zaznaczając jednocześnie, że to praca, którą ma do wykonania także szkoła.
Zwycięzca ubiegłorocznej edycji konkursu Nauczyciel Roku podkreślał ponadto, że jest przeciwnikiem nadmiernego obciążania uczniów zajęciami dodatkowymi, a także odrabiania za nich lekcji w domu. Chwalił zarazem wprowadzane właśnie przez rząd nowe zasady zwolnień z zajęć WF, które mają ograniczyć ich liczbę. Sam jestem dzieckiem, które było notorycznie zwalniane z WF przez moją mamę i jako nauczyciel języka polskiego też dużą wagę przywiązuję do uprawiania sportu. Myślę, że sport, zwłaszcza współcześnie, w tym czasie napięć - pandemii i postpandemii, jest bardzo ważny i potrzebny - przekonywał Martynowicz.