Polska próbuje "sprywatyzować" zwycięstwo w II Wojnie Światowej - twierdzi prokremlowski historyk Aleksandr Djukow, cytowany przez agencję Ria Novosti. Jego zdaniem wypowiedzi szefa polskiego MSZ, to celowa prowokacja, by wywołać ostrą reakcję Moskwy. W Kontrwywiadzie RMF FM Grzegorz Schetyna poddał w wątpliwość zasadność świętowania końca II Wojny Światowej w Moskwie.
To kolejny, już trzeci skandal z udziałem polskiego ministra spraw zagranicznych, czekamy na kolejne rewelacje - mówił prowadzący główne wydanie dziennika telewizyjnego rosyjskiego Kanału Pierwszego. Schetyna kolejny raz rozwścieczył Rosję i na jednym z satyrycznych rysunków opublikowanych przez Ria Novosti Schetyna jest przedstawiony jako ujadający pies łańcuchowy Stanów Zjednoczonych.
Pytanie, które należy zadać, to w jakim celu Schetyna prowadzi te potyczki z Rosją i co Polska na tym zyskuje?
Nieoficjalnie od kilku polityków w Dumie usłyszałem, że Rosja będzie traktowała Schetynę tak jak Andrija Deszczycę, byłego szefa ukraińskiej dyplomacji i obecnie ambasadora w Polsce. Deszczyca publicznie obraził Putina wulgarnym słowem i od tego momentu dla Moskwy stał się personą, której nie podaje się ręki. Schetyna uderzył w bardzo czuły punkt i jeżeli liczył, że Polska może brać udział w negocjacjach dotyczących Ukrainy, to teraz może być pewien, że Rosja do tego nie dopuści. Co więcej, jest bardzo prawdopodobne, że Schetyna stał się dla Moskwy persona non grata. To oznacza, że nic nie jest w stanie wynegocjować, czy też ustalić z rosyjską stroną. Rosjanie są pamiętliwi i lubią akcje odwetowe. Na żywność embargo mamy, ale przecież zawsze można utrudnić życie przewoźnikom z Polski lub zatrzymać polski statek za rzekomo nielegalny połów na rosyjskich wodach.
Reasumując, nawet jeżeli Schetyna ma rację z naszego polskiego punktu widzenia, to jako szef dyplomacji powinien ważyć, co zyskuje nasz kraj, a co traci, kiedy on otwiera usta.