„Myślę, że nie ustały powody, dla których stan wyjątkowy został wprowadzony w pasie przygranicznym. Decyzja należy do prezydenta, ale spodziewać się należy, że ten stan zostanie przedłużony” – mówił w Porannej rozmowie w RMF FM wiceszef MSZ Marcin Przydacz. Powiedział, że prowadzone są także rozmowy z Białorusią w sprawie sytuacji na granicy. „Niestety, strona białoruska zachowuje się nie tyle niekonstruktywnie, co destrukcyjnie. Prowadzi celowe działania, nazywamy je hybrydowymi, wysyłając migrantów, celem spowodowania kryzysu migracyjnego na granicy Unii Europejskiej” – tłumaczy. „W większości mówią, że pojawili się jacyś migranci, pojawili się nie wiadomo skąd, to jest nasz problem, trzeba się nimi zająć w sensie humanitarnym, próbują wywołać, akcelerować debatę wewnętrzną po naszej stronie. To jest postawa trochę przypominająca człowieka grającego nieświadomość” – dodał. Wiceszef dyplomacji uważa, że działania Białorusi mogą się zakończyć, jeśli kraj nie „osiągnie swoich celów politycznych” w najbliższym czasie. „W pewnym momencie dojdą do wniosku, że nie jest to rzecz dla nich opłacalna” – powiedział.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Pytany o wczorajsze rozmowy o kopalni Turów, Przydacz powiedział, że posunęły one sprawę naprzód, jednak nie są konkluzywne. Oferta ze strony polskiej leży na stole. Od kilku miesięcy jest ona dopasowywana pod kątem oczekiwań czeskich, na tym polegają negocjacje. Jasną sprawą jest, że Polska jest gotowa doprowadzić do rekompensaty dla strony czeskiej. Czesi oczywiście negocjują wysoko, sprawy nie ułatwia postanowienie o zabezpieczaniu Trybunału Sprawiedliwości UE - mówił.
Niestety, cała ta sytuacja wpływa negatywnie na stosunki polsko-czeskie i premier Babisz musi mieć świadomość, że tego typu zagrania negatywnie wpływają na klimat współpracy. My jesteśmy zainteresowani jak najlepszymi relacjami z naszymi partnerami, ale wymagamy minimum szacunku i odpowiedzialności w tej sprawie - powiedział Przydacz.
Skoro niemiecka mniejszość w Polsce, dużo mniej liczna, ma status mniejszości narodowej, jednocześnie ma wpływ na życie polityczne mając swojego posła, to ponad dwumilionowa mniejszość polska w Niemczech powinna mieć podobny status - przekonywał w Porannej rozmowie w RMF FM Marcin Przydacz, wiceminister spraw zagranicznych.
Według naszego gościa Polacy mieszkający za zachodnią granicą mieli już kiedyś status mniejszości narodowej. Odebrany został za czasów nazistowskich Niemiec i nigdy nie został przywrócony po II wojnie światowej - mówił Przydacz.
O przywróceniu statusu wciąż trwają negocjacje. Były na ten temat prowadzone rozmowy, były też takie rozmowy przy ostatnich wizytach podsumowujących 30-lecie podpisania polsko-niemieckiego traktatu o dobrym sąsiedztwie - mówił.
Nasz gość odniósł się też do kwestii reparacji od Niemiec. W Sejmie wciąż trwają prace nad raportem dotyczącym polskich strat wojennych. Mają się w nim znaleźć wyliczenia i opis miejsc masowych mordów na Polkach.
W Sejmie pracuje nad nim poseł Arkadiusz Mularczyk. Czy mamy moralne prawo do tego, żeby się domagać od Niemiec reparacji za II wojnę światową? W moim przekonaniu mamy. Podstawą do tego powinno być wyliczenie z raportu pana posła Mularczyka, którego jeszcze nie ma - mówił Przydacz.
Cały czas, z perspektywy MSZ, czekam na raport obiecany przez polski Sejm, przez posła Mularczyka. Tego raportu, ja przynajmniej, jeszcze nie widziałam - dodał wiceminister.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Robert Mazurek, RMF FM: Dzień dobry, Marcin Przydacz, wiceminister spraw zagranicznych jest z nami. Dzień dobry, panie ministrze.
Marcin Przydacz: Dzień dobry.
Stan wyjątkowy na granicy to wydarzenie co prawda krajowe, ale jednak związane z tym, co się dzieje na Białorusi. Rozumiem, że w zasadzie to jest przesądzone, że rząd podejmie dzisiaj decyzję, a prezydent wprowadzi ten stan wyjątkowy na kolejne 60 dni.
Decyzja należy oczywiście do pana prezydenta, natomiast jak słyszeliśmy wczoraj, minister spraw wewnętrznych będzie wnioskował do Rady Ministrów o podjęcie stosownej uchwały. W czwartek Rada Ministrów tą sprawą się zajmie. Wszystko wskazuje na to, że taka uchwała zostanie podjęta. No i myślę, że nie ustały powody, dla których ten stan wyjątkowy został wprowadzony w pasie przygranicznym. W związku z tym - tak jak mówię - decyzja należy do prezydenta, ale spodziewać się należy, że ten stan zostanie przedłużony.
Czy my w ogóle rozmawiamy z Białorusią na temat tego, co się dzieje na granicy?
Panie redaktorze - tak, są prowadzone rozmowy na odpowiednim szczeblu na odpowiednim poziomie, także dotyczące granicy.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Ale co to jest za poziom?
Poprzez nasze nasze placówki, ale o tym też również mówiło Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Odbyły się kilka tygodni wcześniej rozmowy pomiędzy MSW, a przedstawicielami strony białoruskiej. No niestety, strona białoruska zachowuje tutaj nie tylko niekonstruktywnie, co destrukcyjnie. W tym sensie, że prowadzi celowe działania, my nazywamy je działaniami hybrydowymi, wysyłając migrantów celem spowodowania kryzysu migracyjnego na granicach Unii Europejskiej.
Białorusini właśnie się do tego nie przyznają? Jak to wygląda właściwie? Na czym polegają takie rozmowy? Przychodzicie i mówicie "zróbcie coś z tym", a oni co?
W większości mówią, że pojawili się jacyś imigranci, którzy przyjechali nie wiadomo skąd, to przecież jest wasz problem, bo trzeba się nimi zająć w sensie humanitarnym. Próbują wywołać, akcelerować debatę wewnętrzną po naszej stronie. Oczywiście to jest postawa trochę przypominającą takiego człowieka grającego nieświadomość.
Takie struganie wariata.
Troszkę tak, tak bym to nazwał. Natomiast fakty przemawiają w sposób oczywisty za tym, że są to działania celowe. Jest to taktyka w dyplomacji znana, że jeżeli nie wie się, co powiedzieć, to się udaje się, że się nie zna tematu.
No dobrze, ale w takim razie, czy można jakoś Białorusinów przekonać do tego, żeby dali sobie z tym spokój, żeby przestali łaskawie zaprosić np. Irakijczyków na wakacje na Białoruś.
Myślę, że można przekonać poprzez fakty. Jeśli nie osiągną swoich celów politycznych, jeśli nie zdestabilizuje granicy, nie wywołają kryzysu, nie wywołają pogłębionej takiej destrukcyjnej debaty wewnątrz krajów członkowskich, w Polsce, na Litwie, w innych krajach Unii Europejskiej, to myślę, że w pewnym momencie dojdą do wniosku, że nie jest to dla nich rzecz opłacalna. Jednocześnie przy szczelności tej granicy - o tym wczoraj mówił minister Kamiński - ci imigranci zostaną na Białorusi, co spowoduje dodatkowe wewnętrzne dla nich problemy. Także musimy bronić naszej granicy tak, żeby wykazać spójność i skuteczność wobec strony białoruskiej.
Panie ministrze, przenieśmy się na południe, do naszego południowego sąsiada, a właściwie na granicę polsko-czeską, bo tam kolejny problem. To znaczy rozmowy w sprawie Turowa zostały wczoraj zakończone brakiem jakichkolwiek konkluzji. Dziś jest przerwa, bo jak rozumiem, Czesi mają swoje święto, jutro mają znowu powrócić do stołu. Pan wierzy w to, że tak naprawdę Czesi zechcą się z nami porozumieć?
Panie redaktorze, z tego co wiem wczorajsze rozmowy posunęły nieco sprawę naprzód, natomiast nie są konkluzywne, w tym sensie należy spodziewać jeszcze dalszych rozmów, i te rozmowy są zapowiedziane na na czwartek. Sytuacji oczywiście nie pomaga fakt, że za niecałe 2 tygodnie Czesi będą mieli wybory, więc dodatkowo jeszcze dodaje to emocji wewnętrznej.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Czesi nie rozmawiają o tym w kampanii wyborczej, to jest akurat nasze wrażenie, że Czesi o niczym innym nie gadają, tylko w Turowie. Panie ministrze, my mamy jeden argument w tej chwili, że te kary, które my możemy ewentualnie płacić, to i tak nie trafią do Czech, tylko trafią do Brukseli. Więc jak się Czesi z nami nie dogadają, to nie dostaną pieniędzy.
Mamy jeszcze wiele innych argumentów. To jest jeden to jest jeden z argumentów, oczywiście. Natomiast, panie redaktorze, oferta ze strony Polski leży na stole od kilku miesięcy. Ona oczywiście dopasowywana jest też pod kątem oczekiwań z czeskich na tym polegają negocjacje. Jasną sprawą jest, że Polska jest gotowa, w jakiś sposób doprowadzić do rekompensaty dla strony czeskiej. Czesi negocjują oczywiście wysoko. Dodatkowo sprawy nie ułatwia jeszcze to postanowienie o zabezpieczeniu Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, ale trzeba mieć świadomość...
Ale dlaczego my rozmawiamy z ministrem, a na przykład nie chcemy rozmawiać z premierem? Mateusz Morawiecki, dość demonstracyjnie nie pojechał na szczyt Grupy Wyszehradzkiej, bo będzie tam premier Czech.
Panie redaktorze, i to właśnie był mój kolejny argument. Niestety, cała ta sytuacja wpływa negatywnie też na stosunki polsko-czeskie i premier Babisz z całą pewnością musi mieć tego świadomość, że tego typu zagrania wpływają wpływają negatywnie na klimat współpracy. My jesteśmy zainteresowani jak najlepszymi relacjami z naszymi partnerami, ale wymagamy także minimum szacunku i odpowiedzialności w tej sprawie.
Jak spojrzę na mapę naszych sąsiadów, to w zasadzie nie jesteśmy pokłóceni - jak mówią złośliwi - tylko z Bałtykiem. Przenieśmy się teraz na granicę zachodnią, tam za naszą granicą w Niemczech potężna zmiana - koniec ery Angeli Merkel po 16 latach. Caryca Europy odchodzi. Co to będzie oznaczało dla stosunków polsko-niemieckich?
Ja tylko jednym zdaniem odniosę się, nie jest prawdą, że jesteśmy pokłóceni. Panie redaktorze, my realizujemy interesy Rzeczypospolitej. Celem polityki zagranicznej jest właśnie realizację interesów, a nie utrzymanie przyjaznych kontaktów tylko dla samych przyjaznych kontaktów.
Panie ministrze, później odśpiewamy jakiś hymn ku waszej czci, ale może najpierw pan odpowie na pytanie.
Angela Merkel jeszcze przez jakiś czas będzie kanclerzem Niemiec, bowiem trwają negocjacje koalicyjne, więc być może nawet jeśli do grudnia, to będzie najdłużej panującym w czasach RFN kanclerzem.
Otto von Bismarck rządził dłużej.
RFN-em, tak (śmiech). Jeśli chodzi o przyszłość, to zobaczymy, jak te rozmowy koalicyjne się potoczą. Co do co to oznacza dla Europy? Na pewno dużą zmianę...
Ale oprócz tego, że będzie nowy premier i będzie nim albo Olaf Scholz, to jest szef SPD...
Jest duża szansa, wygrali wybory.
Ewentualnie Armin Laschet, czyli szef chadeckiej partii, następca Angeli Merkel. Co to oznacza dla Polski?
Panie redaktorze, w zależności od tego czy kanclerza będzie Laschet, czy będzie Scholz, będzie to nieco inaczej prowadzona polityka. Z całą pewnością odnajdziemy się w nowej rzeczywistości...
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Pan nie odpowiada na pytanie, wiemy, że będzie nowa rzeczywistość. Wiemy, że będzie nowa rzeczywistość, wiemy, że będzie inne, nowe. Co to oznacza?
Pytanie, kto zostanie kanclerzem. Inaczej politykę będą prowadzić socjaliści, inaczej chadecy. Odpowiadają krótko, myślę, że jeśli zostaną chadecy, na co jest mniejsza szansa, czyli Armin Laschet, będzie oczywiście prowadzona podobna polityka do dotychczasowej. Jeśli zostaną socjaliści, będą się delikatnie zmieniać akcent, ale pamiętajmy, że socjaliści dzisiaj też rządzą.
Panie ministrze, jest jeszcze jedna sprawa, każdy były ważny polityk niemiecki trafiał prędzej czy później w objęcia Rosji, która to Rosja fundowała mu jakąś pensję, nazywając go np. dyrektorem do spraw czegoś. A może Polska ubiegnie tym razem Rosję i jest to pomysł, który się pojawił w pewnych ważnych środowiskach. Czy Angela Merkel nie mogłaby trafić, gdyby się zgodziła, oczywiście za odpowiednim wynagrodzeniem do rady nadzorczej Orlenu albo LOT-u? Stałaby się polską lobbystką?
Nie sądzę, żeby były tego typu koncepcje rozpatrywane, zwłaszcza akurat w polityce energetycznej, którą pan wspomina. Angela Merkel podejmowała decyzje, które były trudno akceptowalne dla interesu państwa polskiego.
Dlatego teraz moglibyśmy ją przekonać odpowiednimi środkami, żeby...
Problem jest taki, panie redaktorze, dlatego część kanclerzy trafiała do biznesu rosyjskiego dlatego, że wcześniej będąc kanclerzami prowadziła politykę, która w jakimś sensie sprzyjała interesom rosyjskim.
Czyli to tylko mrzonki, marzenia, nie da się przekonać Angeli Merkel, by została polską lobbystką, nawet jeśli jej się suto zapłaci?
Panie redaktorze, nie znam nie znam oczekiwań pani Angeli Merkel. Nie sądzę, żeby tutaj decydowały tylko pieniądze, natomiast Angela Merkel na pewno znajdzie sobie nowe życie po polityce.