Kompozytorzy muzyki filmowej z reguły stoją w cieniu aktorskich gwiazd, w cieniu reżyserów, a nawet operatorów zdjęć. I dotyczy to nawet takich uznanych postaci jak Ennio Morricone, Hans Zimmer, Howard Shore czy John Williams. W kilku miejscach w Europie - w Ghent, Cordobie czy Krakowie - raz do roku mają jednak swoje pięć minut, a ich muzyka staje się najważniejsza.
Najstarszym wydarzeniem tego typu jest Międzynarodowy Festiwal Filmowy w belgijskim Ghent, który od ponad dwóch dekad zaprasza na koncerty, organizuje spotkania z najwybitniejszymi kompozytorami i przyznaje nagrody najlepszym twórcom filmowych ścieżek dźwiękowych. W październiku tego roku Ghent świętuje 40-lecie i z tej okazji zaprezentuje czterdzieści trwających jedną minutę kompozycji, przygotowanych przez 40 różnych twórców muzyki filmowej.
Festiwal Muzyki Filmowej w hiszpańskiej Cordobie został tam przeniesiony z Wysp Kanaryjskich. Jego organizatorzy podkreślają, że najmocniejszym punktem tej imprezy jest przyjacielska atmosfera, a przede wszystkim możliwość nawiązywania kontaktów między gwiazdami a widzami. W czerwcu tego roku byli tam między innymi Peter Bernstein, Alfons Conde, Mychael Danna i Rachel Portman.
Szósty rok z rzędu szczególnie czekam właśnie na te koncerty. Muzyka filmowa w filharmonii, jak w przypadku Alberto Iglesiasa, brzmi wprawdzie świetnie, zwłaszcza gdy znakomitymi muzykami kieruje jeden z najlepszych polskich dyrygentów Marek Moś, ale to, co "tygrysy lubią najbardziej", to dźwięki grane na żywo do puszczonego na wielkim ekranie filmu. A wszystko to w postindustrialnym otoczeniu Hali Ocynowni ArcelorMittal Poland.
Już w niedzielę czeka nas tam wielka uczta. Pierwszy epizod "Matrixa" zmienił bowiem oblicze współczesnego kina i jestem przekonany, że cyberpunkowe futurystyczne obrazy Larry’ego i Andy’ego Wachowskich w połączeniu z muzyką Davisa, graną przez znakomitą polską orkiestrę Aukso, idealnie zabrzmią w dawnej hutniczej hali.