"Pakt (migracyjny - przyp. red.) nie bierze pod uwagę podstawowej zasady, jaka została ustalona w 2018 r. - zasady dobrowolności. Solidarność powinna być okazywana na zasadzie dobrowolności" - mówił w Rozmowie o 7:00 w Radiu RMF24 poseł Prawa i Sprawiedliwości Marcin Przydacz. "Oddajemy Brukseli władzę nad swoim własnym, wewnętrznym bezpieczeństwem" - ocenił.
Marcin Przydacz zarzucił koalicji rządzącej niespójność w działaniach ws. paktu migracyjnego, który został wczoraj zatwierdzony przez ministrów finansów państw UE.
Premier Tusk mówi różne rzeczy, a robi zupełnie inne. Mówi, że Polska będzie beneficjentem paktu migracyjnego. Z drugiej strony wystraszony minister Domański mówi, że będzie głosował przeciw, wspólnie z Orbanem - mówił poseł Prawa i Sprawiedliwości w Radiu RMF24. Gdzie jest Donald Tusk i gdzie zbudował tę swoją wielką skuteczność w UE, skoro został z Orbanem? - pytał. Tam nie ma spójności. Ja się nie do końca przywiązuję do słów premiera - przyznał gość Radia RMF24.
Zasada jest taka, że to Komisja Europejska będzie rozdzielać migrantów. Jeśli dane państwo ich nie przyjmie (...), trzeba będzie płacić za każdego 20 tysięcy euro. Można oczywiście wnioskować do KE o zwolnienie, wydłużenie... Ale finalne decyzje podejmuje KE - tłumaczył Przydacz. Oddajemy Brukseli władzę nad swoim własnym, wewnętrznym bezpieczeństwem - podkreślał rozmówca Bogdana Zalewskiego. Zwrócił też uwagę, że nawet jeśli Donald Tusk ma dziś dobre kontakty z Komisją Europejską, to za chwilę może się okazać, że potencjalny następca Ursuli von der Leyen będzie mniej skłonny do dialogu z polskim premierem.
W rozmowie pojawił się też temat nowej, rządowej komisji ds. badania wpływów rosyjskich. Nie widziałem jeszcze projektu ustawy, który miałby powoływać taką komisję i wskazywać jej zakres - przyznał Przydacz w Radiu RMF24. Zauważył, że zgody co do tego pomysłu nie ma nawet w koalicji rządzącej.
Uważam, że trzeba zwalczać rosyjskie wpływy w Polsce. Mam świadomość, że Rosja aktywnie działa nie tylko w Berlinie i Brukseli. Na pewno także próbuje destabilizować sytuację u nas - mówił poseł PiS. Premier w ostatnim czasie zachowuje się dosyć dziwnie. W emocjonalnych tonach, pokrzykując z mównicy sejmowej, oskarża wszystkich o agenturalność rosyjską. Tak jakby nie pamiętał swojej polityki resetu, swoich spotkań z Putinem i zapraszania Ławrowa na zamknięte spotkania polskich ambasadorów. To jest aktywność polityczna premiera. W moim przekonaniu nie ma to wiele wspólnego z chęcią realnej walki z realnymi agentami czy środowiskami wpływu rosyjskiego tylko walki politycznej, zwalczania opozycji - deklarował Przydacz.
Bogdan Zalewski pytał swojego gościa również o sytuację za naszą wschodnią granicą.
Sytuacja na froncie na Ukrainie jest daleka od stabilności, pożądanego stanu. Rosjanie się zbroją, zwiększają liczebnie swoje jednostki. W niektórych miejscach przesunęli front na swoją korzyść - analizował Przydacz w Radiu RMF24. Rosyjski walec imperialny się toczy - coraz bardziej na zachód. Militarne wsparcie dla Ukrainy jest konieczne - dodał.
Przydacz zauważył, że kiedyś Polska wyznaczała kierunki ws. polityki wschodniej i była wzorem dla innych krajów. Jego zdaniem rząd Donalda Tuska nie kontynuuje tej praktyki.
Słyszę od moich ukraińskich kolegów, że potrzeba jest na powrót leadershipu Polski w zakresie polityki wschodniej, polityki bezpieczeństwa - tak, jak to było na początku wojny - tłumaczył poseł PiS-u. Ja ten apel kieruję do naszego rządu. Sprawa jest naprawdę bardzo trudna. Za chwilę możemy się obudzić z sytuacją, w której wojska rosyjskie będą blisko Kijowa - ostrzegał Przydacz.