Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej w Rozmowie o 7:00 w RMF24 krytycznie odniósł się do wypowiedzi minister zdrowia Izabeli Leszczyny, która mówiła, że widziała faktury lekarzy na 299 tys. zł. „Przeanalizowaliśmy dane, na które powołuje się Ministerstwo Zdrowia, o lekarzach zarabiających powyżej 100 tys. zł miesięcznie. Jest ok. 200, może 250 takich lekarzy” - powiedział prezes NIL. Z tych samych danych wynika, że mediana zarobków lekarzy wynosi ok. 14 tys. zł brutto - zwrócił uwagę Łukasz Jankowski.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Tomasz Terlikowski rozpoczął rozmowę z Łukaszem Jankowskim od kwestii zarobków lekarzy, przywołując głośną w ostatnich dniach wypowiedź szefowej Ministerstwa Zdrowia Izabeli Leszczyny. "Z danych Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji wynika, że są tacy lekarze, którzy przedstawiają fakturę na 299 tys. zł" - powiedziała we wtorek w TVN24 minister Leszczyna.
Do Naczelnej Izby Lekarskiej dzwonią lekarze i pytają, gdzie można zarobić takie pieniądze, bo chętnie się tam zatrudnili - skwitował Łukasz Jankowski.
To, co zrobiła pani minister zdrowia, pokazując taką jedną wybraną fakturę, służy chyba temu, żeby przekierować uwagę opinii publicznej z problemów ochrony zdrowia i niedofinansowania systemu na pojedynczy przypadek lekarza, który zarobił bardzo dużo pieniędzy. Nawet nie lekarza, a jednoosobowej firmy lekarskiej - mówił prezes NIL.
Przyznał, że Naczelna Izba Lekarska przeanalizowała dane, na które powołuje się Ministerstwo Zdrowia. Wynika z nich, że lekarzy, którzy zarabiają powyżej 100 tys. zł miesięcznie, "jest ok. 200, może 250".
Łukasz Jankowski zwrócił uwagę, że z danych Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji - tych samych, na które powołała się minister Leszczyna - wynika, że 15 proc. lekarzy specjalistów zarabia według stawek z ustawy o płacy minimalnej w ochronie zdrowia. I o nich wciąż się dopominamy, te zarobki powinny być wyższe - mówił prezes Naczelnej Izby Lekarskiej.
Jeśli zaś chodzi o medianę płac lekarzy, wynosi ona - wg danych AOTMiT - ok. 14 tys. zł brutto.
Jankowski stwierdził, że wie, jak można dojść do zarobków, o których mówi minister zdrowia. Trzeba wykonywać bardzo wysoko specjalistyczne procedury i trzeba wykonywać ich bardzo dużo.
Jeżeli ktoś jest na przykład neurochirurgiem, ma to szczęście, że umie wykonać super wysokopłatną, super specjalistyczną procedurę. Musi ich robić bardzo dużo. I jeszcze dogadać się ze szpitalem, że na przykład dostanie jakiś procent od wykonanej procedury. Wtedy rzeczywiście, przeprowadzając 100 operacji w ciągu w ciągu miesiąca, można taką kwotę na kontrakcie zarobić - tłumaczył Jankowski.
Jankowski stwierdził, że oszczędności w ochronie zdrowia doprowadziły do tego, że szpital nie myśli, jak optymalnie leczyć pacjentów, ale jak na tym nie stracić. Problemem jest wycena procedur. Niektóre z nich są dobrze wycenione i szpitalowi wówczas opłaca się leczyć, są to np. niektóre operacje ortopedyczne, chirurgiczne czy okulistyczne. Niektóre z kolei oddziały są zamykane, bo nie ma tam wysoko ocenionych procedur, chodzi m.in. o internę czy chirurgię.
Nasz system ochrony zdrowia oszczędza od lat. Oszczędza na tych procedurach, które są wykonywane najczęściej, bo tam NFZ uzyskuje efekt skali i przed to te oddziały, które świadczą największą pomoc, czyli interna, pediatria, chirurgia, są niedofinansowane od lat - mówił szef NIL.
Personel słyszy, że przynosi straty. A dlaczego przynosi straty? Bo nie ma wysoko wycenianych procedur, za które NFZ by zapłacił. Do tego oddziału cały czas trzeba dokładać - opisywał prezes NIL. Mechanizm tutaj jest prosty. Szpitale generalnie co do zasady nie mają pieniędzy. W związku z tym walczą o tak zwane wysoko wycenione świadczenia i po prostu chcą łatać, nie tracić na tym, że leczą pacjentów - dodał.
Wpływa to też mocno na wybór specjalizacji przez młodych lekarzy. Dziś mamy sytuację, o której mówią szpitale powiatowe, że ze świecą trzeba szukać specjalisty internisty. I w szpitalach powiatowych również pojawiają się wysokie zarobki, ponieważ lecznice muszą konkurować o specjalistów, żeby takiego oddziału nie zamknąć. Do tego doprowadzili nie lekarze, ale wieloletnie zaniedbania w wycenie procedur - tłumaczył Jankowski.
W Polsce systemu nie ma - skonstatował prezes NIL. Ja, dając skierowanie do endokrynologa, rozkładam ręce i mówię: "Nie wiem, kiedy pan dostanie się do tego endokrynologa. Nie potrafię nic poradzić. Wiem, że jeżeli będzie pan czekał długo w kolejce, to stan może się pogorszyć, wymaga pan pomocy. Ale ja jestem nefrologiem, a nie endokrynologiem" - opowiadał gość Rozmowy o 7:00 w RMF24.
Prezes Naczelnej Izby Lekarskiej zwrócił uwagę, że Polska wydaje na ochronę zdrowia 5 proc. PKB, tymczasem Czechy powyżej 8 proc. Bez pieniędzy nie ruszymy. Z pustego i Salomon nie naleje - skonstatował prezes NIL.
Stwierdził, że "rząd przykrywa tematem wynagrodzeń próbę obniżenia składki zdrowotnej, próbując robić wrażenie".
Jesteśmy dla polityków łatwym celem, bo każdy z obywateli zetknął się z lekarzem. Poza tym mamy specyficzny etos naszego zawodu i łatwo jest nas obarczyć odpowiedzialnością za system, bo to nas spotyka w gabinecie pacjent i to my świecimy oczami za to, że czegoś nie ma - mówił Łukasz Jankowski.
Sprowadzono nas wszystkich do roli urzędników, którzy muszą kombinować, żeby szpitala nie doprowadzić do bankructwa - spuentował prezes Naczelnej Izby Lekarskiej.