"Najpierw potrzebna jest analiza, co zawiodło ws. Łukasza Ż., a dopiero potem ewentualna zmiana przepisów, np. wprowadzenie kategorii 'zabójstwa drogowego'" - uważa dr hab. Mikołaj Małecki, karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który był gościem Tomasza Terlikowskiego w Rozmowie o 7:00 w Radiu RMF24. W jego opinii kwalifikowanie niektórych zachowań piratów drogowych jako zabójstwa nie byłoby nadużyciem.
W Rozmowie o 7:00 w Radiu RMF24 poruszono kwestię Łukasza Ż., zatrzymanego w sprawie wypadku na Trasie Łazienkowskiej.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Do wypadku doszło w niedzielę 15 września na wysokości Torwaru w kierunku Pragi. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że volkswagen najechał na tył forda, który następnie uderzył w barierki energochłonne.
Fordem podróżowała czteroosobowa rodzina. W zderzeniu zginął 37-letni pasażer forda. Do szpitala trafiły trzy osoby z tego auta: kierująca 37-letnia kobieta i dzieci w wieku czterech i ośmiu lat. Hospitalizowana została także kobieta, która podróżowała volkswagenem.
Po wypadku z miejsca zbiegł Łukasz Ż., który jest podejrzany o kierowanie volkswagenem. Mężczyzna był poszukiwany listem gończym. Ostatecznie zatrzymano go w Niemczech i obecnie czeka na decyzję o ekstradycji.
Prowadzący rozmowę Tomasz Terlikowski pytał swojego gościa, co grozi Łukaszowi Ż. Według dr hab. Mikołaja Maleckiego najpierw powinniśmy przeanalizować obecne przepisy. Najpierw potrzebna jest analiza, co zawiodło, a potem możemy rozważać czy, są potrzebne nowe przepisy, być może te aktualne wystarczą, a jeśli nie, to trzeba je zmodyfikować- mówił gość Rozmowy o 7:00 w Radiu RMF24.
Karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego przypomniał, że za to, co zrobił Łukasz Ż., bez żadnej nowelizacji przepisów grozi minimum 5 lat pozbawienia wolności, a maksymalnie 20 lat. Aktualny stan prawny daje możliwość wymierzenia surowej kary - podkreślił.
Po tragicznym wypadku na Trasie Łazienkowskiej Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało, że rozważa wprowadzenie do katalogu przestępstw "zabójstwa drogowego". Kolejną możliwą zmianą jest konfiskata auta za niestosowanie się do zakazu prowadzenia pojazdu.
Według gościa Rozmowy o 7:00 w Radiu RMF24 zakwalifikowanie najbardziej drastycznych czynów piratów drogowych (np. wyścigów ulicznych) w oparciu o istniejący przepis o zabójstwie nie byłoby jakimś wielkim nadużyciem.
Tutaj nie miałbym większych oporów, żeby powiedzieć, że takie osoby godzą się na to, iż to nie jest zwykły przejazd po mieście, tylko to jest coś, co niesie śmierć - mówił dr hab. Mikołaj Małecki.
Jeżeli człowiek rozpędza samochód do 200 km/h, on sam sobie odbiera możliwość zareagowania na ewentualną sytuację na drodze. To potraktowanie ulic miasta i innych uczestników ruchu jak prywatnego toru wyścigowego - podkreślał.
Prowadzący rozmowę dopytywał o to, jak egzekwować już obowiązujące prawo, które daje możliwości surowych kar.
Prawo karne zawsze jest podatne na różne wpływy polityczne, bo łatwo jest powiedzieć "zaostrzymy kary, a to jak potem one będą stosowane przez policję, przez prokuraturę, przez sądy, to już niewiele osób będzie obchodziło. Więc jak najbardziej tu jestem za tym, żeby przede wszystkim przeanalizować sytuację. Ministerstwo Sprawiedliwości, wydaje mi się, tutaj robi dobry krok. Nie zapowiada jednak od razu jakichś projektów ustaw, tylko przede wszystkim chce zbadać sytuację, zobaczyć, co zawiodło w tej konkretnej sprawie, a potem dopiero proponować nowelizację - mówił gość Tomasza Terlikowskiego.
Dr hab. Mikołaj Małecki podkreślał też, że sama zmiana przepisów nie spowoduje, że pirat drogowy nie wsiądzie do pojazdu i nie zabije kogoś na drodze. Więc przede wszystkim tutaj bym postawił na praktykę i konsekwentne egzekwowanie już tych przepisów, które obowiązują- mówił.
W obecnej sytuacji Łukaszowi Ż. grozi kara jak za zabójstwo, czyli do 20 lat więzienia. Według gościa Tomasza Terlikowskiego, właśnie taką karę mógłby otrzymać zabójca, który zabiłby kogoś z premedytacją.
Dodatkowo kierowca zbiegł z miejsca zdarzenia.
Mamy bardzo istotną rzecz - to nieudzielenie pomocy i ucieczka z miejsca zdarzenia. To z jednej strony jest podstawa do zaostrzenia kary za sam wypadek, ale to jest też w ogóle osobny czyn, tzn. jeżeli ktoś nie udziela pomocy osobie rannej w wypadku, a jest kierującym pojazdem, to prawo o ruchu drogowym nakłada na taką osobę szczególny i prawny obowiązek wezwania karetki, wezwania policji, udzielenia pomocy rannej osobie i pozostania na miejscu zdarzenia - tłumaczył Mikołaj Małecki.
Dodatkowo, jak mówił gość Rozmowy o 7.00 w Radiu RMF24 , "jeśli prokuratura zakwalifikowałaby ten wypadek jako katastrofę w ruchu drogowym, wówczas sprawcy może grozić nawet 30 lat więzienia".