"Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz, choć nie tylko oni, to politycy, którzy są przeszkodą dla głębszej współpracy sił politycznych w Polsce. Część środowiska PiS-u wyciąga wnioski z porażki w wyborach parlamentarnych i z okoliczności tej przegranej" - przekonywał w Porannej Rozmowie o 7.00 w Radiu RMF24 były prezydent Bronisław Komorowski. Komentował też zaplanowaną na 12 marca wizytę Andrzeja Dudy i Donalda Tuska w Białym Domu.
Stany Zjednoczone mają ustrój prezydencki. Prezydent zaprasza prezydenta. W tym wypadku do tej wizyty dołączono polskiego premiera. To rzecz nietypowa i dosyć dziwna - mówił w Rozmowie o 7:00 w Radiu RMF24 były prezydent Bronisław Komorowski, pytany o zaplanowaną na 12 marca wizytę prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Donalda Tuska w Białym Domu. Należy szukać pozytywów w tej decyzji. Być może stronie polskiej uda się to wyinterpretować jako amerykański gest pod adresem całości sceny politycznej - sugerował gość Radia RMF24.
Zdaniem Bronisława Komorowskiego, amerykańskie władze będą chciały pokazać w czasie wizyty Dudy i Tuska w Białym Domu, że relacje USA i Polski są niezależne od bieżącej sytuacji w polityce wewnętrznej naszego kraju.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Tak jak były 15 lat temu czy 5, tak teraz i w przyszłości będą zawsze relacjami dosyć bliskimi, mocnymi. To chyba chcą podkreślić Amerykanie, zapraszając prezydenta, który w jakiejś mierze jest reprezentantem poprzedniej ekipy władzy i premiera, który jest reprezentantem nowej ekipy rządowej - analizował były prezydent.
Komorowski sceptycznie odniósł się do spekulacji mówiących, że na spotkanie z Joe Bidenem zaproszono polskiego prezydenta i premiera, bo wymaga tego sytuacja i Stany Zjednoczone mają do przekazania jakieś bardzo ważne informacje. Jak szła wojna rosyjsko-ukraińska, szefowa wywiadu amerykańskiego przyjechała do Polski i o tym powiedziała prezydentowi i rządowi - przypomniał.
Trudno się gniewać na supermocarstwo, szczególnie wtedy, jeżeli się nie gniewało w momencie, kiedy w czasie wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych w Polsce wyrugowano go z roli gospodarza miejsca. Przemawiał na spotkaniu z Polakami najpierw ambasador amerykański, a dopiero potem polski prezydent - stwierdził gość Tomasza Weryńskiego, odpowiadając na pytanie, czy prezydent Andrzej Duda może być niezadowolony z faktu, że został zaproszony do Białego Domu razem z szefem rządu.
Były prezydent Polski ocenił też na antenie Radia RMF24 ostatnie wypowiedzi byłego prezydenta USA Donalda Trumpa. Trump był i jest zwolennikiem rozluźniania relacji i zobowiązań Stanów Zjednoczonych wobec Europy. On to mówił przed wyborami, które wygrał. Gdy wygrał, na szczęście tego nie realizował. Zachowanie Trumpa można traktować jak stroszenie piórek - podkreślał.
W rozmowie pojawił się też wątek dotyczący Chin i polityki tego kraju wobec m.in. agresji Rosji na Ukrainę. Chiny nie popierają agresji Rosji na Ukrainę. Jest o czym rozmawiać z Chińczykami. Jeśli ktoś może zachęcić Putina do końca agresji Rosji na Ukrainę, to właśnie Chiny. Oni są głównym odbiorcą surowców rosyjskich. Rosyjski budżet stoi na nafcie i gazie. Chiny mają narzędzia w ręku, które mogą zachęcić Rosjan do rozwiązań dyplomatycznych, a nie militarnych. Europa chce, by Ukraina zyskała jak najlepsze warunki do rozpoczęcia negocjacji pokojowych - zaznaczył Bronisław Komorowski. Według byłego prezydenta, nie ma potrzeby odwilży w relacjach polsko-chińskich, bo te relacje są "dobre i poprawne". Jest potrzeba odwilży w relacjach chińsko-amerykańskich. Europa utrzymuje z Chinami jak najlepsze relacje, przede wszystkim w wymiarze handlowym - dodawał.
Były prezydent odniósł się również do sytuacji w Polsce po wyborach parlamentarnych. Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz to politycy, choć nie tylko oni, którzy są przeszkodą dla głębszej współpracy sił politycznych w Polsce. Część środowiska PiS-u wyciąga wnioski z porażki w wyborach parlamentarnych i z okoliczności tej przegranej. Mam na myśli ujawnienie się oczywistego faktu, jakim jest kompletny brak zdolności PiS-u do zawarcia koalicji z kimkolwiek. Wszyscy sojusznicy zawsze byli przez PiS wchłaniani - podkreślał w rozmowie z Tomaszem Weryńskim Bronisław Komorowski. Pan Marcin Mastalerek nie mówi własnym głosem w moim przekonaniu, tylko przyzwolił mu na to pan prezydent. Chodzi o wypowiedź, że Jarosław Kaczyński musi odejść. Akurat ja się z tym zgadzam w pełni - dodał.
Bronisław Komorowski zaznaczył również, że nie był i nie jest zwolennikiem tego, żeby do wyborów samorządowych pójść w jednym bloku koalicji. Wyborcy w wyborach samorządowych, zwłaszcza na niższych szczeblach, głosują na ludzi, a nie na sztandary polityczne. Lokalne porozumienia są możliwe, lecz nie widzę sensu dla jednej, wspólnej listy - zaznaczał był prezydent na antenie Radia RMF24.