"Rosja jest strategicznym zagrożeniem nie tylko dla Polski, ale całego obszaru euroatlantyckiego. To przez działania Rosji dzisiaj mamy szereg problemów, które spotykamy nawet i w życiu codziennym" – mówił w Rozmowie w południe w RMF FM wiceszef MSZ Marcin Przydacz. "Rosja była nazywana partnerem, z którym można realizować np. wspólne misje pokojowe, można kooperować. W 2010 roku było to już po ataku Gruzja. Mnie wtedy już dziwiła naiwność w podejściu do Rosji. My od 2015 roku, od dojścia do władzy przekonywaliśmy partnerów, że Rosję trudno nazwać partnerem, Rosja jest wyzwaniem, zagrożeniem" – dodał. Podkreślił, że zdefiniowanie Rosji jako zagrożenie dla Sojuszu Północnoatlantyckiego jest bardzo ważne dla Polski. "Dzisiaj NATO przygotowuje się do obrony na samej granicy. Mamy nadzieję, że to nie będzie konieczne, ale strategiczny sygnał do Rosji musi zostać wysłany" – powiedział gość Krzysztofa Berendy.
"Dość już takiego myślenia defensywnego, że nie możemy urazić Putina, bo co by było, jakby go to sprowokowało. Ukraina niczym nie sprowokowała Putina, a jednak dokonał inwazji, więc my nie powinniśmy ulegać takiemu liberalno-lewicowemu myśleniu w duchu ‘nie prowokujmy’. Musimy wysłać twardy sygnał ‘Rosjo, nawet nie myśl o tym, że możesz zaatakować którekolwiek państwo natowskie, bo my jesteśmy jak jedna pięść i nie będziemy się tylko bronić, ale zadamy ci takie straty, że się nie pozbierasz’" - mówił o zmianie natowskiego myślenia w Rozmowie w Południe w RMF FM wiceszef MSZ Marcin Przydacz.
Zapytany o to, jak długo ma trwać obecność wojsk amerykańskich na terenie Polski Przydacz odpowiedział, że "tak długo, jak będzie taka wola ze strony państwa polskiego, to my jesteśmy gospodarzem tego terytorium, na nasze zaproszenie pojawiają się wojska amerykańskie. Po 23 latach bycia w NATO mamy obecność amerykańską podobną do tej, która Amerykanie mają na terytorium Niemiec. To są stałe bazy, z rodzinami, być może w przyszłości również ze szkołami dla dzieci. To zmienia poczucie naszego bezpieczeństwa". Wyjaśnił też, dlaczego władze tak zabiegają o ich obecność. "Dlatego, że nie zawiedliśmy się na Amerykanach, w tym sensie, że amerykańskie wojska z zasady nie uciekają w popłochu, tylko jeśli jest potrzeba, to rzeczywiście stają w obronie".
Według wiceszefa MSZ, stała obecność wojsk NATO jest potrzebna, nie tylko w czasie zaostrzonego konfliktu na Ukrainie, bo Rosja nie pozbędzie się postawy agresora. "Bez względu na to co będzie się działo bezpośrednio na Ukrainie, bo Rosja niestety nie zmieni raczej swojej agresywnej postawy. Może straci potencjał do agresji, ale patrząc na historie ostatnich 400 lat, zawsze była agresywnym aktorem" - wyjaśniał.