Centroprawica wygrała wybory parlamentarne we Włoszech. Największą partią zostaną Bracia Włosi, sojusznicy PiS z partii Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. "Na pewno będzie to dobry partner do dyskusji o przyszłości UE dla rządu w Polsce" - mówił w Porannej rozmowie w RMF FM wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz. Podkreślił, że PiS będzie przede wszystkim rozmawiał z Giorgią Meloni, która najprawdopodobniej zostanie premierem.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Robert Mazurek wskazał, że w rządzie znajdzie się także Liga i jej lider Matteo Salvini, który wielokrotnie wyrażał prorosyjskie i proputinowskie poglądy. "Jeśli chodzi o Salviniego, to jako człowiek zajmujący się Wschodem, mam dużo uwag do jego polityki. On w ostatnich tygodniach dość mocno dystansował się od Rosji, krytykował Putina, mówił, że będzie popierał sankcje. Będziemy sprawdzać" - mówił Przydacz.
Wiceszef MSZ skrytykował także szefową KE Ursulę von der Leyen, która powiedziała, że w przypadku problemów z nowym rządem w Rzymie zastosuje podobne środki, co wobec Polski i Węgier. "Pokazuje to, że Komisja Europejska przestała być strażniczką traktatów, stała się strażniczką interesów największych aktorów polityki europejskiej, czyli Niemiec i po części Francji. I w sytuacji, w której nie akceptuje wyniku wyborczego będzie wykorzystywać prawne i finansowe narzędzia, by zmieniać tam rzeczywistość" - mówił.
Wiceszef MSZ został także zapytany o deklarację szefowej KE, że nie wypłaci na razie środków z KPO Polsce, gdyż ta nie spełniła warunków. "Ursula von der Leyen uznała, że to będzie element wpływu na rzeczywistość polityczną w Polsce. Powiedziała, ze kibicuje tutaj przede wszystkim Donaldowi Tuskowi" - mówił Marcin Przydacz. Stwierdził, że rząd liczy na konstruktywny dialog z KE. "Mamy nadzieję, że w dyskusji politycznej uda się wypracować rozwiązanie zwłaszcza, że strona polska wypełniła wszelkie możliwe zobowiązania, jakie na siebie przyjęła" - mówił.
Nasz gość odniósł się także do niedzielnych słów prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego o tym, że możliwe jest pozwanie Komisji Europejskiej w związku z niewypłaceniem Polsce środków z Krajowego Planu Odbudowy. "Prezes Kaczyński mówił o tym, że my i tak będziemy realizować projekty, które są przewidziane w KPO i następnie wysyłać faktury czy wnioski do Brukseli po to, aby wypłaciła na te projekty pieniądze. Jeśli tych wpłat nie będzie, będziemy oczywiście starać się (uzyskać je) drogą sądową (...) Trybunał Sprawiedliwości jest od tego, aby zmusić Komisję do przestrzegania prawa europejskiego" - powiedział wiceszef MSZ.
Jak podkreślił, państwo członkowskie ma prawo pozwania KE do TSUE. "Nad tym pracują nasi prawnicy. Jeśli okaże się, że wnioski do Trybunału będą miały racje bytu, to będziemy je składać" - zapowiedział Przydacz.
Robert Mazurek zapytał też wiceszefa MSZ czy możliwa jest rezygnacja z unijnego Funduszu Odbudowy. "Wszystkie scenariusze są rozważane (...) Na tym etapie staramy się przede wszystkim pozyskać te pieniądze, doprowadzić do takiej sytuacji, w której te pieniądze będą możliwe. Jeśli to się okaże niemożliwe, to nie jest wykluczony również scenariusz porzucenia w ogóle tej współpracy w ramach KPO" - zaznaczył Przydacz.
Wiceminister spraw zagranicznych wyraził przekonanie, że jeśli PiS wygra przyszłoroczne wybory parlamentarne, Polska otrzyma środki z KPO. "Wtedy skończy się ten straszak, czy chęć wpływu Ursuli von der Leyen i Berlina na politykę polską. Więc po wyborach, tak czy siak, te pieniądze będą" - przekonywał wiceminister spraw zagranicznych.
Dopytywany, czy premier Mateusz Morawiecki nie popełnił więc błędu zgadzając się na tzw. mechanizm warunkowości przy wypłacie pieniędzy unijnych, Przydacz zwrócił uwagę, że alternatywą było wówczas nieuczestniczenie w Funduszu Odbudowy. "Wówczas nigdy nie zobaczylibyśmy tych pieniędzy" - dodał wiceszef MSZ.
W internetowej części rozmowy padło pytanie o to, czy Polska powinna przyjąć Rosjan uciekających przed ogłoszonym w zeszłym tygodniu przez Władimira Putina poborem do wojska.
Według Przydacza, od wybuchu wojny w Ukrainie Polska wydała kilka tysięcy wiz humanitarnych i politycznych dla osób prześladowanych w Rosji. Wiceszef MSZ nie widzi za to uzasadnienia, by przyjąć mężczyzn uciekających przed wezwaniem do wojska. "10 milionów Rosjan ma wizy Schengen, nie ma powodu, aby ich przyjmować W Polsce, w Niemczech, we Francji" - stwierdził dyplomata.
Zastrzegł przy tym, że zgodnie z ustaleniami, które zapadły podczas sierpniowego posiedzenia Rady ds. Zagranicznych UE, poszczególne państwa członkowskie Unii mogą zakazać wjazdu Rosjan na swoje terytorium. "19 września, wspólnie z państwami bałtyckimi, podjęliśmy decyzje o tym, że nie będą honorowane wizy wydane przez państwa europejskie dla Rosjan" - poinformował Przydacz. "Do tego dołączają się inne państwa wschodniej flanki" - dodał.